24 odpowiedzi do wpisu “Kto pierwszy powącha Idole de Lubin EDP? KONKURS!”

  1. Magdalena Karolina

    Slaby zapach to taki, który sprawdzam dwa-trzy razy w różne dni, zanim zdecyduje „to nie ja, to on” i ze do siebie nie pasujemy. Kompletnej dyskwalifikacji podlegają te perfumy, które przy pierwszym testowaniu wywołują odruch „uciekaj, zanim tym przesiąkniesz” – za ciężkie, za słodkie, odurzające i wywołujące ból głowy. W końcu każdy ma prawo do własnego gustu 🙂

  2. Joanna Bulak

    Słaby zapach jest odtwórczy, pachnie nim np. 3/4 miasta, sprzedawany najczęściej w sieciowych perfumeriach. Kompozycja nut zapachowych często powtarza się w wielu najczęściej sprzedawanych perfumach. Natomiast zapach nie leżący w naszym guście nie musi być tuzinkowy, to może być niszowiec, o bardzo charakterystycznej, wręcz nietolerowanej przez niektóre osoby nucie, np. Night Aoud czy Aziyade.

  3. Damian

    Słaby zapach to zapach ulotny źle skomponowany. Jedne składniki nie współgrają z pozostałymi. To też taki przy tworzeniu, których karzystano ze składników słabej jakości lub zaminiająć składniki naturalne syntetycznymi. Żle sie układa na skórze – może „cuchnąć”. Można też stwierdzić, że słaby zapach to taki, który źle nam się kojarzy. D

  4. Renata

    Zapach słaby to taki, w których brakuje głównych nut zapachowych, są źle dobrane kompozycje zapachowe lub powstał na bazie syntetycznych składników. Zapach ulatnia się lotem błyskawicy lub pozostaje na skórze „coś” trudne do określenia. W takim zapachu brakuje magii 😉

    Natomiast zapach, który nie trafia w nasz gust to taki, który od pierwszej styczności ze skórą przyprawia nas o przysłowiowy ból głowy, powoduje rozdrażnienie i nie porywa za serce. Nawet jeżeli nie przyprawia nas o ból głowy i jesteśmy w stanie go przetestować to i tak nie ma tego czegoś co by nas zachwyciło. Miałam tak na przykład z testowanymi perfumami Kilian a taste of heaven przyznaję, że perfumy mają magię i mają w sobie coś cudownego, ale na dłuższą metę były dla mnie męczące 🙂 natomiast perfumy Kilian Beyond love pokochałam od pierwszego „psik” 🙂

    O gustach ciężko dyskutować bo na przykład skunks wydziela zapach, który jemu nie przeszkadza a innych odstrasza 🙂 Skunks prowadzi do tego, że każdy lubi co innego. „Jesteśmy różni i to nas różni” przez co świat nie jest nudny 😉

    Pozdrawiam serdecznie Renata

  5. Marcin W. Dąbrowski

    „Jak odróżnić słaby zapach od tego, który nie leży w naszym guście?” — Ciekawe pytanie, i zaryzykuję odpowiedzią: dać zapachowi czas.

    Słabość — pojmowana na skali intensywności, z gustem — jako wyrazem emocji, przy pierwszym doznaniu zapachu może mieć trochę wspólnego. Ale po pewnym czasie intensywność staje się mierzalną przysłowiowym „mędrca szkiełkiem i okiem” i jakże ulotną wartością, nie pozostawiającą żadnego wspomnienia zapachu — zaś gust i miara emocjonalna przyczepiona do niego jest niezmienna, i przez kolejne nuty ubarwiana co raz to nowymi–starymi wspomnieniami, często bardziej intensywnymi niż na początku.

    Z drugiej strony, jeżeli za słabość zapachu przyjmiemy niski stopień jego skomplikowania i/lub koślawą artystyczną biegłość w kompozycji doznań jakich ma dostarczyć, to by ocenić go obiektywnie musielibyśmy pozbawić się emocji i wspomnień — co jest raczej niemożliwe. A przynajmniej ja tak nie potrafię — w końcu perfumy to sztuka, a jej nie mierzy się linijką. Bo w końcu gdzie, jak nie tu, zapach, którego nie lubię, do tego zwiewny i ulotny, może być jednocześnie prawdziwym dziełem sztuki, które potrafię docenić?

  6. Marcin

    pytanie zadane w dość nieprecyzyjnej formie jeśli chodzi o kontekst… chodzi o słabą (stylistycznie) kompozycję, czy też o słabą wyczuwalność – kontra sprzeczność z naszymi gustami?

    Spróbuję jednak wstrzelić się w kontekst podążając za tropem słabej wyczuwalności 😉

    Często przekreślamy swoją przygodę z daną kompozycją, poprzez jej słabą wyczuwalność na naszej skórze… zapach jest zbyt mało głośny, niezbyt intensywny – brakuje mu sił, aby podnieść się z odpowiednią mocą ze skóry i poruszyć nasze zmysły…

    Każdy pragnie pławić się i cieszyć ulubionym zestawem nut, z których utkano miłą dla serca kompozycję jak najdłużej… a niejednokrotnie słaba projekcja zapachu nie pozwala nam cieszyć się w pełni nowym zapachem, bo przez jego zbyt słabą wyczuwalność umyka nam zbyt wiele niuansów kompozycji…

    Zapach idealny to taki, który nie przytłacza swą mocą, ale pozwala nosicielowi wyraźnie odczuwać obecność ulubionego pachnidła, bez konieczności przesadnej aplikacji – powodującej męczenie otoczenia… Raczej nie ma to zbyt wiele wspólnego z naszymi gustami, bo te już od pierwszej chwili z danym zapachem – podpowiadają nam niemal bezbłędnie podpowiedzieć, czy dany zapach ma u nas szansę na długą i odwzajemnioną przyjaźń…

    Nasz ciało niemal w naturalny, zakodowany sposób pomaga nam odrzucić na wstępie zapachy, które nie leżą w naszym guście… czasem ze sobą walczymy, dając zapachowi kolejną szansę, by poznawszy jego przebieg na naszej skórze we wszystkich trzech akordach – ostatecznie zadecydować, czy kompozycja nam odpowiada… i nawet jeśli zapach pozytywnie przejdzie pełną weryfikację naszych gustów, to pozostaje jeszcze czynnik zadowalającej wyczuwalności danych perfum na nas samych…

    Wielokrotnie nie kupiłem zapachu, który bardzo mi się podobał, tylko dlatego, że jego słaba wyczuwalność nie pozwalała mi wystarczająco długo cieszyć się jego towarzystwem… a ponieważ perfumy to jakby nasza druga skóra – to nie chciałbym przez większość dnia chadzać nago 😉

    pozdrawiam pirath

  7. Krzysztof

    Słaby zapach jest po prostu płaski i mało oryginalny. Natomiast w przypadku perfum nie w naszym guście potrafimy docenić zapach i jego wyrazistość lecz wiemy że do nas nie pasuje. Zresztą jest naprawdę wiele ładnych perfum które są jak najbardziej ok ale powiedzmy, że niektórych będę mógł używać dopiero po 40-stce – wtedy będą mi pasować 🙂

