Soczysta klasyka od Atelier Cologne

Do wspaniałych kompozycji Atelier Cologne nie trzeba przekonywać, ponieważ od samego początku swojego istnienia marka jest synonimem najwyższej jakości kolońskich absolutów. Z tym większą przyjemnością sięgnęliśmy po najnowszą kreację firmowaną przez Sylvie Ganter i Christopha Cervasela – Cédrat Enivrant.

Atelier Cologne

Zapachem Cédrat Enivrant marka wraca do klasyki, chciałoby się powiedzieć: do korzeni Eau de Cologne. Naszym zdaniem kompozycja jest esencją tego, co rozumiemy pod pojęciem „woda kolońska”, synonimem świeżości i lekkości. Ujęła nas jej nadzwyczajna soczystość, szczególnie odczuwalna w otwarciu. Pierwszy kontakt z zapachem to niewiarygodnie wprost orzeźwiający koktajl cytrusów, w którym na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się cudownie aromatyczna limonka. Jej zapach jest tak intensywny i świeży, że mieliśmy wrażenie, jakbyśmy kroili prawdziwy, soczysty owoc!

Do serca tego zaskakująco zielonego zapachu poprowadziła nas wąska dróżka porośnięta miętą. Cudownie świeżą i aromatyczną, pachnącą lekko i niezobowiązująco – i zapowiadającą to, na co czekaliśmy od samego początku: cedrat. W połączeniu z miętą, początkowo okazał się bardzo świeży i musujący, jak lemoniada cytrynowa z listkiem mięty, z upływem czasu zaś – coraz bardziej owocowy, nawet odrobinę słodki. Na tym etapie zapach ewoluował w zieleń – za sprawą delikatnej, lecz wonnej bazylii z odrobiną ostrzejszego jałowca.

Atelier Cologne new

Podobnie, jak pozostałe kolońskie absoluty, również i Cédrat Enivrant okazał się zapachem bardzo trwałym i – co może zaskakiwać po rześkim początku – ciepłym. Jeszcze po kilku godzinach wyraźnie czuliśmy idealnie wyważone, drzewne w odbiorze nuty bazy: szlachetny wetiwer i elemi.

Inspiracją do stworzenia Cédrat Enivrant był koktajl złożony z ginu, szampana, soku z cytryny i cukru. French 75, bo o nim mowa, po raz pierwszy przyrządzono w Paryżu w roku 1915. Swoją nazwę zawdzięcza … 75-milimetrowej armacie polowej (!), ponieważ wrażenia po jego wypiciu porównywano do wystrzelenia z działa. Nasi dziadkowie to dopiero mieli fantazję! A my pijemy dżin z tonikiem… 🙂

Leave a Reply