Wywiad przeprowadziła Anna Liwska
Historia marki Rancé sięga ponad czterystu lat, ale zawsze pozostawała w rękach rodziny: tradycja przekazywana była z pokolenia na pokolenie, kolejni potomkowie rodu przejmowali „pałeczkę”, komponując, udoskonalając i produkując perfumy. To dość duże wyzwanie i odpowiedzialność. Jestem ciekawa czy zawsze wiedziałeś, że będziesz chciał się tym zajmować, kontynuować historię i tradycję; czy może miałeś swoje własne plany na życie? W dużym skrócie: czy ten „rodzinny biznes” był dla Ciebie ułatwieniem czy obciążeniem i w pewnym sensie obowiązkiem?
W młodości ciężko zdecydować, czego tak naprawdę chce się w życiu. Byłem ciekaw kilku rzeczy, podejmowałem się różnych prac i zadań, ale w głębi serca wiedziałem, że powinienem kontynuować rodzinną tradycję. Miałem co do tego mieszane uczucia, ale przeważyła ciekawość, jak taka praca perfumiarza wygląda „od środka”.
Próbowałeś już swoich sił jako perfumiarz?
Brałem udział w odtwarzaniu kilku ostatnich zapachów Rancé, koordynowanym przez moją matkę, m.in. męskim L’Aigle de la Victoire, który za kilka miesięcy pojawi się w sprzedaży. Brałem również udział w tworzeniu linii Les Etoiles.
A masz może jakiś własny, autorski projekt? Może nowa linia?
Tak, mam już kilka szkiców i pomysłów na nową linię, ale póki co muszą one poczekać – najbliższe miesiące należą do linii Les Etoiles i to jej będziemy poświęcać całą uwagę.
Studiowałeś perfumiarstwo?
Nie, nie mam takiego wykształcenia. Studiowałem administrację biznesu, sztuki perfumeryjnej uczę się empirycznie.
Zauważyłam że, podobnie jak każdy mężczyzna, który musi zasadzić drzewo, zbudować dom i spłodzić syna, tak i każdy perfumiarz ma kilka składników, które musi „przećwiczyć” i stworzyć poświęcone im perfumy: różę, jaśmin, oud jest ostatnio bardzo popularny… Jest jakiś składnik, który Ciebie szczególnie intryguje i który chcesz w szczególności wypróbować? Który uważasz za największe perfumiarskie wyzwanie?
Dla mnie takim składnikiem jest róża: ogromnie popularna, wręcz nadużywana, zmieszana już na wydawałoby się wszystkie sposoby. Mimo wszystko my również chcieliśmy stworzyć zapach poświęcony róży, ale w nowatorski sposób: łącząc wysokiej jakości esencje kilku gatunków róż z równie mocnymi białymi kwiatami.
Wrócę jeszcze do tematu oudu – zauważyłam że występuje on w bazie najnowszego zapachu męskiego. Skąd się wziął w składzie tak wiekowego zapachu? I co sądzisz o całym tym oudowym szaleństwie?
Oud to jeden z ciekawszych składników; sposób w jaki powstaje, wielowymiarowość aromatu, możliwości połączeń w kompozycjach. W L’Aigle de la Victoire nuta żywicy agarowej stanowi część kompozycji, ale nad nią nie dominuje. Dodatek oudu odmłodził i uwspółcześnił tę starą recepturę.
Doceniam charakter i moc oudu, ale nie planuję stworzyć w Rancé zapachu typowo oudowego.
O właśnie, zeszliśmy na szczególnie interesujący dla mnie temat. Domyślam się, że z różnych względów nie da się wiernie odtworzyć kompozycji spisanych sto czy dwieście lat temu: niektórych składników nie da się już zdobyć, mamy inne – nowocześniejsze – metody otrzymywania olejków.
Czytałam również, że nie używacie składników pochodzenia zwierzęcego.
Tak, dokładnie tak.
Próbowaliście z czystej ciekawości sprawdzić, jak pachniałyby pierwsze kompozycje Rancé, wiernie odtworzone według starych receptur i starych technologii?
Oczywiście, podjęliśmy takie próby i odtworzyliśmy pierwsze zapachy na tyle dokładnie, jak było to możliwe; mimo wszystko uznaliśmy, że nie tędy droga. Dawne zapachy wymagały udoskonalenia i „odświeżenia”, dostosowującego je do naszych czasów. Staraliśmy się
jednak zachować klimat marki Rancé.
Ile starych receptur kryją archiwa Rancé?
Setki. To ponad dwustuletni zbiór kompozycji zapachowych. Mamy ponadto wiele laboratoryjnych dzienników, w których spisano różne eksperymenty i testy dotyczące składników perfum.
Wszystkie te kompozycje były swojego czasu „w sprzedaży”, czy są tam też niezrealizowane plany i kompozycje pisane „do szuflady”?
Większość planów została zrealizowana, ale owszem, niektóre pomysły nigdy nie ujrzały światła dziennego.
Bestsellery z dawnych lat?
Jednym z ciekawszych był popularny w latach 40tych XX wieku zapach Le feu du Vésuve [„ogień Wezuwiusza”]. Na początku XIX wieku popularna była woda kolońska l’Eau d’Austerlitz [„woda Austerlitz”], w późniejszych czasach – kompozycja, której obecnie nie mamy w ofercie: Gloire à l’Aigle Francais [„chwała francuskiego orła”].
I na koniec pytanie tendencyjne: Twój ulubiony zapach?
Gdybym miał wybrać tylko jeden, byłaby to Laetitia. Bogata, zmienna, z nietypowo dużym stężeniem paczuli. Uwielbiam wszystkie zapachy Rancé, ale moim faworytem jest Laetitia.