  8. Dawid

    Jak odróżnić słaby zapach od tego, który nie leży w naszym guście?
    Pytanie z pogranicza filozofii. Uważam, że nie ma jednej jedynej odpowiedzi.
    Oczywiście, mógłbym tutaj podać składowe zapachu – ekskluzywne składniki, sposoby tworzenia, czy nazwisko perfumiarza. Tak, to może mieć znaczenie. Ba, często jest to znaczenie fundamentalne.
    Ale czy na tym kończy się moja ocena? Gdybym miał na tym zakończyć ocenę zapachu, to przeważająca część zapachów niszowych zyskałaby dla mnie miano arcydzieł. Tak niestety nie jest.
    Posłużę się krótkim przykładem.
    Creed Aventus – po pierwsze przebogate składniki, po drugie ręczne metody produkcji, po trzecie osoba Erwina Creeda, który jako twórca sygnuje swoim nazwiskiem jakość tej kompozycji.
    Czy jest to zapach słaby? Cóż, dochodzimy do sedna sprawy.
    Pod względem kompozycji nie sposób odmówić tej owocowej bombie swoistej urody i oryginalności, pod tym względem na pewno nie jest słaby, lecz… (by nie robić zbytniej antyreklamy pozwolę sobie nie kończyć) 🙂
    Dla mnie, zapachowego żółtodzioba, który w krainę zapachów wtargnął szturmem pojęcie dobrego zapachu, to przede wszystkim gust – mój gust, który w batalii przeciwko świetnie skrojonej kompozycji zawsze wygrywa. Zapach ma mnie ruszyć, podziałać na wyobraźnię.
    To tak, jak z muzyką, cenię rock, lecz moja dusza przesiąknięta jest jazzem i rapem.
    Analogicznie – cenię zapachy niszowe, lecz wielbię również zapachy z dolnej półki, które składem i jakością kompozycji mocno odbiegają od rzeczonej niszy.
    Kompozycja zapachu, składniki, znakomity perfumiarz – to może być zalążek i przepowiednia zapachu, który może okazać się wonią znakomitą. By dopełnić ten sąd, brakuje tu tylko jednego – GUSTU, który każdemu po zapachowym tête à tête objawia się w zupełnie inny sposób.

  9. Milena

    Dla mnie zapach słaby to taki, który nie wzbudza żadnych, emocji czy to pozytywnych czy negatywnych. Taki, który już gdzieś „był”, podobny do tysiąca innych. Taki, który nawet nie zasługuje by przebywać na mym nieszczególnie szlachetnym nadgarstku. Taki, który nie imponuje ani trwałoscią, ani tez siła, nie ewoluuje, ale nie dlatego, że taki był zamysł twórcy. Zapach słaby próbuje sie przypodbać jakieś grupie, czaruje reklama ze znaną twarzą czy flakonem by ukryć swoje niedostatki.
    Zapach nie w moim guście, ale dobry budzi natomiast emocje (tylko czesto te negatywne), pobudza wyobraźnie, jest „plastyczny”. Nie sposób nie pokiwac głową z uznaniem nad jakością składników, sprawną konstrukcją, spójnoscią czy siłą, a jeśli nie jest silny czy trwały, nazwę to subtelnością. Mozna nie go lubić, ale nie można przejść obok niego obojetnie czy nawet dać mu drugiej, trzeciej, czy dziesiatej szansy.

  10. ancynamonka Justyna

    Metoda odróżnienia jest chyba tylko jedna – testy. Często pierwsze podejście do zapachu jest nieudane bo odbiór perfum bardzo zależny od nastroju, właściwości naszej skóry. Ja nigdy nie skreślam perfum nawet po początkowej traumie bo czasem okazuje się że kolejne nuty mnie zachwycają lub za kilka dni, kilka miesięcy, potrafię odkryć piękno kompozycji która wcześniej mnie odrzucała. Podobnie jest z muzyką, przecież nawet największy wesołek potrzebuje czasem chwili wyciszenia przy jakiejś nostalgicznej melodii. Zapach nie w guście to moim zdaniem taki który potrafił zaintrygować, czasem wracam do niego, podchodzę do półki w perfumerii lub kolejny raz wygrzebuję z pudełeczka próbkę ale nie umiem poczuć się w nim swobodnie, znaleźć okazji do noszenia go. Zapach słaby to wg mnie zapach odtwórczy, nie wyróżniający się niczym spośród wielu innych. Zapach słaby jest przewidywalny i bezpieczny, nosząc go nikt z naszego otoczenia nie odwróci się i nie powie : „mm czym tak pięknie pachniesz?” ale też nie spotka nas reakcja negatywna.

  11. Szymon

    Jak odróżnić zapach słaby od tego, który nam się nie podoba… oto jest pytanie godne chyba najznamienitszych filozofów. I mówię to bez przesady. Bo nie tylko o perfumy tak naprawdę chodzi, ale o wiele rzeczy z jakimi spotykamy się w naszym życiu. Chodzi tak naprawdę o nasze podejście do życia. Jak odróżnić coś co jest mizernej jakości, od czegoś co się nam nie podoba. Nauczyłem się, że tylko wybitne dzieła wzbudzają kontrowersje – nie pozwalają przejść obok siebie obojętnie. To dość popularne stwierdzenie dotyczyć może literatury, muzyki, filmu w kinie, ale przecież także perfum! Jeśli coś jest przeciętne czy słabe, to po zetknięciu się z tą rzeczą nie będziemy sobie zawracać głowy i tracić naszego czasu nawet żeby to zapamiętać. A co dopiero zajmować jakąś pozycję w stosunku do tej rzeczy. Tylko coś dobrego potrafi wywołać skrajne emocje. Wobec słabych rzeczy przechodzimy obojętnie.

    W tym miejscu przypomina mi się kilka sytuacji, kiedy próbowałem na sobie różnych perfum. Chociażby Ambre Sultan Lutensa. Jest to jeden z tych zapachów, które zdecydowanie przypadły mi do gustu. Polubiliśmy się od razu. A trzeba pamiętać, że kiedy sympatyzujemy z czymś, to ciężej jest nam to obiektywnie ocenić. No i pewnego dnia mój kolega dał mi do myślenia, gdy powiedział, że pachnę jak stary dziadek. Zdecydowanie więc jemu te perfumy się nie podobały. Czy to jednak oznacza, że są słabe? Ja uśmiechnąłem się tylko pod nosem, przypomniałem sobie mojego dziadka i miłe chwile z dzieciństwa, które z nim spędziłem, a następnie radośnie odparłem, że być może dlatego tak mi się podobają.

    Kolejny przykład to Creed, a konkretnie Millesime Imperial. Tu z kolei ja mógłbym (czy aby na pewno?) powiedzieć, że zapach jest beznadziejny… ale nigdy tak nie powiem. A dlaczego? Bo już troszkę rozumiem perfumowe realia. Czegoś się w tej mojej przygodzie z zapachami nauczyłem, coś zrozumiałem. I nie powiem o zapachu, że jest beznadziejny, tylko dlatego, że na mojej skórze słabo się rozwija i bardzo słabo trzyma. Powiem o nim, że ma słabą projekcję i trwałość, oraz że nie polubiliśmy się, niestety. Powiem, że Millesime Imperial nie ukazuje na mojej skórze tych wszystkich swoich walorów, które tak zachwala wiele osób. W Internecie możemy przeczytać jak wielu ludzi narzeka na trwałość perfum z domu Creed. Nie nazwę siebie znawcą, ale przerobiłem kilka tych zapachów i wiem, że niektóre są dla mnie – chociażby Green Irish Tweed czy Silver Mountain Water. Polubiliśmy się od razu. Ja zacząłem je komplementować od pierwszego powąchania, a one odwdzięczyły się pokazując całą swoją krasę i magię. I pomimo narzekań wielu osób, zapachom tym całkiem dobrze ze mną i nie uciekają zbyt szybko.

