Serdecznie zapraszamy do udziału w nowym konkursie na blog.missala.pl
Właśnie zaczął się grudzień, zatem nagroda – L’artisan Parfumeur Seville a l’Aube prosto z Perfumerii Quality powędruje pod choinkę kogoś z Was. Mamy nadzieję, że będzie to miły prezent.
Temat zasugerowaliście niedawno na naszym profilu FB: SZTUKA DOBORU PERFUM
Czekamy na Wasze osobiste doświadczenia związane z doborem perfum.
A może uda nam się wspólnie stworzyć poradnik i określić obiektywne kryteria doboru wymarzonego zapachu?
Z niecierpliwością czekamy na Wasze wpisy poniżej w komentarzach do 14 grudnia.
Miło nam będzie, jeśli polubicie profil Perfumerii Quality na FB i udostępnić informację o konkursie Waszym przyjaciołom!
Moje pierwsze perfumy to byla mieszanka mody i magii (pierwsze prawdziwe perfumy). Ale prawdziwe poszukiwania zaczelam majac… Chyba 28 lat. Wtedy odkrylam, ze zapach pomaga mi poczuc sie pewnie, albo cieplej w chlodny dzien. Trudna rozmowa stawala sie latwiejsza, a randka – jeszcze milsza. W wyniku wielu prob odkrylam, ze kocham roze i przyprawy. Ale i one moga byc rozne – cieple, dojrzale, slodkie dziewczece, chlodne. Dzis wiem, ze musze perfumy troche ponosic, sprawdzic czy mi pasuja, czy mnie nie dusza, nie draznia. Ale lubie, gdy zyja wlasnym zyciem, gdy czasem mnie zaskakuja inna nuta, gdy pracuja na skorze. I tego szukam w perfumach – wpasowania sie w moja skore i cichej symfonii na niej. Wtedy wiem, ze beda moje 🙂
Po raz pierwszy zaczęłam zastanawiać sie nad sztuką doboru perfum jakies dwa lata temu po pierwszej wizycie z przyjaciołkami we wrocławskim Quality Missala. Powiedziałam wówczas pani tam pracującej, że szukam czegoś podobnego do zapachu chińskiej gumki do mazania – zapachu znanego mi z dzieciństwa, który wyczułam w perfumach mijającej mnie kobiety kilka dni wcześniej. Zapach ten wywołał miłe wspomnienie dzieciństwa i ztamtych czasów… Pani zaproponowała mi wówczas m.in. BOND NO. 9 Andy Warhol Success is a job in New York i tak ten zapach chodził za mną po wizycie w perfumerii, aż wróciłam na drugi dzień i sprawiłam sobie własnie w jego postaci prezent urodzinowy. Wówczas dotarło do mnie, że dla mnie kluczem w doborze perfum pwinny być zapachy z dzieciństwa. I tak doszłam do tego, że są to – opórcz chińskiej gumki – róża (zapach niczym smak pączków z rózanym wypełnieniem), paczula (wspomnienie rzadkiego kiedyś zapachu kadzidełka) oraz… guma balonowa (niczym kultowy Donald). Takich zapachów i ich mieszanek teraz poszukuję,a gdy juz coz z tymi nutami odnajdę – nie sposób się temu oprzeć. Polecam więc wszystkim, aby wsłuchali się ww własne zapachy z dzieciństwa, bo może – tak jak ja- odnajda w nich właśnie te, które dodają im nie tylko elegancji i wdzięku, ale dodają też skrzydeł. Pozdrawiam, AZ
O proszę, i już mamy świetny początek!
Dobór perfum jest trochę jak związki damsko-męskie…Zdarza się ,że coś nam wpadnie „w nos” i pokochamy to od pierwszego westchnienia.Jednak kwestia czy pozostaniemy wierni to już inna sprawa.Najlepiej poznać zapach ,oswoić go,zauważyć jak reaguje z nim nasza skóra..Zły wybór..i pieniądze wyrzucone „w błoto”,a na półce stoi eksponat do zbierania kurzu.Inaczej odbieramy zapach rano,kiedy gotowe na podbój świata chłoniemy wszystko wokoło,a inaczej wieczorem,kiedy nasz nos,głowa i myśli są przepełnione po pracowicie spędzonym dniu.Nie jestem zwolenniczką pomysłów typu : perfumy dla grupy krwi,znaku zodiaku..wolę przekonać się bardziej namacalnie,bo jeśli dać się uwieść ,to trzeba przetestować kandydata dokładnie.Może się okazać ,że będzie to związek trwały i wierny,albo przelotny romans.Tak czy inaczej warto zbierać doświadczenia,bo w tej dziedzinie są wyjątkowo przyjemne.
Wbrew pozorom wybór perfum to nie taka prosta sprawa. Ten sam zapach na różnych osobach może pachnieć zupełnie inaczej, może się rozwijać w ciągu dnia, zmieniać, warto więc, wybierając perfumy dla siebie, spryskać się kilkoma zapachami, które najbardziej się nam podobają i są dla nas najbardziej „apetyczne” i sprawdzać, jak rozwijają się na naszej skórze. Wychodząc na zakupy, których celem ma być zakup perfum, nie powinniśmy się perfumować w domu. W drogerii najlepiej spryskać wybranym zapachem przegub dłoni lub zgięcie łokcia i odczekać chwilę, aż uloni się alkohol – w ten sposób poznamy pierwszą nutę zapachową – głowy. Kolejne – nuta serca i nuta głębi – rozwiną się później. Jeżeli nie mamy takiej potrzeby, nie powinniśmy kupować perfum pod wpływem impulsu, w pośpiechu – najlepiej zabrać ze sobą próbkę i zastanowić się, czy dany zapach naprawdę nam się podoba.
Warto też dobrać zapach do figury – osoby z dodatkowymi kilogramami powinny się skusić na zapach świeże, orientalne, gorzkawe, natomiast osoby o delikatnej figurze mogą się zdecydować na wody o słodkim, kwiatowo-owocowym zapachu. Podobnie jest z karnacją – do jasnej pasują tony zapachowe lekkie, słodkawe, natomiast do ciemnej orientalne, korzenne, soczyste.
Zapach może także odzwierciedlać naszą osobowość – kwiatowe i owocowe zapachy będą wybierały raczej spokojne romantyczki, te z mocnym akcentem tzw. tonów wietrznych czy składników zielonych skuszą natomiast energiczne optymistki.
Zapach warto też dobrać do pory roku – wiosną i latem wybierajmy zapachy lekkie, świeże, jesienią i zimą można sobie pozwolić na cięższe, zmysłowe, rozgrzewające; ważna jest także pora dnia – rano i na dzień lżejsze, wieczorem cięższe, a także okazja – bale czy przyjęcia „lubią się” z cięższymi, wyrazistymi zapachami z akordami kwiatowymi i orientalnymi zamkniętymi piżmem.
Mimo iż istnieją wymienione powyżej zasady doboru perfum, i tak najważniejsze jest to, aby zdecydować się na zapach, który naprawdę nam się podoba i z którym będziemy się czuć dobrze i odczujemy lekkość umysłu a przede wszystkim wspomnienia!!!!
Dobór zapachów moim zdaniem jest bardzo indywidualną rzeczą. Jedni , tak jak moja Mamusia idą przez życie tylko z jednym ukochanym zapachem , drudzy tak jak ja , dobierają zapach , w zależności na jakim etapie życia się znajdują , jaka jest pora roku itp. Ja jestem typowym Blizniakiem. Lubię zmiany , lubię ruch w moim życiu. I taki także jest mój zapach:) Kiedy jest ciepło , słoneczko świeci to wybieram zawsze świeże i bardzo aktywne zapachy. Najlepiej jak gdzieś znajduje się nuta mandarynki , grapefruita. Ale zauważyłam że jak długo w jesienne , zimowe dnie nie zagląda słoneczko ,to sięgam po te zapachy by wpuścić do mojego życia odrobinę słońca:) I to działa!Zawsze poprawia się nastrój i chęć do życia i działania wraca! Natomiast w okresie zimowy uwielbiam zapachy słodkie , pachnące wanilią , cynamonem Takie zapachy od razu rozgrzewają i otulają swoim aromatem w zimne dnie! Zdecydowanie polecam dopasowanie sobie 2 rodzajów perfum na ciepłe i zimne dnie. A także polecam się wybrać do perfumerii jak jakiś etap w naszym zyciu się kończy lub zaczyna. Z doświadczenia wiem że w takich właśnie momentach odkrywam zupełnie nowe nuty zapachowe , które w danym momencie mi bardzo pasują i dodają otuchy w cięzkich chwilach , motywują do działania , poprawiają humor. Zazwyczaj są to zapachy na które wcześniej nie zwróciłabym uwagi. Bo zapachy są nieodzownym elementem naszego życia. Przywołują wspomnienia , dodają energii i motywują. Nasze ciało i dusza na każdym etapie życia potrzebuje wsparcia:) Wystarczy wsłuchać się co nam szepce , wybrać zapach i iść przez zycie z podniesioną i szczęśliwą głową!
