Atelier Cologne – młoda marka z dużymi jak na swój wiek sukcesami przedstawia dwa kolejne zapachy z kolekcji Matières Absolues, które z pewnością nie zawiodą miłośników perfumeryjnej niszy. Nas absolutnie zachwyciły!
Jest to duet – Rose Anonyme i Vétiver Fatal – połączony raczej historią niż zapachowymi nutami.
Intryga jest całkiem interesująca, ze szczyptą kryminału i gry damsko-męskiej.
Rose Anonyme:
“Wybrała numer a sejf otworzył się, ukazując niezwykły diament
Kradła biżuterię już wcześniej, ale nic nie dawało się porównać z tym eksponatem
Pozostawiła jedną różę i zapach swoich perfum, aby ją odnalazł.
Już za chwilę będzie na drugim końcu świata, a on będzie jej szukał.
Pościg rozpoczyna się na nowo…”
Vétiver Fatal:
“Został powiadomiony natychmiast: kolejny diament został skradziony.
W chwili, gdy otwierał dossier, pojawił się uśmiech głęboko ukryty w jego oczach.
Rozpoznał jej znak.
Spalił dossier, chwycił paszport i rzucił się w pogoń.
Tym razem nie chciała odejść naprawdę…”
Obydwa zapachy to absoluty kolońskie o koncentracji 18%.
Rose Anonyme jest przepiękną orientalną opowieścią. W centrum spoczywa róża, jakże pięknie zinterpretowana! Towarzyszą jej chiński imbir, kadzidło z Somalii, oud, indonezyjska paczula, papirus z Indii i benzoes z Laosu. Intrygujący zestaw!
Vétiver Fatal jest wytrawny i zielony. Kusi cytrusami i zachwyca nadzwyczajnym połączeniem kwiatów pomarańczy, liści fiołka, czarnej śliwki i cedru. I do tego kropelka oudu, który taktownie nie wyprzedza wetiwerowej nuty i z dalszego planu dopełnia kompozycji.
Co ważne, obydwa zapachy zaspokajają i damskie i męskie gusta. Panów zachęcam do sięgnięcia po fantastyczny zapach Rose Anonyme. I jestem przekonany, że niejedna Pani rozkocha się w Vétiver Fatal.
I tak trzymać!
Wspaniale, że będziecie je mieć w swojej ofercie! Zdecydowanie dzięki Wam nadążamy za nowościami. Atelier Cologne to fajna marka, moi dotychczasowi ulubieńcy to Grand Neroli oraz Ambre Nue.
Moje pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Oba zapachy zdecydowanie warte przetestowania! Zgadzam się, że TA róża jest jak najbardziej dla panów….
Cieszę się Panie Marcinie. Dla mnie Rose Anonyme to trochę klimaty amouagowe…
Panie Michale, moje skojarzenia biegną z kolei w stronę Timbuktu L’Artisana… 🙂