    Zachęcam wszystkich: czytajmy co inni mają do powiedzenia o zapachu. Internet i wiele blogów czy filmików na you tube, dają nam możliwość poznania opinii osób, często nieco bardziej rozeznanych w perfumowym świecie od nas. Czytajmy nie po to, żeby wyrobić sobie opinię o zapachu jeszcze przed aplikacją. Czytajmy kiedy już poznamy zapach, po to żeby czegoś się dowiedzieć i dostrzec niuanse, które wcześniej przeoczyliśmy. Czytajmy też po to, żeby odkryć nowe, ciekawe kompozycje. Poza tym oglądając i czytając cudze spostrzeżenia na temat zapachu, dowiemy się jak wiele jest cech perfum, które musimy wziąć pod uwagę, chcąc obiektywnie je ocenić. Ostatnio jeden ze śledzonych przeze mnie na you tube recenzentów perfum, testował zapach Bond no. 9 Fire Island. Powiedział o nim, że zapach jest niezwykły i niepowtarzalny, ma bardzo dobrą trwałość, choć raczej przeciętną projekcję i tak naprawdę nie nadaje się do noszenia w zbyt wielu sytuacjach. Jaką więc ocenę mógł dostać ten zapach? 9/10. O czym to świadczy? O tym, że choć czasem zapach ma jakieś minusy, to jednak nie można o nim powiedzieć, że jest słaby. A bywa i tak, że wcale nie małe minusy nie mogą przeszkodzić w nazwaniu zapachu niezwykłym.

    Dodam jeszcze, że mam wrażenie iż nauczyliśmy się mówić – „to jest beznadziejne”, „to jest do kitu” zamiast „mnie się to nie podoba”. Tak też jest z zapachami – na pewno znacie kogoś, kto wąchając zapach, który mu się nie podoba powiedział „ten zapach jest beznadziejny”. Być może znacie też kogoś, kto o Chopinie powiedział, że jego muzyka jest beznadziejna… Jak więc możemy nauczyć się odróżniać słabe zapachy od tych, które nam się nie podobają? Po pierwsze musimy wyrobić w sobie pewną wrażliwość na rzeczy, które nas otaczają. Wbić sobie głęboko do głowy, że nie wszystko co nam się nie podoba jest słabe. Zapamiętać, że są różne gusta – jakże nudno byłoby na tym świecie, gdyby wszystkim podobał się jeden i ten sam zapach czy samochód, albo gdyby każdy z nas ubierał się dokładnie tak samo. Po drugie musimy wąchać. Jak najwięcej wąchać. Nie tylko perfumy ale i zapachy dookoła nas – świeże owoce i warzywa, przyprawy i zioła, codzienne potrawy i wina. Przy każdej okazji powinniśmy wąchać. Tym sposobem nasz nos zauważy, że są pewne zapachy, które najzwyczajniej w świecie nam nie pasują, co wcale nie znaczy, że są to złe zapachy. Zaczniemy bardziej doceniać zarówno perfumy, jak i prozaiczne, codzienne wonności, z którymi przecież non stop się stykamy.

    Powrócę jeszcze i kolejny raz podkreślę coś, co napisałem wcześniej – musimy pamiętać, że jeśli coś nam się spodoba, to nie zawsze jesteśmy obiektywni. Nie znaczy to, że mamy zawsze podchodzić do zapachów z perspektywy obiektywnego naukowca. Nie o to tu idzie. Musimy też dać się ponieść. Choć trzeba również mieć świadomość tego, jak zapach został skomponowany i choć trochę posiadać rozeznanie czy gra jest warta świeczki. Jak tego dokonać. Znowu muszę się powtórzyć – wąchać, wąchać i jeszcze raz wąchać.

    Rozwijania pasjonującej przygody z perfumami wszystkim życzę 🙂

  12. Katie

    Jak odróżnić słaby zapach od tego, który nie leży w naszym guście?
    Zapach, który nie leży w moim guście to niekoniecznie zły, czy banalny zapach. Gust jest czymś bardzo subiektywnym, wiąże się z osobistą wrażliwością i i wyobraźnią. Tak, myślę, że wyobraźnia jest tu kluczowa, bo perfumy pobudzają wyobraźnię. Są kluczem do bramy od wewnętrznego ogrodu, świata który na co dzień pozostaje ukryty w głębi podświadomości. Tymczasem dobre perfumy wydobywają z tej tajemniczej krainy dźwięki, poruszenia strun, co dla wyobraźni jest tym, czym przestrzeń dla ptaka: może się wzbić.

    Jeśli drgają odpowiednie struny i budzą zachwyt, wzruszenie, to zapach trafia w mój gust. Te dźwięki się przeobrażają, tworzą melodię i w ciągu dnia wywołują we mnie emocje i obrazy z wewnętrzego świata. Dobry zapach powoduje, że kiedy go wącham, to wciąż jest za mało. To tak, jakbym chciała go przeniknąć, dosięgnąć jego istoty, znaleźć wewnętrzną odpowiedź na pytanie, które ten zapach mi zadaje. Budzi się tęsknota, a tajemnica pozostaje nieodgadniona. Mam wrażenie, że tu chodzi o spotkanie z zapachem, spotkanie, w którym spotykamy się jednocześnie z sobą samym, z tym nieodgadnionym wymiarem naszego Bycia. W taki sposób spotkałam Acqua Fiorentina Creeda.

    Zapach, który nie leży w moim guście to po prostu taki, który nie trafia w odpowiednią strunę, nie porusza właściwego miejsca, wyobraźni. Po czym poznać, czy jest to dobry zapach, czy nie? Myślę, że po zaciekawieniu i szacunku. Jeśli perfumy budzą pewną ciekawość, zaskakują, intrygują to jest to dobry znak. Pojawia się spotkanie, w duszy coś gra, zadaję sobie jakieś pytanie, coś się we mnie budzi, a towarzyszy temu pewien respekt dla Dzieła. Dla mnie pewnym wyznacznikiem jest odczucie harmonii, pełni i oryginalności w zapachu.

    Zupełnie inaczej jest z perfumami niskich lotów – są nijakie i wygłaskane. Jeśli odnoszą wrażenie, że już to znam, że to już było, nie przeżywam spotkania, nie drga we mnie żadna struna. Pojawia się raczej znudzenie i wrażenie bylejakości. Myślę, że słabe perfumy są odtwórcze i sztuczne w odbiorze. Są jak landrynki, a nie jak ręcznie wykonane praliny. Są jak muzyka pop, którą słychać w każdym radiu i w każdym sklepie. Tymczasem prawdziwe perfumy to dla mnie poruszenia strun w fortepianie, dźwięk skrzypiec Nigela Kennedy’ego, prawdziwa wirtuozeria.

  13. Łukasz

    Jak odróżnić słaby zapach od tego, który nie leży w naszym guście? Zadane pytanie jest podchwytliwe. By na nie odpowiedzieć, rzucę rękawicę i napiszę, że dla wielu, kwestia tego, czy perfumy są dobre czy słabe, także jest rzeczą gustu.