Dobór perfum w mojej opinii jest sprawą bardzo mocno indywidualną, dlatego całkiem bezasadne wydają mi się zabiegi marketingowe mające na celu przyciągnięcie jak największej liczby klientów na dany zapach (wabienie znanymi osobistościami firmującymi markę czy testy psychologiczne pomagające w wyborze perfum).
Według mnie najważniejszym kryterium doboru perfum jest ich dopasowanie do własnej osobowości i dlatego nikt inny, tylko my sami jesteśmy w stanie dobrać je w jedyny słuszny sposób.
Osoba, dla której przeznaczony jest zapach będzie w stanie z całą pewnością stwierdzić, że do niej pasuje. Perfumy mają na celu dopełnić nasz wizerunek, uwydatnić naszą osobowość, ale współgrać z nią, podkreślać ją, a nie tłumić. W dobrze dobranym zapachu powinniśmy czuć się sobą – nie przebrani, nie przystrojeni, lecz dopełnieni.
Odchodzę od schematów dzielenia perfum na dzienne czy wieczorowe, letnie czy zimowe. Według mnie zapach ma odzwierciedlać nasz stan ducha, wewnętrzny ład. Tak jak każdy człowiek jest inny, wielokrotnie złożony, niejednoznaczny, skomplikowany, tak samo perfumy składają się z wielu składników połączonych w różnych proporcjach i w różnych sposób. I chociaż jest ograniczona ilość perfum na rynku i z pewnością mniejsza niż ludzi na świecie, to każdy z tych zapachów będzie się inaczej rozwijał w zależności od tego kto go nosi. Za każdym razem do powtarzalnych kompozycji zapachowych (bo przecież produkowane są seryjnie) dodana będzie niepowtarzalna woń skóry osoby, która perfumy sobie zaaplikuje. I wtedy dopiero można zweryfikować czy zapach współgra, kwitnie, wygrywa symfonie i wreszcie tak współbrzmi, że staje się z nami jednością. I czy wtedy naprawdę ma znaczenie czy perfumy są wieczorowe w dzień czy dzienne wieczorem..?
Urszula Kozioł napisała kiedyś „Jesteśmy o tyle, o ile odnajdujemy się w sobie”. Ja myślę, że wybór dobrych perfum bardzo nam szukanie siebie ułatwia 🙂
Moja przygoda ze światem perfum zaczęła się w 2005 roku. W tamtych czasach w moim rodzinnym mieście nie było wtedy galerii handlowych, ani kawiarni czy kina. Brakowało miejsc, do których młoda osoba (wtedy nastoletnia) mogłaby się udać ze swoimi znajomymi. Wraz z bardzo dobrą koleżanką raz na jakiś czas wskakiwaliśmy w pociąg i wyruszaliśmy w godzinną podróż do Poznania. Wtedy wydawało nam się, że te 70km przynosi nam zupełnie nowy świat. Zafascynowani ogromem kolorowych wystaw chodziliśmy od sklepu do sklepu. Nie ominęliśmy też perfumerii. Pierwsze perfumy z prawdziwego zdarzenia, jakie w życiu przyszło mi powąchać to Prada Amber Pour Homme. Sięgnąłem po ten flakon zachęcony ciekawym kształtem butelki i faktem, że znałem nazwę „Prada.” Od pierwszego psiknięcia zakochałem się w tym zapachu, odkładałem pieniądze przez prawie 2 lata, aby móc kupić swój własny flakonik Prady. Zapachy niszowe natomiast odkryłem dopiero w tym roku, wciągnęło mnie i już nie ma dla mnie wyjścia 😉
Czym się kieruję wybierając perfumy? Jest wiele kryteriów, które postaram się opisać.
Po pierwsze uważam, że dobrze jest posiadać „swój” zapach. W sensie perfumy, które możemy na siebie ubrać każdego dnia, o każdej porze i będzie nam w nich „wygodnie” w ciągu całego dnia. Tego typu zapachem w moim przypadku jest wcześniej wspomniana Prada. Uważam ją za zapach w bardzo moim stylu.
Nie jestem zwolennikiem dzielenia perfum na damskie, męskie, dzienne, wieczorowe czy też na te bardziej zdające egzamin określoną porą roku. Dobieram zapach każdego dnia inaczej, lecz zawsze zgodnie z tym, co mi w duszy gra.
Gdy mój dzień zapowiada się radośnie, wtedy chętnie sięgam po zapachy cytrusowe, żywiołowe, przyprawiające o uśmiech na twarzy. Gdy wstanę czasem lewą nogą (a każdemu przecież się zdarza) to w takiej sytuacji moim perfumeryjnym sprzymierzeńcem jest zapach, spokojny, poważny i wyważony. Bynajmniej nie wybieram go po to, by wprawić się w nastrój przed depresyjny lecz po to by mieć ze sobą „towarzysza niedoli.” Zauważyłem też, że w pochmurne dni lubię rano użyć czegoś z wanilią, ambrą – po to, aby stworzyć wokół siebie pachnącą, rozgrzewającą kołderkę. Niektóre zapachy faktycznie mają właściwość ocieplania otoczenia. Zdają one egzamin szczególnie w zimne i wietrzne dni. Jesienią często ogarnia mnie melancholia – czy to w pociągu, czy w tramwaju, gdy patrzę na krajobrazy i ludzi, którzy migają mi przed oczami. Do melancholii dobieram zapach melancholijny, dekadencki, pachnący, jakby został nadgryziony zębem czasu. Mój faworyt w tej kategorii to Iris Pallida marki L’Artisan Parfumeur (niestety zaniechano już jego produkcji)
Mam też w swojej kolekcji zapach, który osobiście nazywam zapachem białem koszuli i czarnego krawata. Mam tu na myśli zapach Prada Infusion d’Homme. To mój ulubieniec w dni egzaminów. Już nie jeden raz podtrzymywał mnie na duchu i dodał odrobiny pewności siebie.
W sztuce doboru perfum można przekształcić hasło „jesteś tym, co jesz” w „jesteś tym, czym pachniesz” przy czym pachnieć można za każdym razem inaczej. Nie ośmieliłbym się powiedzieć, że perfumy są pewnego rodzaju maskami, pozwalającymi przybrać nam różnie wcielenia uwarunkowane charakterem zapachu. Raczej bym powiedział, że każde perfumy wydobywają z nas to co najlepsze, a my wydobywamy z nich, to co najlepszego ukrywa ich formuła. Perfumy budzą „ukrytego kameleona” w każdym z nas 🙂
Nie wiem czy da się stworzyć uniwersalny przewodnik po zasadach doboru perfum – raczej nie. Ja dobieram perfumy do nastroju, koloru ubrań, pogody, temperatury na zewnatrz i samopoczucia. Czasem mają uwydatnić dobry humor czasem zamarkować kiepskie samopoczucie. Mimo tych wszystkich zmiennych są pewne stałe zasady, którymi kieduje się podczas wybierania pachnideł.
Dom.
Dom to moja twierdza. W domu noszę w zasadzie to na co mam ochotę. To co inspiruje mnie na co dzień, w domu noszę często wiele zapachów na raz. Ponieważ nie wiele mam czasu sama dla siebie, wykorzystuje go na testowanie, mam wtedy nieograniczony dostęp do swojej próbkowej „spiżarni”. Potrafię chodzić po kuchni przygotowując obiad w chmurze Petroleum lub grabić liście w Caleche Hermesa. Co akurat mam na sobie łatwo wyczuć w czuprynie mojego 4 letniego synka, który przytulając się „zbiera” to co mama założyła. Myślę, że moja pociecha wyrośnie na bardzo tolerancyjnego olfaktorycznie młodego człowieka.