    Słaby zapach przypomina mi sytuację, kiedy dziecko dorwawszy się do fortepianu, nerwowo uderza w tylko jeden klawisz lub w kilka całkiem przypadkowych klawiszy. Chce się wtedy złapać takiego urwisa i jak najszybciej odsunąć od miejsca przeznaczonego dla wirtuozów. I tak jest z zapachami, które uważamy za słabe. Są nieznośne i męczące jak dźwięki fortepianu wywołane uderzeniami palców wspomnianego dziecka. Nie wzbogacają nas, nie wywołują pozytywnych emocji. Cechą właściwą zapachów słabych jest brak oryginalności, która pozwoliłaby uznać perfumy za dobry zapach. Ważną determinantą dla wartości zapachu jest jakość użytych esencji. To naturalne składniki skutkują dobrym zapachem, a syntetyczne skazują go przez osoby szukające perfumeryjnych dzieł sztuki na konsumencką banicję. Dobry zapach gra nam harmonijną melodię, zapach słaby fałszuje.

    Poznanie zapachu, jak wszystko co cenne – wymaga czasu i doświadczenia. Nie odważyłbym się dziś wydawać wyroku dla zapachu po jednorazowym, pobieżnym zetknięciu się z substancją. Choć przyznaję, zdarzyło mi się w swoim życiu wyciągnąć dubeltówkę i bez mrugnięcia powieką strzelić we flakon. Błędy zapachowej niedojrzałości, ale któż ich nie popełniał?

    Rozgryzienie zapachu i uczciwe stwierdzenie, czy zapach jest dobry czy słaby, jest rzeczą trudną. O wiele łatwiej ma się sprawa, kiedy odpowiadamy sobie na pytanie, czy zapach jest w naszym guście. Wówczas możemy – nie ponosząc żadnej odpowiedzialności – zachwycić się marnym zapachem. Wszak nie ma dobrego czy też złego gustu. Każdy gust jest inny. Gusta mogą być do siebie podobne. Gust kogoś może być zgodny z naszym lub nie. Istnieje pełna dowolność gustów.

    Na gust ogromny wpływ ma ego, które nieustannie wpada w swoje: lubię – nie lubię – podoba mi się – nie podoba mi się. Ta zuchwałość ego sprawia, że dobry zapach potrafimy przekreślić i nazwać go słabym, tylko dlatego, że nie jest w naszym guście. Takie niebezpieczeństwo pochopnych osądów wywołane kaprysami ego, skłoniło – jak mniemam – autorów bloga do postawienia nam pytania: jak odróżnić słaby zapach od tego, który nie leży w naszym guście? No właśnie, jak to zrobić, skoro jesteśmy niewolnikami ego, a każdy napotkany zapach postrzegamy przez pryzmat własnego „ja”?

    Z pewnością nie ma uniwersalnej recepty dla każdego. Kiedy pragnę poznać i ocenić zapach, staram się poświęcić mu wystarczająco dużo czasu. Doświadczenie podpowiada mi, że pośpiech nie jest dobrym doradcą. Zapachy są chimeryczne, lubią się zmieniać pod wpływem temperatury, ukazując raz piękne a raz trochę brzydsze oblicze. Moje samopoczucie w danym dniu także w ogromnym stopniu wpływa na moją percepcję zapachu. Nie trudno zatem o pomyłkę na skutek pochopnego myślenia. Za główny czynnik sprzyjający odróżnieniu słabego zapachu od zapachu nie leżącego w naszym guście, uznałbym czas.

    Poznane przeze mnie zapachy na swój sposób ukształtowały mój gust. Przyczyniły się także do zdobycia doświadczenia. Im więcej poznajemy zapachów, tym jest nam łatwiej dokonywać oceny kolejnych. Uczymy się dzięki temu odróżniać zapachy dobre od słabych i przymierzać je do własnego gustu. Z pomocą na pewno przyjdzie nam pokora wobec zapachu. Nie zaszkodzi również pewna doza uczciwości. Przydatne okaże się także dobre serce, które daje zapachowi kolejne szanse.

    W słabym zapachu nie odnajduję głębi. Nie dostrzegam w nim potencjału. I nawet jeśli wygrywa pierwszą bitwę, powodując zauroczenie, to w ostatecznym rozrachunku ponosi smutną klęskę.

    W zapachach noszonych przeze mnie odnajduję siebie. Jeżeli kocham zapach i kocham siebie, to w nim jestem i kocham w nim siebie. Nie jesteśmy dwoje, tylko jedno. Jeżeli tak właśnie mogę powiedzieć, to jest to zapach w moim guście.

    Przypominam sobie zapach, który dość dobrze dla mnie odzwierciedla powyższe dywagacje. Poznałem pewnego razu perfumy Spice & Wood nobliwej marki Creed. Zapach spodobał mi się od pierwszej chwili i za każdym razem podobał się coraz bardziej, do tego stopnia, że ciągle przytykałem próbkę do nosa. To wyjątkowo piękna i szlachetna woń, doskonała konstrukcja, interesujące kontrasty. Jednak w głębi nie był prawdziwie i szczerze mną samym, choć uważam go za zapach w swojej klasie doskonały.

  14. Dominika

    Słaby zapach to słabe składniki, syntetyczne, próbujące imitować te prawdziwe. Zapach może być nawet i trwały, ale daje się wyczuć chemiczność nut, brakuje głębi, drugiego dna. Jest płaski, rozmyty, nudny i przewidywalny.
    A zapach dobry, ale nie trafiający do mnie? Dużo jest takich. Doceniam kunszt, złożoność nut i wysoką jakość składników, układanie się zapachu, jego zmiany w czasie, ale wiem, że po prostu źle się w nim czuję, że do mnie nie pasuje. To wszystko 🙂