Praca.
Sądzę, że w sytuacjach zawodowych nie ma dobrej, uniwersalnej zasady doboru perfum. Dużo zależy od charakteru wykonywanej pracy, jej rodzaju. Na co innego może sobie pozwolić artysta a na co innego makler giełdowy. Na pewno warto wybadać jak duży zapachowy „ogon” ciągnie się za nami. Osobiście jestem zdania, że w pracy o charakterze biurowym nie powinniśmy emanować zapachem dalej niż na metr odległości. Zapach pozostaje przy nas nie dalej niż na długość wyciągniętej na przywitanie ręki.
W pracy pohamowuje więc zapędy do noszenia zapachów ekspansywnych. Nie dość wydolna klimatyzacja i brak możliwości zmiany otoczenia sprawia, że jesteśmy czuli na chmury zapachowe. Staram się to uszanować i nie przysparzać koleżankom migren. Rewelacyjnie sprawdzają mi się zapachy Atelier Colognie- Rose Anonyme i Vetiver Fatal jak również zapachy Oliviera Durbano- Amethyste, Turquoise, Citrine. Dyskretne, eleganckie ale nie pozbawione charakteru. Są dni kiedy czuję się gorzej brak mi pewności siebie, zaspana ledwo docieram do biura. W takie szare dni chcę się otulić ciepłem i słodyczą, wybieram Coromandel, Gaiak oraz Botrytis. Raz na jakiś czas zakładam pod rękaw marynarki kilka kropel Agarowych kompozycji. Oud pobudza umysł i ciało. Drzewne piękno pozwala w chwilach wolnego się rozmarzyć, odpocząć tak, żeby potem znów wrócić na pełne obroty.
Sytuacje nieoficjalne, wyjazdy, wieczorne wyjścia.
Nie ukrywam, że lubię „znaczyć” zapachem swoich perfum teren. Uwielbiam drzewne i orientalne wonie. Bez skrępowania zakładam przepyszną i bogatą Aziyade, czarne i gęste Black Afgano czy zmysłowy Oud Royal z prywatnej kolekcji Armaniego. W przeciwieństwie do sytuacji zawodowych nie oszczędzam aplikacji wychodząc z założenia, że jak ktoś nie lubi moich perfum nie musi ze mną przebywać. Pozwalam sobie całkowicie na egoizm w tej kwestii i wychodzę w chmurze zapachu (Wyjątkiem są miejsca takie jak teatr czy opera tu staram się aplikować ulubiony zapach dość oszczędnie). Prywatnie preferuje zapachy wyraziste, które służą jako swoisty podpis. Muszą być „jakieś”, można je kochać, można ich nie nienawidzić ale powinny być takie, żeby nie dało się być wobec nich obojętnym.
Aby dobrze dobrać zapach dla siebie lub innych trzeba się zagłębić w sferę nienamacalną 🙂
Zapytać co lubimy jeść , jak spędzamy czas , co nam sprawia przyjemność, radość. Myślę że ekspedientki z perfumerii mają już swoje sposoby aby dyskretnie nawiązać rozmowę i dowiedzieć się tych szczegółów a o resztę po prostu zapytać.
Ja uwielbiam delektować się zapachami. Wchodząc do sklepu z porcelaną i kryształami odczuwam przyjemny zapach , ten sam który czułam będąc w tym sklepie jako mała dziewczynka z mamą.
Nieraz delektuje się…uwaga… na stacji benzynowej , bo przypominają mi się wyjazdy wiosenne czy wakacyjne (podkreślając nieraz 🙂 . Zapachy zawsze mi gdzieś towarzyszą , a mój nos nie po zastaje obojętny . Dlatego dużo zapachów przywołuje u mnie miłe wspomnienia.
A na co dzień otaczam się spokojnymi, zwiewnymi, ciepłymi zapachami aby przynosiły mi optymizm. Ostatnie zauroczenie : Creed love In Black.
Trudna rozmowa staje się łatwiejsza, a randka – jeszcze milsza….
Lubię „znaczyć” zapachem swoich perfum teren…
Zapachy zawsze mi gdzieś towarzyszą…
Jesteś tym, czym pachniesz…
Odchodzę od schematów…
Polecam się wybrać do perfumerii jak jakiś etap w naszym zyciu się kończy lub zaczyna….
Zapach może także odzwierciedlać naszą osobowość…
Kwestia, czy pozostaniemy wierni to już inna sprawa…
Dziękujemy za inspiracje!
Perfumy są dobrze dobrane, jeżeli tworzą spójną całość z noszącym. Jego temperament, mowa ciała musi odpowiadać aurze jaką roztacza.Najważniejszy jest odpowiedni balans, a najgorsze co może się przytrafić to „za wiele”. Krzykliwa przeperfumowana baba to najgorszy koszmar wszechświata! Lub uber-macho, który zajmuje sobą całe miejsce, nawet jak milczy.
Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: czy chcemy z klientem stworzyć dla niego spójną aurę i pomóc mu dopasować zapach, czy tez pozwolić wybrać to, co lubi choć wcale do niego nie pasuje, kłóci się ze wszystkim.
Kolejny etap to dobieranie naszej półki zapachowej. Czasem wolimy delikatnie, a czasem lubimy z pazurem. Tak samo jak z ubraniami. Co innego na co dzień, dopasowującego się do klienta i tworzącego z nim całość, a co innego na wieczór, coś co podkreśla najważniejsze cechy charakteru.
Nie ma udanej receptury na dobór perfum. Jedna pani ma przez całe życie jeden flakonik, który stale uzupełnia, ponieważ się z nim zrosła. Inna kobieta będzie przy zapachu 5 lat i potem diametralnie zmieni. Ktoś inny tego samego dnia zakłada inne kompozycje, bo i maski zakłada inne do innych ról.
Najważniejsze to dobrać zapach na tu i teraz. Bo jesteśmy tu i teraz i teraz mamy energię i moc na Nassomato!
Innego dnia Nassomato będzie dla nas zbyt wyraźne, nadszedł czas w życiu by przystopować, czas L’artisan, Annick Goutal. Sprawdźmy sami siebie – jak wygląda nasze życie, co najczęściej robimy, gdzie bywamy, jak żyjemy. Poznajmy siebie i pozwólmy doradcom poznać nas. Perfumy same do nas przylgną, a my będziemy z nimi szczęśliwi!
Prywatnie mam jedną zasadę – jeżeli coś nie krzyczy do mnie „teraz! weź mnie”, lub jeśli mnie nie intryguje i jeśli nie myślę nad tym potem długo w domu wąchając nadgarstek… to nie to.
Pół Quality krzyczy do mnie… Drugiego pół nie wąchałem.
T.
Zapachy, wonności nadają sens życiu pobudzając zmysły człowieka. Trzeba je powoli odkrywać w swoim życiu m.in. podróżując, poznając inne kraje, ludzi. Każde z nich ma swoisty, pełen niespodzianek bukiet, taki, który potrafi nas uwieść jak nikt inny. Zjawia się znikąd i kusi, przyciąga, inny prowokuje, odurza i sprawia, że przenosimy się w czasie.
Każdy człowiek ma swoje ulubione takie, które sprawiają mu przyjemność, pozwalają wracać do miejsc, ludzi ważnych w jego życiu. Warto je odkrywać, wtedy mogą uzupełniać wzbogacać nasze życie.
A w niektórych przypadkach mogą być szczególnym zaproszeniem do marzeń. Są kraje, które szczycą się produkcją przeróżnych woności, tam rozkwita cały ich bukiet, jak z najpiękniejszych i barwnych kwiatów. Zmysłowy zapach lub delikatny, co kto lubi bądź wybierze dla siebie, daje nam wybór na całe życie lub na krótko, gdy zbyt szybko nas znudzi. Z zapachami w moim życiu jest jak z uczuciami albo się kocha, albo nienawidzi! Żadnych pośrednich emocji……Pachnidła to wspomnienia miejsc, ludzi, czasów, emocji tych dobrych i negatywnych także. Mocno reaguję na zapachy, wyczuwam je zanim ktoś w ogóle zastanowi się co, to się zaznacza, czai wokół nas – niestety, bo u nas nie zawsze są to miłe doświadczenia.
Jestem niezwykle wybredna jeśli chodzi o składniki perfum, powinny być magiczne, niezwykłe i rozbudzajace fantazję. Wiem, że perfumy pachną na każdej skórze inaczej, więc nie zdaję się na to co ktoś mi poleci….zawsze sama sprawdzam-oswajam zapachy. Mam bazę tych, które zawsze są obecne w moim życiu, ta baza jest sprawdzona i nieodzowna by mnie otulać w wybrane dni, towarzyszyć w ważnych momentach mojego życia. Kiedyś, gdy o piękne zapachy nie było tak łatwo jak dziś, gdy od nadmiaru możliwości kręci się nie tylko w nosie, ale w głowie, miałam zasadę, że zmieniałam zapach wraz ze zmianą partnera ……..Wtedy też, co prawda rzadko, ale jednak gościły na mej skórze esencje kwiatowe. Teraz już nie, żadne owoce, żadne kwiaty tylko orientalne składniki i przyprawy, akordy drzewne mile widziane, żywice i kadzidła. Mistrzem, który posiadł tajemną wiedzę łączenia tych niezwykłych ingriedencji jest dla mnie Serge Lutens, ale i bezimienni twórcy arabskich, ciężkich i zmysłowych perfum, gdy przemierzam orentalne krainy. To kocham! A nienawidzę, tych bez wyrazu i bez klasy pseudo zapachów, których jest mnóstwo wszędzie bo ich właściciele nastwili się na szybki zysk, który gwarantuje obezwładniająca reklama we wszystkich mediach. Wystrzegam się tego, co dostępne na wyciągnięcie dłoni i tego, co zachwyca wielu. Wolę być indywidualistką, tak w życiu, jak i w wyborach dotyczących wonnych cacek, które są jak klejnoty. Piękne tylko te, co trudno dostępne i pasujące do osobowości, stylu.
Odkrywam nowe urzekające wonności, połączone w jeden mocno przyciągający i cudnie komponujący się z moją aksamitną skórą zapach, pasuje do mnie, zasypia i budzi sie ze mną, by jednak podkreślać, to co wspaniałe i tworzyć nowe a tak oczekiwane fascynacje magicznym światem.
IVI
Z tęsknoty za życiem w pełni
Tęsknota, to ona właśnie kryje się w poszukiwaniu zapachu. Tęsknota za prawdą, za życiem w pełni, za radością, za podążaniem swoją drogą. Odkrywanie zapachu jest dla mnie odkrywaniem cząstki samej siebie, cząstki nieuchwytnej, tajemniczej, a tym samym bardzo poruszającej. Perfumy dotykają w nas głębi, czegoś pradawnego, budzą pamięć, która się już zatarła lub pragnienie, które dopiero się rodzi. Zapach przypomina mi o celu, o miłości, dodaje mi energii, motywuje do życia, podnosi mnie na duchu niczym wewnętrzny głos mądrości.
Poszukiwanie tych właściwych perfum to dla mnie prawdziwa przygoda, wsłuchiwanie się w akord zapachu i odpowiedź własnej duszy na ten dźwięk. Czy to jest harmonia? Czy ten dźwięk mówi do mnie, czy on jest o mnie? Czy to właśnie tego potrzebuję? Czy w tym zapachu to naprawdę jestem ja? Czy on wyraża to, o co mi chodzi, a czego nie potrafię wysłowić? Czy z nim będzie mi dobrze?
Odkąd pierwszy raz odwiedziłam Perfumerię Quality i dowiedziałam się, w jakich perfumach byłoby mi do twarzy, spojrzałam na siebie od zupełnie nowej strony – jakże trafnej! Dobrze mi z tym nowym obrazem siebie samej, czuję, że jest on autentyczny i mówi o tym, czego w sobie nie dostrzegałam wcześniej! To niezwykłe, że przy pomocy zapachów mogę doświadczyć siebie samej na nowy sposób. Od tamtego momentu bardzo uważnie dobieram perfumy, nie kieruję się już prostym stwierdzeniem „ładny zapach”, „podoba mi się”. Takich zapachów ładnych jest mnóstwo, ale nie tego już szukam, nie o „ładność” mi chodzi.
Teraz chcę być naprawdę sobą, coraz bardziej autentycznie i w pełni. Dobierając zapach, dobieram go do marzeń, które znam tylko ja, do obrazów, które wywołują we mnie wzruszenie, do miejsc, w których przebywając czuję radość i oddycham pełną piersią, do muzyki i dźwięków, które wywołują moją duszę z ukrycia.
Pozdrawiam serdecznie i świątecznie!
Per-fumee,tłumaczenie-przez dym.To prawda,otaczające nas perfumy tworzą wokół nas niewidzialną zasłonę.Możemy się za nią ukryć a także odsłonić to co chcemy.Specjaliści od aromaterapii wykorzystują zapachy do leczenia ciała i duszy..I to też prawda-kobieta ubrana w odpowiedni zapach może przyciągać uwagę innych osób,a sama czuje się piękna i pełna energii.Zapach jest jak kochanek,należy z nim się przespać i pobyć parę dni.Tak tak -trzeba sprawdzić jak będzie zachowywać się wieczorem,a jak o poranku.Czy otuli nas czułością wieczorem a o poranku będzie pełen energii i nie obudzimy się z bólem głowy.Perfumy dają poczucie czegoś,czego nie potrafię nazwać.To jest właśnie ich magia.Czuję się lepsza,mądrzejsza,ładniejsza i pewniejsza siebie.Przy ostatniej wizycie w Perfumerii Quality właśnie jedne z nich zauroczyły mnie.Odette -Carlii Fracci -to one.Pobyłam z nimi parę dni i wiem ,że to trafny wybór.Są po prostu magiczne.Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego wyboru przy dobieraniu perfum.
Sztuka doboru perfum…. tak jak w tańcu – jeden krok w przód i dwa w tył. Po chwili, znów dwa w przód. Blisko coraz bliżej. Wspólne wirowanie, aż do zawrotu głowy, aby w końcu poczuć harmonię i pełne zespolenie…
Sztuka doboru perfum może być i łatwa i trudna. Wiele zależy od osoby, która dobiera czy której dobieramy i jej otwartość na wyrażanie samej siebie. Są osoby, które mają swój signature scent i niechętnie eksperymentują, czując się dobrze w tym, co sprawia, że czują się bezpiecznie, zachowawczo. Kocham za to eksperymentatorki, które wiążą się z zapachem zależnym od własnego nastroju, fantazji, okresu w życiu czy pory dnia. Oba przypadki wprawne oko sprawnie wychwyci 🙂 to jak woda i ogień – niezależnie od preferencji olfaktorycznych. Jest jeszcze jedna ważna rzecz przy doborze perfum – otoczenie 🙂 miejsce, w którym poznajemy zapachy. Nienawidzę testowania perfum „w biegu” w miejscu, gdzie czuję się jak podróżny na peronie pomiędzy mijającymi się pociągami. A takie zwykle są perfumerie sieciowe – pełne gwaru, pomieszanych zapachów – nieporozumienie. Jak już mamy takie „bezpieczne i neutralne” miejsce to możemy przystąpić do poznania zapachu. Który zespoi się z przyszłą właścicielką i będzie podkreślał jej aurę, charakter, żywioł, humor. Niby niewiele a jednak tak wiele 🙂
Przede wszystkim nos, bo zapachy odczuwamy inaczej, po drugie pora roku, po trzecie pora dnia, a po czwarte nastrój i to wszystko, bo wybieramy co lubimy i w czym, z czym dobrze i pięknie się czujemy 🙂
Może to mało poetyckie, ale z doborem perfum to dla mnie jak z doborem torebki: chociaż podoba mi się ich wiele, ciężko znaleźć mi taką, która jest „uszyta na miarę” – czyli pasuje nie tylko do kreacji, ale też do mnie samej. A jak wie każda kobieta (i pewnie większość panów), torebek należy mieć przynajmniej kilka, bo tak damskie stroje, jak i damskie nastroje, zmieniają się jak w kalejdoskopie. Tutaj sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, bo czy znalezienie kilku ideałów nie jest trudniejsze, od znalezienia jednego? Fakt faktem: legenda głosi, że są kobiety, którym wystarcza jedna torebka, i osoby, którym wystarcza jeden zapach… Ale ja nie należę ani do jednej, ani do drugiej grupy.