  15. Arek

    Zapach, o którym można powiedzieć „słaby” chyba zwyczajnie nie wnosi niczego nowego. Niejednokrotnie bazuje na zapachach, równie słabych bądź dobrych, których już się wcześniej pojawiły i zdobyły pewną popularność. Nie jest to jednak regułą, że zapach, który w składzie zawiera w większości nuty takie jak w innym, wcześniej wykreowanym zapachu, musi stać się „słabym”. Składników perfum jest naprawdę wiele. Perfum jakie zostały z nich, stworzone jest jednak nieporównywalnie więcej. Stworzenie naprawdę oryginalnego zapachu, który będzie się wyróżniał wśród miliona innych jest niebywale trudne. Cała sztuka w tworzeniu dobrego zapachu tkwi w odpowiednim wyważeniu proporcji składników można powiedzieć – popularnych tak, by powstała z nich „perełka” wśród miliona innych.
    Wielu producentów kreują zapachy w celu czysto komercyjnym. Dodatkowym wabikiem takiego „słabego” zapachu jest często jego oprawa. Na półkach wielu perfumerii można odnaleźć całą masę ubranych w kiczowate, tandetne a czasem „gadżeciarsko” wyglądające, przyciągające wzrok opakowania zapachów. To doskonały wabik który świetnie odwraca uwagę od zawartości. Ale i są wyjątki. Istnieją takie zapachy, które w pierwszej kolejności przyciągają nas swoim urokiem wizualnym, po chwili jednak okazuje się że zawartość opakowania jest trafem w dziesiątkę, tym, co właśnie było celem naszych poszukiwań.
    Nie sądzę na pewno, że zapach słaby to taki, który został stworzony z syntetycznych esencji i składników ponieważ we współczesnym perfumiarstwie wiele domów perfumeryjnych, oferujących doskonałe pachnidła, korzysta również z takich. Czasem chodzi tu o koszt produkcji danego składnika a czasem naturalny składnik jest zbyt trudny do osiągnięcia.
    Sposób, w jaki zapach się układa na skórze również ma wpływ na to czy uznamy go za „słaby”, czy tez nie. Czy z biegiem czasu ewoluuje, odsłaniając swoje kolejne nuty, czy w jednostajny sposób trwa aż w końcu „ucichnie”. Być może ktoś powie, że słaby zapach to ten, który nie utrzymuje się długo na skórze, nie ciągnie za sobą „ogona”, nie sprawia, że osoby wyczuwające tę woń przechodzą ciarki, nie wywołuje żadnych emocji lub wywołuje, ale raczej złe, wśród znacznej większości. W kwestii trwałości zapachu nie zawsze można powiedzieć że ten, który nie utrzymuje się długo, jest słabym. Wiele jest takich zapachów, które z natury mają być delikatne, podkreślające zapach czystej skóry, intymne. Długi, ciągnący się ogon perfum za osobą ich używającą niekoniecznie jest cechą, która w stosunku do zapachów delikatniejszych czyni je słabszymi. Trudno więc jednoznacznie określić, który zapach jest tym słabym, a który nie. Myślę, że dla każdego z nas może być to zupełnie inne kryterium.
    Zapachem nie trafiającym w mój gust na pewno jest ten, który podczas noszenia mnie męczy, dusi, powoduje nieprzyjemną dla mnie woń lub zwyczajnie niczym mnie nie urzeka. Może być to również absolutne perfumeryjne arcydzieło, którym byłbym oczarowany, chciałbym się móc w nim odnaleźć tworząc idealnie zgrany zespół, a mimo wszystko, czasem nie wiedząc czemu, zwyczajnie mi na to nie pozwala.

  16. Maciej

    Zacznijmy od tego, że coś takiego jak słaby zapach zwyczajnie nie istnieje. O ile w przypadku zapachów sieciowych liczy się pieniądz i kompozycja z reguły nie musi być wyrafinowana, tylko musi się sprzedawać, czyli podobać się ogółowi, o tyle w przypadku perfum niszowych w tworzeniu kompozycji zapachowych twórcy mają wolną rękę, mogą pofantazjować, mogą w perfumach zawrzeć jakiś przekaz. Jak wiemy, w tworzeniu perfum niszowych biorą czynny udział twórcy marki, dlatego każdy zapach jest szczególnie dopracowany i zawiera duszę, głębię, a przy tym jest firmowany nazwiskiem twórcy, dlatego tym lepsza jest jego jakość.

    Perfumy można podzielić na dwie grupy: takie, które pasują do naszego stylu i naszej osobowości, oraz takie, które nie pasują. Idealny dla nas zapach to taki, z którym potrafimy się utożsamiać, czyli niejako „kupujemy” przekaz i historię opowiedzianą przez twórcę. To zapach, który nosimy z przyjemnością, przy którym czujemy się pewniej i lepiej. To nam, a nie otoczeniu, musi sprawiać przyjemność noszenie danego zapachu. Jest to w pewnym sensie nasza wizytówka, która pokazuje drugiemu człowiekowi nasze oblicze.

    Z kolei perfumy nie pasujące do naszego stylu to takie, które nie sprawiają nam przyjemności w noszeniu i nie wywołują u nas pozytywnych emocji. Perfumy muszą nas poruszać, ale skoro zapach XYZ nie powoduje u nas pozytywnych emocji, to to wcale nie oznacza, że nie stanie się zapachem życia dla innej osoby. Jesteśmy różni i to jest piękne. Dlatego nie ma złych zapachów, bo za każdymi perfumami stoi jakiś twórca, który włożył dziesiątki dni pracy i swoje serce w kompozycję. Jestem pewien, że wśród miłośników perfum są osoby podobne do twórcy zapachu, posiadające podobny gust.

  17. Marcin

    Rzecz słaba to taka która nie spełnia swojego zadania. Każdy perfum przecież pachnie, jeden tak drugi inaczej – nie można mu zatem zarzucić, że nie spełnia swojego zadania. I w ten oto krótki sposób dałoby się tę wypowiedź zakończyć, bo przecież każdy ma swój gust a o nim (jak mawia się na krawędzi większych i tych mniejszych sporów) oczywiście nie można dyskutować. Jednak jest to nieprawda! Jakiś czas temu Nietzsche mawiał, że wszelkie życie jest waśnią o gusty i o smaki. Dlatego temat do dyskusji dobry, bo czymże byłby rynek perfumiarski, jeżeli każdy zapach miałby szersze grono wielbicieli niż Justin Bieber wśród nastolatek? W sytuacji gdy w naszych oczach dany perfum nie spełnia swojego zadania różnej maści: od dobrego samopoczucia po wrażenia estetyczne to jest to bardzo subiektywne odczucie. Widzimy inaczej, słyszymy inaczej to i czujemy inaczej. To w jaki sposób odbieramy zmysły jest zakorzenione w naszej osobowości, historii naszego życia. Zapach może być jak bratnia dusza z podobną osobowością i historią tworzenia. Nie jest sztuką przypaść do gustu wszystkim, najlepsze i najbardziej kontrowersyjne zapachy to te, skierowane do wąskiego grona odbiorcy. Warto również pamiętać, że dzieło jest dobre tak długo jak dumny jest z niego jego twórca i się z nim identyfikuje. Tak więc nie zapominajmy – to co dla Nas jest tylko kolejnym psiknięciem przy porannej toalecie dla kogoś może być spotkaniem z wielką przygodą i odnajdywaniem samego siebie w bądź to tajemniczym lub to uroczym zamkniętym flakonie – ale nigdy nie słabym jego wnętrzu.

  18. Arkadiusz

    Zapachy odgrywają w naszym życiu ogromne znaczenie. Każdy z nas
    ma przynajmniej jeden ulubiony zapach, po który sięga w zależności od
    okazji czy nastroju. Pojęcie dobrego i słabego zapachu jest niezwykle
    subiektywne.

    Zapach, w którym dobrze się czujemy, który wprawia nas w dobry
    nastrój może być odbierany przez otoczenie zupełnie obojętnie lub
    wręcz wzbudzać skrajnie odmienne emocje.
    Tak jak każdy z nas jest inny, niepowtarzalny tak każdy ma swój gust
    używając zapachów, które mu się podobają i w których dobrze się
    czuje. Wybrany i używany przez nas zapach podkreśla naszą
    indywidualność i styl, jest jak nasza druga skóra. Zapach, który nam
    się podoba potrafi korzystnie wpłynąć na nasze samopoczucie, dodać nam
    energii czy też uspokoić w stresujących chwilach. Dobry zapach posiada
    magiczną siłę-wywołuje emocje, skojarzenia, przywołuje wspomnienia
    sprzed lat. Tak jak kiedyś ktoś powiedział ” zapachy są
    najtrwalszą formą pamięci ”
    Nawet z upływem czasu nasze gusta zapachowe mogą się nie zmieniać lub
    przeciwnie, z czasem pod wpływem życiowych przeżyć mogą ewoluować w
    innym kierunku. Zapach nam obojętny, który kiedyś nie wzbudzał w nas
    żadnych emocji może stać się naszym ulubionym bo był np.świadkiem
    radosnych chwil w naszym życiu.