Kiedy z małej dziewczynki zaczęłam zmieniać się w młodą kobietę, mój tato sprawił mi pierwszą buteleczkę z wodą toaletową. Zapach był lekki, dziewczęcy, kwiatowo-owocowy. Pasował. Ale jak każda nastolatka, zmieniałam się i to błyskawicznie – tak zaczęła się moja przygoda z szukaniem „tych jedynych” (bo, jak już pisałam wyżej, „ten jedyny” to dla mnie w przypadku zapachów o kilka za mało…). Znalezienie ich – a jestem pewna, że nie odnalazłam jeszcze wszystkich – zajęło mi dobrych parę lat, w końcu najpierw musiałam odnaleźć siebie. To fascynująca, ale niełatwa podróż – na mojej półce jeden po drugim pojawiały się zapachy, które wydawały mi się śliczne, a po paru miesiącach nie mogłam odnaleźć już w nich tego początkowego uroku. I nawet jeśli pasowały do mnie, to tylko zewnętrznie – wracając do porównania do torebek, nie były właściwie dobrane do mnie: choć pasowały do sukienki, nie mogłam „zmieścić w nich” tego, co chciałam. Wciąż takie zapachy się pojawiają, chociaż teraz staram się kupować buteleczki mniej impulsywnie – bardzo rzadko zakochuję się od pierwszego wejrzenia, muszę kandydata dokładnie poznać, zużywając przynajmniej jedną próbkę. Wnętrze to jednak nie wszystko – znów, tak jak w przypadku torebek – przekonać musi mnie do siebie całość: zawartość buteleczki, wygląd flakonika, nazwa, sposób promocji… Dopiero wtedy daję się kompletnie uwieść.
Moim zdaniem żeby dobrze dobrać dla siebie zapach, trzeba dokładnie poznać nie tylko jego, ale przede wszystkim siebie, swoje potrzeby, swoje upodobania – i to nie poznać je raz na dobre, a poznawać je na bieżąco, bo przecież się zmieniają. Warto wiedzieć, jakie nuty dodają nam pewności siebie, jakie uspokajają, jakie leżą na nas jak druga skóra i tak dalej… A może też warto zastanowić się, które zbliżają nas do tego, jacy chcielibyśmy być? To ma szansę być bardzo inspirujące. Zawsze ciekawe są też dla mnie uwagi innych, lubię dać się zaskoczyć, jaki zapach ich zdaniem by do mnie pasował – tutaj niezastąpiona jest nie tylko wizyta w perfumerii, ale i wciągnięcie nieco w temat swoich bliskich.
Jak w sztuce bywa , wazny jest warsztat w tym przypadku pewne kryteria doboru perfum oraz fantazja intuicja-czyli kreatywnosc.
Mysle , ze w doborze perfum jak i stroju do wlasnej osobowosci potrzebna jest pewna wiedza baza- kryteria ,plus intuicja- Nasz węch i odczucia z tym zwiazane.Te dwa elementy pozwola nam wlasciwie i trafnie dobrac perfumy ktore beda podkreslac Nasza osobowosc i ” znaczyc terytorium …:-)
Mariella
„STYL TO SKRAPIANIE SIĘ PERFUMAMI, ZANIM ZJEM KOLACJĘ…”
Jestem minimalistką.
Usunęłam z życia wszystko co niepotrzebne, by dostrzec nowe perspektywy, oddać się swoim pasjom, zyskać inny, głębszy sens działania. Nie chodziło mi o dążenie do doskonałości, lecz o wzbogacanie życia. Robienie czegokolwiek z wyczuciem stylu powoduje, że moje życie staje się nieskończenie bogate, dostrzegam i doceniam to w każdej minucie. A styl to skrapianie się perfumami, zanim zjem kolację..
Mając mało rzeczy, mogę poświęcić więcej czasu swojemu ciału i duszy. Odpowiedni zapach perfum karmi te przeciwności. Dobór pachnidła – brzmi jak nauka – polecam czynić wieczorem, kiedy jesteśmy już wyciszeni. Dusza powinna wówczas być wolna a dom miejscem odpoczynku i niekończącym się źródłem inspiracji. Przebywając w ciepłym przestrzennym pomieszczeniu perfumuję pięć miejsc na moim ciele (odniesienie do pięciolinii), tj. dekolt, wierzch obu dłoni (bo tam najbardziej widoczne są żyły), kark oraz włosy. Czynię ten rytuał przez minimum 7 dni.
Mówi się, że nos rano lepiej wykazuje percepcję, ale według mnie jest to indywidualna sprawa. Relaks sprawia, że wszystkie nuty wieczorową porą odbieram lepiej, wyobraźnia działa natychmiastowo, podsuwając najpiękniejsze obrazy, o jakich boję się nawet śnić…
Pośpiech, niska temperatura lokum, hałas, nadmiar propozycji zapachowych to najgorsi doradcy. Ja koncentruję się na chwili obecnej, jest wystarczająco bogata sama w sobie, jest wyjątkowa, w pewnym sensie nieprzemijająca… Mam zaufanie do składników klasycznych: ambra, piżmo, drzewo sandałowe, wanilia, które dają dowody swojej jakości w ogromnej trwałości. Tego szukam w propozycjach producentów.
Uczucie prawdziwego luksusu w trakcie testów danego zapachu to pierwsza oznaka, że powinniśmy zatrzymać to piękno, bo właśnie ono zaprasza nas do kontemplacji, pochłania nas całkowicie, jest w naturalny sposób pociągające, zapewniając przyjemność.
Podaję w głęboką wątpliwość następujące stwierdzenie: „jeśli po godzinie od aplikacji perfum wciąż czujesz ich zapach to znaczy, że nie są dobrze dobrane i inni też go czują”. Nonsens. Dla mnie to wskazówka, by ewentualnie następnym razem użyć ich mniej. Jednakże nie zawsze o tym wiemy, perfumy zdradzają pewną tajemnicę. Czasem korzystamy ze wzorca (np. ojca czy matki swojej drugiej połówki) i tworzymy idealny obraz swojej osoby, faworyzujemy zapachy w zależności od stopnia zbliżania się do rzeczonego ideału. Nie zdajemy sobie wtenczas sprawy, że w taki sposób uperfumowani, jesteśmy niczym otwarta księga. Zatem powoływanie się na określony wzór pomocne w doborze pachnidła wcale nie jest, winniśmy pamiętać o naszej indywidualności.
Powiedzcie sobie, że dobrze dobrane perfumy oznaczają wyzbywanie się nie tych uczuć, których pragniecie, ale tych, co nie dają Wam szczęścia.
Katarzyna Zamielska
Dla mnie ważnym kryterium przy wyborze zapachów jest ich zdolność do wprawiania mnie w dobry nastrój, ale też pozostawianie mi miejsca na oddech, w trudnych chwilach.
Musi to być zapach który nie przytłacza, nie osacza, trwa dumnie z boku, jest wiernym kompanem niedoli. Tutaj w tej roli świetnie się sprawdza Tea fot Two. Mój wentyl bezpieczeństwa.
Sztuka doboru perfum. Na samym początku rozważań, warto zastanowić się nad słowem „sztuka” zawartym w tym zdaniu. Dla każdego, kto głębiej zanurzył się w świat wonnych esencji, słowo sztuka nie będzie zaskoczeniem. Natomiast ktoś, kto perfum nie traktuje do końca poważnie, może się żachnąć: „A cóż to za sztuka? Ani to Chopin, ani Picasso.” Warto więc z całą stanowczością powiedzieć, że dobór perfum to sztuka arcytrudna. Nie raz zdarzało mi się widzieć w sieciowej perfumerii człowieka, który wraz ze swoją partnerką wąchał dziesięć blotterów naraz, by już po 15 minutach wyjść z nowym nabytkiem. Ciężko komuś takiemu wytłumaczyć jak skomplikowanym i złożonym procesem jest wybór właściwego zapachu i jak powinien to robić. Przyznam się na samym początku moich rozważań, że na obecnym etapie swojej perfumeryjnej przygody, nie jestem w stanie w ten sposób perfum wybierać. Miałem ostatnio okazję robić zakupy po atrakcyjnych cenach na lotnisku i było to dla mnie przeżycie trudne. Byłem po prostu totalnie zdezorientowany. Dlatego jestem wdzięczny za takie miejsca, gdzie mogę kupić próbkę i na spokojnie przetestować ją w domu. Bez pośpiechu. We własnym rytmie. Tyle razy ile tylko potrzebuję, żeby nabrać pewności. Pewności, że z danym zapachem rozumiemy się w stu procentach.
Żeby wiedzieć jak dobierać perfumy, trzeba uświadomić sobie prostą właściwość jaka dotyczy każdego zapachu. Otóż perfumy inaczej pachną na blotterze i na naszej skórze. Ponadto aplikacja perfum na różnych częściach naszego ciała daje inne efekty. Związane jest to chociażby z ciepłotą organizmu i grubością skóry w danym miejscu. Jest jeszcze jedna ważna rzecz. Zapach się rozwija, zmienia. Jest to też zależne od danej osoby. Dlatego nie powinno się dokonywać zakupów jedynie na bazie testów bibułkowych, ani wąchając zapach na kimś innym, ani też po kilku minutowych testach w perfumerii. Nie grozi nam wprawdzie totalne rozczarowanie, choć i takie może się zdarzyć. Jednak po co przeznaczać pieniądze na całą butelkę danego zapachu, który nie będzie do końca takim wielkim oczarowaniem na jakie liczyliśmy, skoro za te pieniądze można kupić cały arsenał próbek i wybrać zapach, którym będziemy się długo zachwycać?
Jak więc testować zapachy, żeby robić to dobrze? Pierwsze co przychodzi mi na myśl, to najbanalniejsze co tylko mogę powiedzieć. Trzeba polubić poznawanie nowych zapachów. To musi być coś, co lubimy robić. Coś, na co damy sobie czas. Coś, co będzie nam sprawiać radość w życiu. Po prostu. To pierwszy i chyba najważniejszy krok, aby dobór perfum stał się dla każdego z nas prawdziwą sztuką.
Druga sprawa, to wspomniane już wcześniej testy na naszej własnej skórze. Testy blotterowe mogą służyć jedynie za ich uzupełnienie, lub wstępną selekcję zapachowych kompozycji. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie kupić jakiegokolwiek zapachu, bez przetestowania go na mojej własnej skórze. Gorąco namawiam wszystkich, którzy to przeczytają, aby tak samo było w ich przypadku. Podam tutaj drobny przykład – Aziyade od Parfum d’Empire. Otóż w Internecie można przeczytać naprawdę przytłaczającą większość opinii, że na mężczyznach ta kompozycja pachnie po prostu źle. Gdybym kierował się jedynie testem blotterowym, to prawdopodobnie odpuściłbym sobie ten zapach. Natomiast na mojej skórze Aziyade prezentuje się w tak cudowny sposób, że jest jednym z tych zapachów, które naprawdę kocham. Rozumiemy się kompletnie – zarówno pod względem projekcji, trwałości jak i kompozycji. Jasne, że Aziyade nie pachnie na mnie tak, jak na kobietach. Ale też nie pachnie na mnie tak, jak na większości facetów. Skąd miałbym to wiedzieć, gdybym nie przetestował zapachu na swojej skórze?
Po trzecie – czas. Skoro perfumy się zmieniają, to jak możemy je ocenić po pięciu minutach noszenia? Szczególnie, jeśli zapach trwa na skórze solidne dziesięć godzin. Odpowiedź jest prosta – nie możemy. Dlatego musimy dać sobie czas na poznanie zapachowej kompozycji. Nie spieszmy się, nie denerwujmy, że coś nam umknęło. Powtórzmy testy tyle razy, ile tylko uznamy za konieczne. To my nosimy dany zapach i to my musimy być pewni, że jest tym czymś, co nas uzupełnia.
Warto też wiedzieć, że pomimo popularyzacji nadgarstka, jako miejsca odpowiedniego dla testowania zapachów, miejscem bardziej odpowiednim jest wewnętrzna strona zgięcia łokciowego. Przysparza to czasem kłopotów, szczególnie zimą, kiedy gruby sweter ciągle zsuwa się na miejsce aplikacji zapachu, ale czego się nie robi dla sztuki. Często mówi się też o tym, że zapachy lepiej testować z rana, kiedy nasz nos jest wypoczęty. To prawda, jednak biorą pod uwagę, że trzeba pracować i załatwiać różne sprawy, nie zawsze taka aplikacja zapachu w celu testowym z rana jest możliwa. Proponowałbym na początek wieczorem, kiedy już wrócimy z pracy, testować zapach na zgięciu łokciowym, a później, odpowiednią dla nas porą, zaaplikować go globalnie z samego rana. Tym sposobem jesteśmy też w stanie przetestować zapach dwojako. Raz zagłębiając się w jego kompozycję, następnie ogólnie, odnotowując jakie wrażenia daje nam z codziennego obcowania z sobą.
Na koniec chciałbym przełamać kilka tabu dotyczących zapachów. Na pierwszy ogień idzie teza, że cytrusy są na gorące miesiące, a perfumy cięższe na zimne. Z jednej strony coś w tym jest, z drugiej bardzo łatwo możemy w cieplejsze miesiące obcować z kompozycjami mocniejszymi. Jak? Wystarczy bardziej oszczędna aplikacja. W tym roku wybrałem się do pewnego bardzo upalnego kraju, gdzie miejscowe kobiety używały bardzo ciężkich perfum. Byłem nieco zaskoczony, szczególnie faktem, że bardzo takie połączenie mi się podobało. Nie warto więc się przejmować tym, że jakiś zapach jest zbyt mocny na lato. Trzeba po prostu zadać sobie pytanie: ile muszę zaaplikować, żeby nie zamęczyć swojego otoczenia. Oczywiście warto mieć w arsenale kilka zapachów, dopasowanych do różnych okazji, czy pór roku. Jednak warto sprawdzić samemu czy dany zapach faktycznie będzie za mocny na upalne lato, czy jednak oszczędna aplikacja sprawi, że zaprezentuje się on nam w zupełnie nowym świetle. Są przecież osoby, które zapachów cytrusowych nie lubią. Czy to znaczy, że w lato robią sobie przerwę od perfum? Poruszyłem tutaj jeszcze jedno zagadnienie. Mianowicie, perfumy są jednak takim dodatkiem, który w sposób znaczący wpływa na osoby z którymi przebywamy. Warto więc oszczędzić współpracowników, aby przez osiem godzin nie musieli obcować z zapachem, którego nie znoszą. Cały czas równocześnie, używamy perfum dla siebie samych, prawda? To trudne zadanie, aby pogodzić wyczuwanie na sobie ulubionej kompozycji przez długi czas i jednocześnie nie zamęczyć otoczenia. Dlatego też, nie sam dobór perfum jest sztuką, ale i ich używanie.
A ile flakoników powinniśmy mieć w swojej kolekcji? To kolejna sporna kwestia. Znajdziemy osoby, które są istnymi minimalistami. Starają się mieć kilka zapachów i używać ich w sposób rotacyjny. Są też takie, które mają kilkadziesiąt, a nawet i kilkaset flakoników w swojej kolekcji. Osobiście jestem zdania, że kilka to minimum. Musimy mieć przynajmniej kilka zapachów – jakiś bardziej stonowany, do pracy; głośny, na wieczorne wyjścia; przytulny, na spotkania z ukochaną osobą; niespotykany i dopasowany do nas w stu procentach, jako nasz zapachowy „podpis”. Warto też mieć coś odpowiedniego do klimatu w którym żyjemy, coś na niepogodę i coś co rozgrzeje nas w zimowe wieczory. Ale trzeba pamiętać, że im więcej mamy zapachów, tym wcześniej musimy rano wstać z łóżka, żeby wybrać coś na dany dzień.
Osobną sprawą jest wybór perfum dla drugiej osoby. Tutaj nic nie zastąpi idealnej znajomości drugiej osoby i jej gustu. Osobiście, dla kogoś, kogo mało znam, zwyczajnie bałbym się kupować perfumy. Już lepszym pomysłem mógłby być jakiś zestaw próbek, jak np. ten od Amouage. Jeśli zaś znamy drugą osobę na tyle dobrze, że nie boimy się dla niej kupować zapachów, to nie mogę w tej kwestii nic powiedzieć ani doradzić. Ponieważ to właśnie nasza wiedza na temat drugiej osoby jest niezbędna, żeby sprawić komuś cudowny, pachnący prezent.