    Jeden z najsłynniejszych kreatorów perfum Edmond Roudnitska
    powiedział:” Dobre perfumy to takie, które wywołują szok, najpierw
    zmysłowy, wstrząsający naszym ciałem przy pierwszym zbliżeniu, a
    następnie szok psychiczny, tym trwalszy, im perfumy wolniej rozwijają
    swój bukiet ”
    Przykładem takiej zapachowej kreacji może być np. Black Tourmaline
    Oliviera Durbano-niezwykle sugestywny, mroczny, ciężki zapach spalonego
    drewna i tlącego dymu przygasającego ogniska. Dla jednych będzie to
    ciekawy, bardzo realistyczny i wielowymiarowy zapach wprawiający w
    atmosferę zadumy nad kruchością i przemijalnością natury, na innych
    może działać odpychająco i kojarzyć się negatywnie oraz jednoznacznie
    tylko z przykrą wonią spalenizny. Nie odnajdą w tym zapachu nic
    ciekawego, nie poświęcą mu dłuższej chwili twierdząc, że absolutnie
    nie jest w ich guście.

    Istnieją zapachy uchodzące w opini znawców sztuki perfumeryjnej za
    wyjątkowo udane i bardzo dobrze skomponowane, które z różnych
    względów budzą w nas niechęć czy nawet odrazę bo każdy z nas jest
    inny, każdy ma swój gust. I właśnie ta różnorodność i
    niepowtarzalność czyni otaczający nas świat, w tym świat zapachów o
    wiele ciekawszy. Nie ma w nim miejsca na monotonię i nudę !

    Życzę wszystkim odkrywania nowych tajemnic w magicznym świecie zapachów!

    Pozdrawiam
    Arkadiusz

  19. Dominika

    Jak odróżnić słaby zapach od tego, który nie leży w naszym guście?

    To zagadnienie nie wydało mi się na początku mocno skomplikowane. Ot – słaby zapach to po prostu taki, który odbierany jest jako „kiepski” (wtórny, nietrwały, „plastikowy”, bez wyrazu, ze słabą projekcją, niespójny i … brzydki – taki, którego nie można by nosić bez odczucia, że ciągnie się za sobą smugę czegoś nie do końca świeżego lub powodującego niesmaczne skojarzenia). Ale… zaraz, zaraz, STOP! Nie tak prędko! To są przecież tylko MOJE, wypracowane przez lata przeróżnych doświadczeń miary, które zbiorczo, jednym słowem nazwać można „gustem”. I jeśli do danej kompozycji przyłożę rzeczone miary – będę klasyfikować ją właśnie ze względu na nie (czyli głównym i ostatecznym kryterium oceny zapachu zostanie mój gust).

    Jakże tu się wspiąć na wyżyny obiektywizmu, bez którego trudno ocenić zapach jako „ogólnie” słaby (w odróżnieniu od „ogólnie” fantastycznego)?! Bo przecież jeśli sama stwierdzę, że dana kompozycja mi się podoba, czy mogłabym o niej powiedzieć, że tak naprawdę jest „słaba” – i przyznać, że tylko ja mam lekko spaczony gust? Trochę prościej byłoby mi zrobić odwrotnie: stwierdzić, że zapach jest bardzo dobrze skomponowany i na pewno może się podobać (lub: rozumieć fakt, że koneserzy nie szczędzą mu słów zachwytu), ale z całą pewnością uznać, że nie leży w mojej olfaktorycznej krainie… I jeszcze jedna wątpliwość: czy zapach jako taki w ogóle można nazwać słabym?

    Aby zmierzyć się z problemem obiektywizmu w ocenie zapachów, postanowiłam sklecić coś w rodzaju dwóch pojęciowych drabinek. Na każdą z nich składają się cztery szczeble, a wyznaczone są przez różne kryteria oceny. Kryteria pierwszej z nich w moim mniemaniu mogą PRZYBLIŻYĆ do sklasyfikowania kompozycji zapachowej jako ogólnie słabej/dobrej. Kryteria drugiej to moje własne „zapachowskazy”.

    DRABINA I
    Szczebel 1: siła projekcji
    Jeśli oceniałabym zapach, na pewno pod uwagę wzięłabym siłę jego projekcji: to, czy jest mocno, czy słabo wyczuwalny po aplikacji, czy zostawia za sobą barwny „ogon”, czy pełza niemrawo po skórze i mości się na niej z ledwie słyszalnym szeptem; czy daje o sobie znać forte, wszem i wobec, zasłaniając całym sobą swojego nosiciela, czy może chowa się w jego cieniu, stapia się z nim, by tak trwać niemal w zapomnieniu. O ile siła projekcji jest według mnie w miarę obiektywnym kryterium oceny zapachu, o tyle z pewnością nie stanowi wyznacznika jego dobrej, bądź złej jakości. „Słaby” pod tym względem jest dla mnie np. Safran Troublant L’Artisana (po rozpyleniu pierzcha w zakamarki ciała, zgięcia materiału), bardzo subtelny jest także czysty, drzewno-pikantny Preparation Parfumee Andree Putmana. Myślę, że większość osób odebrałaby obie kompozycje jako ciche, i słabe biorąc pod uwagę projekcję, ale nie będzie to równoznaczne z określeniem ich jako zapachy złe jakościowo. Co więcej – właśnie ich delikatny charakter może stać się wielkim atutem. Magical Moon Hanae Mori nie tylko przeze mnie odbierany jest jako zapach niezwykle ekspansywny i „ogoniasty”, jednak zdecydowanie bardziej cenię sobie poprzednie dwa wyżej wymienione;)

    Szczebel 2: trwałość
    Są zwolennicy zapachów cichych, są także ci, którzy uwielbiają czuć, że ubrani są w perfumy. Jednakże zdecydowana większość użytkowników pachnących płynów zwraca uwagę na ich trwałość. Dlatego kolejnym szczeblem, który pokonuję w ocenie zapachu (starając się podejść do sprawy obiektywnie) jest czas jego wyczuwalności. Myślę, że jakość użytych składników i sam proces wytwarzania perfum ma na to niepośledni wpływ. Ale znowu: wspomniany, delikatny Safran Troublant trwa na mojej skórze niezbyt długo i (choć mocno nad tym ubolewam), nie powstrzymuje mnie to przed ocenieniem go jako zapach „dobry”.