Wesołych, zdrowych, spokojnych i pachnących Świąt dla wszystkich!
Szymon
Dziękujemy za fantastyczne wpisy i czekamy na więcej. Nasz wybór będzie makabrycznie trudny!
ja swoją technikę opracowałam na podstawie kobiecego instynktu. Powiem szczerze że mam swoistego nosa do zapachów i zawsze kieruje się przy wyborze intuicją, która jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Normalnie mam tak że cokolwiek kupuje to kupuje oczami, więc flakony mają dla mnie duże znaczenia im bardziej intrygujący tym szybciej po niego sięgnę by zapoznać się zapachem aczkolwiek nigdy nie kupiłam perfum tylko ze względu na zapach. Perfum musi mieć to coś, co przy pierwszym naszym spotkaniu stworzy magiczną atmosferę a ja będę miała ochotę intrygująco westchnąć „wow” :]
Moje poszukiwanie perfum tak naprawdę rozpoczęło się od poznania niszy. Oszalałam i chciałam poznać wszystko. Potem przyszło uspokojenie i krok po kroku poznawałam coraz nowsze zapachy i przy okazji poznawałam siebie od nowa. Okazało się, że dobieranie niszowych perfum jest jak „psychologia osobowości”.
Moją największą miłością jest oud i głównie tym kieruję się w doborze perfum choć sięgam również po inne nuty zapachowe.
Perfumy to nie tylko zapach, ale i harmonia z naszą skórą. Zapach to nasze drugie ja 😉 Jest jak muzyka dla duszy.
Jak będę pachniała danego dnia zależy od mojego nastroju, pory dnia czy pory roku. Latem wybieram lekkość i świeżość na przykład Annick Goutal Ninfeo Mio natomiast zimą lubię otulić się zapachem, więc mój wybór pada na przykład na M. MICALLEF Vanille Orient lub HISTOIRES DE PARFUMS Ambre. Choć przyznaję, że nie trzymam się sztywno reguł w dobieraniu perfum. Pozwalam sobie na szaleństwo bo dobieranie perfum to również pachnąca zabawa, którą bardzo lubię. Kiedy poznaję zapach często chodzę z nosem przy nadgarstku 😉 Mój mąż już przyzwyczaił się do moich dziwnego zachowania jak i przedziwnych zapachów.
Perfumy to podkreślenie naszej osobowości, więc w doborze perfum kierujmy się naszymi upodobaniami a nie modą czy reklamą i nie bójmy się eksperymentować.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dobierając perfumy czekam aż odsłoni się ich drugie dno, nie wystarczają mi pierwszoplanowe nuty. Dopiero, kiedy drugi akord mnie zaintryguje i zachwyci, kiedy poczuję w nim dynamikę i harmonię perfum, to przyglądam się im bliżej. Lubię sprawdzić, co się dzieje z zapachem po całym dniu, czy zostaje po nim ślad na skórze, na koszuli, na swetrze. Potrzebuję, żeby zapach mi towarzyszył, żeby był i trwał.
Lubię, kiedy zapach perfum się zmienia, odsłania nowe wątki, kiedy nie jest jednoznaczny, lecz wibruje na skórze i zmienia odcień. Obserwuję też, jak na perfumy reaguje moja żona – czy zapach ją intryguje, czy sprawia jej przyjemność, czy ją przyciąga. W pewnym sensie dobrze dobrany zapach zbliża nas do siebie.
Sztuka doboru perfum to też sztuka wyobrażenia sobie osobowości zapachu. Czasem kiedy testuję zapach perfum, potrafię wyobrazić sobie, jaka osoba mogłaby go nosić. Wyobraźnia podpowiada mi obraz człowieka, stylu bycia i charakteru. Zupełnie inną woń kojarzę z osobą delikatną, a inną z kimś o gwałtownym charakterze, odmienne perfumy pasują do młodej dziewczyny, a inne do kobiety dojrzałej. Jednak niezależnie od tych skojarzeń, którymi można się kierować, najważniejsze jest, aby samemu mieć pełne przekonanie, że znalazło się właściwy, niepowtarzalny i osobisty zapach. Musi coś zaiskrzyć, dopasować się jak odpowiedni element w układance.
Perfumy … zapach naszej duszy . Aby wyrażał naszą prawdziwą osobowość powinien być idealnie dobrany .Niestety czasem można się pomylić i zamiast otoczyć się eteryczną aurą zmysłowości przyprawiamy się( i otoczenie )o nerwy i ból głowy .Dlatego niezwykle istotne przy wyborze perfum jest pierwsze wrażenie .Te pierwsze sekundy , kiedy impulsy docierają do mózgu. Jeżeli zapach nam się nie spodoba nie ma co na siłę wwąchiwać się szukając interesujących nut .Natomiast jeśli wywoła miłe wrażenie jak najbardziej należy się nim zainteresować.I tu zaczyna się kolejny etap doboru perfum .Zobaczyć jak pachną na naszej skórze , wszelakie papierowe paski i nasączane poduszeczki odpadają .Psikamy w miejsce o większej ciepłocie :kark, szyja, klata, za uszami lub nadgarstki.Podgrzana kompozycja intensywniej uwalnia wszystkie nuty .
Sprawdzajmy co jakiś czas jak zapach się zmienia ,i czy w dalszym ciągu jest dla nas przyjemny .To bardzo ważne ,żeby zapach odpowiadał nam we wszystkich etapach ,gdy wyczuwalna jest nuta głowy , nuta serca i nuta bazowa .
Kolejna rzecz to jaki dane perfumy wpływają na nastrój .Czy jest to to radosne uniesienie , zmysłowość , pewność siebie ,czy też nostalgia i melancholia. Bo nawet jeśli zapach nam się podoba a negatywnie wpływa na humor , nie jest to dobry wybór .
Kierując się tymi wskazówkami ja już swój ukochany zapach znalazłam .Kiedy nie mam go na sobie czuję naga . A kiedy nim pachnę jestem naprawdę sobą
Chyba większość osob zgodzi się z teorią, że nie „szata“ zdobi czlowieka. Jeśli chodzi o zapach jest dokładnie odwrotnie. Człowiek mało przyciągający charyzmą, elokwencją i wyglądem może nas ująć zapachem, do którego można dopowiedzieć sobie wszystkie z powyższych. Dlatego wybór zapachu jest tak istotny. I dla „nosiciela“ i dla odbiorcow. To, że jest istotny, nie znaczy, że dla mnie rządzi się jakimiś szczególnymi prawami. Zapach i skojarzenia są dla każdej osoby tak wielowymiarowe i indywidualne, że ciężko kierować się czymkolwiek innym niz własną intuicją. Oczywiście, sa kryteria jak znaczenie teritorium, przyciaganie – odstraszanie (które sprowadzają do dość pierwotnego i „zwierzecego“ poziomu percepcji ) są kierunkiem, ale decyzja o wyborze zapachu to nie szereg kategorii płeć/pora roku/pora dnia/praca/impreza a łapczywe i zaborcze „wciaganie“ zapachu i ucieczka w jego i swoja własną opowieść. Tak to czuję 😉
Czy potraficie sobie wyobrazić materię bardziej fascynującą, pociągającą, zmienną i tajemniczą niż kobieta? Dokładnie… właśnie takie są perfumy. Po chwili zastanowienia przyznacie mi rację. Proszę sobie przypomnieć swoje doświadczenia z najróżniejszymi pachnidłami na przestrzeni lat. Mamy przypadki płomiennej fascynacji, która z biegiem czasu przerodziła się w oziębłość. Mamy uczucia trwałe jak skała, które powoli kształtowały się w nas niczym diamenty wewnątrz ziemi. Co więcej – doświadczamy miłości, której ziarnem była czysta nienawiść. Zdrady, rozstania, powroty, szukanie nowych, często dziwnych doznań… czy jakakolwiek dama byłaby nam w stanie to wybaczyć ? W przeciwieństwie do realnego życia, świat perfum wręcz domaga się, aby nie panowały w nim żadne reguły. Próbuj, szukaj, kombinuj – hedonistyczne podejście, które często bywa zgubne w prawdziwym życiu, tutaj staje się drogą do raju.