    Szczebel 3: oryginalność
    Dlatego pod uwagę biorę szczebel trzeci, do pokonania którego niewątpliwie należałoby posiąść niemałą wiedzę perfumeryjną, oszlifować nos i spędzić długie godziny na wielkim wąchaniu wszystkiego, co zapoczątkowały koncepcje olfaktorycznych kreatorów. Moje dotychczasowe doświadczenia każą mi Safran Troublant sklasyfikować jako zapach mocny pod względem swojej niepowtarzalności – nie wąchałam nigdy podobnych perfum;) Stwierdzenie oryginalności danego zapachu wymaga wprawnego zmysły węchu, bo przecież są grupy zapachów o dominującej nucie – np. ambry i ktoś może stwierdzić, że Ambre Fetiche Annick Goutal przypomina Ambre Sultan Lutensa czy Annayake Miyako – również oparte na ambrze. Idąc tym tropem kompozycję Goutal, która powstała w r. 2007 ten ktoś postawić może niżej niż zapach Annayake (z 2005 r.), a na pewno niżej niż kreację Lutensa (z r. 1993.) Niegdyś, gdy wchodziłam dopiero w tematykę perfum trzy wymienione wyżej zapachy zapewne wydawałyby mi się bardzo do siebie podobne, tym samym Ambre Fetiche pewnie skłonna byłabym nazwać „wtórnym”. Teraz (z kiełkującą nadal wiedzą na ten temat) dosyć daleka byłabym od takiego stwierdzenia – wyodrębniając w Fetiche tylko jej właściwy, zaskakujący rozwój w czasie: przemianę z dość brzydkiego, aptekarskiego kaczątka w pięknego, bursztynowego łabędzia (czego ani z Sultan, ani Annyake nie doświadczam).
    Nie pozostaje mi nic innego, jak stwierdzić, że ten szczebel oceny zapachu jest dość chwiejny…

    Szczebel 4: spójność
    Spróbuję więc pokonać ostatni w tej drabinie – szczebel kryterium spójności zapachu, zgodności koncepcji kompozytora z tym co mamy we flakoniku i jak to odbieramy. I tu niestety znowu potrzeba lat doświadczeń i obycia, żeby ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, że w danej kompozycji nie ma fałszu, a nutki ułożone są harmonijnie. Ale, ale … czy czasem dysonansach nie odnajdujemy piękna, albo w chaosie metody? Za spójne/niespójne z ideą twórcy mogą uchodzić chociażby zapachy z biblioteczki Demeter, oddające aromat herbaty Earl Grey, skóry, trującego bluszczu czy wiśniowych czekoladek. Jednak dość łatwo jest tu nam ocenić dosłowność woni w odniesieniu do swojego desygnatu… Zdecydowanie trudniej podejść do sprawy, jeśli twórca zapachem pragnie oddać jakieś ulotne uczucie, wyładowanie atmosferyczne, czy nastrój. Wtedy droga oceny zapachu przebiega przez nasze własne doświadczenia i zahacza o abstrakcję. Mogę zaopiniować: tak, zapach Jacomo Silence rzeczywiście oddaje odczucie wszechogarniającego spokoju, bądź: nie, ta kompozycja ze spokojem nie ma nic wspólnego. Ale czy poprzez wyrażenie jednej bądź drugiej opinii łatwiej będzie mi określić, że Silence jest zapachem „słabym”? (Zapewne jeśli nastawiłam się na spokój, a dostałam krzyk – będzie to dla mnie rozczarowujące…) Często zdarza się tak, że nie oczekujemy od zapachu oddania konkretnej woni, ale tego, by sam w sobie dobrze brzmiał, żeby wszystko w nim do siebie pasowało. Dla mnie Safran Troublant brzmi cicho, krótko, ale oryginalnie i bardzo harmonijnie;) – i właśnie te dwie ostatnie kategorie jego oceny zadecydowały, że jednak szafranowy flakonik stoi na mojej półce;)

    Można budować systemy klasyfikacyjne, można wspinać się na wyżyny erudycji, można wreszcie samego siebie przekonać, że jest się zupełnie obiektywnym w ocenie czegokolwiek (muzyki, malarstwa, w tym także zapachu), ale nigdy nie ucieknie się od własnych doświadczeń i sobie właściwego filtra interpretacyjnego. Dlatego uznaję zbudowaną przez siebie drabinę za niezwykle rachityczną, podpierającą się o drabinę drugą: zbudowaną ze szczebli kryteriów bardzo subiektywnych. I jeśli dwa jej pierwsze szczeble: uznanie mocy i trwałości zapachu można byłoby nazwać silną jej podstawą, o tyle uznanie oryginalności, czy spójności zapachowej kompozycji zależy od naszej wiedzy i wykształcenia zmysłu powonienia.

    DRABINA II
    Szczebel 1: działanie na emocje
    Pierwszym szczeblem drabiny subiektywnej jest dla mnie kryterium działania zapachu na emocje, jego zdolność w inspirowaniu mnie do działania, bądź zatopienia się we własnych myślach, do poruszania wyobraźni, odbywania podróży w czasie i przestrzeni… Słabe pod tym względem zapachy mogą być moce na każdym szczeblu poprzedniej drabiny, ale jeśli nic mi nie opowiadają – dla mnie stają się przezroczyste…

    Szczebel 2: współgranie ze mną
    Zapach może mówić wiele, ale … nie do końca to, to chciałabym słyszeć, z czym się utożsamiam. Wtedy cieszę się ze spotkania z nim, jednak dłuższej znajomości nie planuję. Taki jest dla mnie na przykład Bois d’Ombrie Eau d’Italie: zabiera mnie w czasy dzieciństwa, kusi robionym przez babcię kompotem z suszu, ale przypomina także te chwile z dawnych lat, które najchętniej chciałabym zapomnieć … nie opisuje mnie jako osobę, którą jestem teraz, dlatego nie jest nam po drodze, choć d’Ombrie bardzo doceniam.

    Szczebel 3: „podobanie się”
    Prozaiczne i może nieco infantylne to stwierdzenie: ale tak właśnie jest – coś sie nam podoba, albo nie i już. Podoba mi się na przykład dawno nieprodukowany już Fresh Musk Jovan. Nie ma mocy, brak mu trwałości, z oryginalnością krucho, ze spójnością może trochę lepiej… To była moja pierwsza woda toaletowa, co tłumaczy jego wpływ na emocje: podoba mi się – ale nosić już nie będę (choć wydałam fortunę na flakonik – unikat;) I to nawet nie dlatego, że zapach ze mną nie współgra – ale idąc z nim po tej pierwszej drabinie stwierdziłam, że po prostu NIE, bo mnóstwo innych zasługuje na to bardziej.

    Szczebel 4: „noszalność”
    I w końcu ostatni szczebel: uznanie „noszalności” zapachu. Doskonałym przykładem kompozycji, którą zapragnęłam posiadać, ale nigdy nie zechcę jej nosić jest Bois D’Encens z prywatnej kolekcji Armaniego. W chwilach wyciszenia, przed białą karta, przed wypełnieniem czegoś twórczym działaniem lubię unosić korek flakonu tej wody i po prostu delektować się zapachem świeżo zmielonego czarnego pieprzu niesionego przez mistyczne kadzidło. Emocje, współgranie, dookreślanie chwili – to wszystko w nim się zawiera, ale nosić bym nie śmiała, bom za maluczka;)

    Takie oto dwie drabinki na potrzeby rozważania o słabości czy fenomenie zapachów zarysowałam, bo po takich właśnie szczeblach wędruję wyrabiając sobie opinię o danej woni. Pierwsza chciałaby stać na fundamencie obiektywizmu, jednak zawsze osuwać sie będzie na tę drugą – nic na to nie poradzę, tak jak nigdy nie nazwę żadnego zapachu do końca „słabym”.

  20. Aneta

    Perfumy to hipnotyczny zapach miłości wyrażający nasze uczucia, marzenia, przyzwyczajenia. To świat pożądania i wyrafinowanych potrzeb. Świat pełen woni kwiatów, owoców, ziół i korzeni. Od czasów antycznych, w których olejkami zapachowymi nacierano ciała poprzez średniowiecze, kiedy zapachów używano do odstraszania dżumy, po czasy współczesne. Perfumy atakują wszystkie nasze zmysły pachnącymi nutami. Ich aromatyczne bukiety potrafią rozbudzić najgłębsze pragnienia, wspomnienia, poprawić samopoczucie i wzmagać zainteresowanie. Perfumy są dziełem sztuki, magnetyzują, tworzą aurę elegancji, luksusu i władzy.
    Wielka Coco Chanel twierdziła, że „kobieta, która się nie perfumuje nie ma przyszłości”. Mawiała: „Perfumy to niewidoczny, ale niezapomniany i niedościgniony dodatek. Są zapowiedzią przybycia kobiety, pobrzmiewają jeszcze, gdy ona już odeszła”. I w pewnym sensie jej słowa są kluczem do rozwiązania zagadki, wskazówką umożliwiającą określenie różnicy między zapachami, które klasyfikujemy jako „słabe”, a tymi, które po prostu nie są w naszym guście.
    Istnieje prawdziwy alfabet zapachów, który pozwala poznać język komunikacji zapachowej. Efekt psychologii zapachu zależy przede wszystkim od efektu działania woni na system nerwowy i pamięć. Te perfumy, które szybciej znikają z naszej skóry, automatycznie są przez nas słabiej zapamiętywane. Idąc w tym kierunku, mianem „słabe zapachy” określiłabym zatem te, które nie imponują trwałością, gasną w przeraźliwie szybkim tempie, rozczarowują, bowiem zamiast zachwycić poszczególnymi fazami, otworzyć wachlarz doznań, zaserwować dawkę olfaktorycznej przyjemności, po prostu ulatują. Nie odniosłabym tego pojęcia do kompozycji. Każda wariacja zapachowa ma w pewnym sensie swój urok i znajdzie swoje grono zwolenników. To, że nam się nie podoba, nie oznacza, że jest zła, czy „słaba”, raczej jest równoznaczne z tym, że zwyczajnie nie jest w naszym guście. I w tym miejscu należy odwołać się do drugiej części pytania.
    Zmysł węchu jest więc niezwykle wyjątkowym ze zmysłów. Jego specyficzność polega między innymi na tym, iż jest on bardzo uwrażliwiony, przenosi wszelkie bodźce do mózgu. Jest indywidualny. Przy wyborze perfum kierujemy się głównie swoim wewnętrznym „głosem” i chcemy, by zapach najwierniej odpowiadał naszym oczekiwaniom, żeby przyjemnie otulał i był wyjątkowy. Gama pachnideł jest niezliczona, wybieramy to, które najbardziej nas urzeka. Potencjał zapachu i jego bogactwo mają niezwykłą siłę, która umożliwia manipulację poprzez oddziaływanie na nasz organizm. Kompozycje zapachowe swoją skuteczność osiągają głównie z uwagi na fakt, iż niezwykle często są kojarzone z niemal wszystkimi sytuacjami i doświadczeniami w życiu każdego człowieka. Jeśli np. zawartość flakonika przypomina nam przyjemne momenty z dzieciństwa, jesteśmy skłonni nabyć takie perfumy. Zapach, który trafia w nasz gust, musi spełniać narzucone przez nas samych kryteria, w moim przypadku np. bogactwo kompozycji, rozwój poszczególnych akordów, trwałość, intensywność, itp., zatem perfumy, które owych kryteriów nie spełniają, wymykają się naszym osobistym wyznacznikom, można klasyfikować jako te, które w naszym guście nie są. Pozwolę sobie przytoczyć słowa Johna Galliano: „Perfumy są jak muzyka lub pamięć ludzka, zawsze pozostawiają swój obraz w umyśle. Zapach nie ma kształtu, koloru ani cech fizycznych, ale może uchwycić chwilę lub zatrzymać człowieka na zawsze” – myślę, że to prawda, w końcu tego oczekujemy, pragniemy by zapach nas zafascynował, oczarował, zniewolił, ponieważ z tym, który tak nie robi, nigdy nie będzie nam po drodze.
    Reasumując, czy można znaleźć złoty środek? Żeby nie popełnić faux pas, przede wszystkim należy uzbroić się w cierpliwość i nie wydawać przedwczesnej opinii. Nie wolno przekreślać zapachu po kilku chwilach od aplikacji, nawet jeśli początek nie będzie taki, jakiego byśmy pożądali. Żeby umiejętnie odróżnić „słaby zapach” od tego, który nie spełnia naszych oczekiwań i odbiega od naszego gustu, żeby trafnie podsumować kompozycję i wystawić sprawiedliwą ocenę, trzeba po prostu pobyć z nią dłużej, wszak podobno: „cierpliwość jest towarzyszką mądrości”, myślę, że wiele w tym racji.

  21. Ola

    Jak odróżnić słaby zapach od tego, który nie leży w naszym guście?

    Początkowo myślałam, że warunkiem koniecznym dla umiejętności odróżnienia dobrego od niepasującego jest zdobycie pewnego perfumiarskiego szlifu. I rzeczywiście, jest to droga, na której im bliżej celu, tym więcej wiemy o poszczególnych nutach i zasadach ich kompozycji, tym więcej też czujemy i potrafimy te odczucia zrozumieć, przełożyć na prywatny język. Wiedza daje podstawy do sądzenia, posiąście jej nie jest jednak proste: wymaga przede wszystkim czasu, skupienia i poświęcenia. Poznawanie nut – zwłaszcza przez amatora, niekoniecznie mającego dostęp do poszczególnych, bardzo licznych składników, tych najprostszych elementów złożonej zazwyczaj układanki, którą są perfumy – to żmudna praca. Po jej wykonaniu potrafimy docenić kunszt kreatora udanej kompozycji, nawet jeśli nie lubimy brzmienia pewnych składowych (tak jak można nie lubić na przykład brzmienia waltorni w orkiestrze symfonicznej), i nawet jeśli wykonanie – to jak chemia gra na naszej skórze – pozostawia wiele do życzenia: wszak skóry, podobnie jak sale koncertowe, są najróżniejsze.
    Podobnie jak w przypadku muzyki – możliwe jest osiągnięcie takiego kunsztu, że wczytanie się w partyturę wystarczy, by wiedzieć, czy ma się do czynienia z geniuszem, dziełem dobrym, czy też zupełnie zwyczajnym lub słabym – ale powiedzmy sobie szczerze, niewiele osób osiąga taki stopień wtajemniczenia. Na szczęście i dla nich jest droga.
    Rozróżnienie między zapachem słabym, a niedobranym do gustu w sposób najprostszy zawiera się w językowym rozróżnieniu między słowami: pachnieć a wąchać. Zapach słaby, niezależnie od tego w jakie cekiny się przebierze, szybko się znudzi: bądź noszącemu, bądź jego nieszczęsnemu otoczeniu. Zapachem dobrym łatwo jest pachnieć: codziennie, tygodniami, latami. Zapach dobry, nawet jeśli zawiera nuty budzące żwawy sprzeciw, będzie budził zainteresowanie i zapadnie w pamięć – nawet jeśli będzie to pamięć spotkania czegoś nieznośnego a nawet obrzydliwego. Poruszy jakąś część w wąchającym, która będzie kazała mu przypominać sobie to ulotne wrażenie, jakie niosą perfumy, nawet jeśli będą kompletnie na bakier z jej/jego gustem.
    Dotykamy tu przy okazji niezwykle subtelnej materii piękna: wydaje mi się, że dobre perfumy nie muszą być piękne. W tym przypadku piękno znajduje się w nosie wąchającego, a że każdy ma swój nos, to i tych piękn jest wiele 🙂

Leave a Reply to Michał Missala Click here to cancel reply.