W perfumeryjnym edenie jedynym drzewem poznania dobra i zła i jest nadmierna aplikacja zapachu. Jest to granica, której nie można przekraczać. Co dla Ciebie stanowi podróż życia, dla osoby obok może być drogą do Mordoru. Pozwól innym podążać własnymi szlakami. Nie zabierajmy nikogo z sobą gwałtem i przemocą!
Nie mogę, nie chcę i nie potrafię szufladkować się w obrębie grupy konkretnych zapachów. Po kres mych dni będę chłonął, próbował, eksperymentował, wciąż będę szukał swego pachnącego graala, którego daj Boże, nigdy nie odnajdę. Wtedy skończy się cała piękna przygoda i nastanie – o ironio – pustka.
Podobno, z zapachami jest jak z butami, nigdy ich za wiele. Ja ciągle eksperymentuję i szukam takich, które będą przywoływały pozytywne emocje, i w których się zakocham na zawsze.
Ale, dopasowanie odpowiednich perfum to wcale niełatwa sztuka. Z tym właśnie mam niemały problem, gdyż wodzi mnie na pokuszenie całe spektrum różnych zapachów i tych jedynych ciągle nie mam.
Bardzo często o moim wyborze decyduje intuicja, emocje oraz stan duszy. Odniesienie do kontekstu sytuacyjnego ma mniejsze znaczenie, ale, osobiście, inaczej wolę pachnieć latem a inaczej zimną porą. Moją alternatywą dla bukietów zapachowych letniego ogrodu lub łąki są tajemnicze, wyrafinowane, wzmocnione orientalnymi akordami kompozycje. Lubię, gdy z jednej strony one podkreślają moje ego i wyznaczają granice a kiedy indziej- gdy odsłaniają tajemnicze „opowieści”.
Myślę, że prawdziwym wyzwaniem jest dobranie takiego zapachu, który idealnie leżałby na skórze, a otulając ciało, sprawiałby poczucie wyjątkowości, intrygującej i nieuchwytnej aury. Taki magiczny koktajl bez wątpienia musi mieć niepowtarzalną moc! Ja nie oczekuję niczego więcej:-)
Pozdrawiam świątecznie, Nina
To ciekawe, jak świat „smakować” możemy węchem i na tenże świat również wywieramy wpływ naszym własnym zapachem – naturalnym zapachem ciała: spracowanego, zakochanego, rozleniwionego, zestresowanego, radosnego, tęskniącego… lub naturalnym zapachem, w którego esencję wpisuje się wybrany przez nas (świadomie, bądź mniej świadomie) zapach perfum… Faktycznie, sztuką jest zgrać ze sobą to, co stanowi istotę nas samych z zapachową kompozycją wykreowaną przez któregoś z olfaktorycznych wirtuozów.
Oczywiście można tę sztukę pozostawić specom od reklamy danych marek, którzy zapewniają, że tylko ta i żadna inna kompozycja zrobi z nas prawdziwe kobiety/wiecznie młode uwodzicielki/ kuszące wampy lub prawdziwych mężczyzn/energicznych zwycięzców/wspaniałych kochanków i w ogóle – ludzi sukcesu. Wszyscy znamy te marketingowe chwyty i często z braku inicjatywy czy po prostu dla świętego spokoju (bo pachnienie czymś jest w dobrym tonie) – dajemy się nieco ekhemm… powodzić za nos. I co dalej? No cóż, emanujemy takim samym zapachem, jak jedna trzecia koleżanek, kolegów z pracy, uczelni, jak spora część widzów w teatrze… I nawet jeśli topowa kompozycja inaczej brzmi na różnych ciałach, wokół unosi się mocno unifikacyjna, dość nudna zapachowa aura.
I. MONOSCENTYCY
Jeśli jednak ktoś stwierdzi, że popularne i powszechnie noszone perfumy wyrażają go najpełniej, stanowią jego „drugą skórę” i w nich właśnie czuje się najlepiej? Jak najbardziej ma takie prawo, jednak najprawdopodobniej nie będzie miał ochoty na poszukiwania, które chyba dla wszystkich czytelników tego bloga są czystą przyjemnością generującą niesamowity przypływ adrenaliny, szczególnie na widok nowego flakonu czy podczas czytania opisu nut nieznanej nam jeszcze kompozycji. Wyobrażamy sobie jak ona może pachnieć jako kompozycja sama w sobie, a jak zaaplikowana w zgięcia łokcia, na nadgarstki, okolice szyi czy we włosy… Doskonale wiemy, że nie zawsze jest to ten sam zapach, i bardzo dobrze, bo adoptując go, sprzęgając z chemią naszego ciała czynimy go naszym własnym amuletem, odzwierciedleniem naszego nastroju, nieraz zakodowanym szyfrem opowieści o nas samych… Bo jeśli świadomie wybierzemy konkretne perfumy jako wyraz naszej osobowości, jednocześnie słać będziemy otoczeniu jeszcze jeden nasz osobisty komunikat (obok tego, który wyrażany jest przez określony ubiór, gesty, mimikę, ogólny wygląd).
Szkopuł jednak w tym, że często stajemy się bezradni wobec przeogromnego asortymentu pięknych dzieł zamkniętych w szkle… I tu zaczyna się sztuka wyboru, sztuka doboru perfum – naszych własnych, osobistych, tych, w których będziemy czuć się komfortowo, pewnie. Jeżeli szukamy „signature scent”: osobistego zapachu, poprzez który zechcemy być ogólnie rozpoznawani, decydujemy się tym samym na względne przywiązanie się do jednej kompozycji. Mam kilku znajomych, których jestem w stanie rozpoznać jeszcze zanim ich zobaczę, bo najpierw czuję ich obecność „w powietrzu”. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że pachną inaczej! To nie byliby do końca oni: gdyby moja czarnowłosa, charyzmatyczna koleżanka Magda zamiast nieodłącznym Black Cashmere zaczęła pachnieć czymś bardziej kwiatowym, lekkim, wiosennym, pewnie pomyślałabym, że w jej życiu nastąpiła… jakaś ważna zmiana. Gdyby mój dobry przyjaciel, Robert – zawsze elegancko ubrany, zawsze pod świetnie zawiązanym krawatem i z pieczołowicie ułożoną fryzurą, zamiast roztaczać aromatyczną woń Creed Royal Water (która nieodmiennie, dzięki temuż znajomemu kojarzy mi się z czystą, wyprasowaną koszulą), zacząłby pachnieć na przykład kubańskim cygarem, również byłabym skłonna przypisać tę zmianę czemuś istotnemu.
Zapewne zanim Magda i Robert znaleźli SWOJE zapachy, zanim stali się „monoscentykami” – monogamistami w świecie zapachów, upłynęło sporo czasu i mililitrów z różnych flakonów. Od kiedy znam Magdę, noszenie Black Cashmer (do czego podeszłam kilkukrotnie) mogę porównać do… przebierania się w Magdę;) Zapach jest bardzo intrygujący i naprawdę mi się podoba, ale budzi tak silne skojarzenia z koleżanką, że czuję się w nim nieswojo. Magda w odpowiedzi na pytanie, jak to się stało, że trafiła na te konkretnie perfumy i dlaczego przy nich została, powiedziała, że nie wyobraża sobie innego zapachu, który lepiej odzwierciedla ją samą: jest niejednoznaczny (niektórym kojarzy się z niebezpieczną, zatęchłą piwnicą, innym z magazynem drewnianych instrumentów, inni jeszcze odbierają go jako emanację kobiecej seksualności), ona zaś czerpie po trochu z każdego z tych skojarzeń: jest trochę nieobliczalna, zajmuje się ezoteryką, pięknie gra na skrzypcach, a do tego charakteryzuje się nietuzinkową urodą. Wszystko pasuje znakomicie! Robert po długich poszukiwaniach zdecydował się na Royal Water, gdyż dodaje mu energii, która w ciągłym zabieganiu o majętnych klientów jest nieodzowna, dodaje pewności siebie, podkreśla indywidualność (Creed to marka niszowa, z pewnością niewielu mężczyzn pachnie „królewską wodą”), jest nieszkodliwy dla otoczenia – nie jest ciężki, orientalny, duszący, świetnie nadaje się na biznesowe rozmowy, otacza go przyjemną, rześką cytrusowo-jałowcową aurą, pobudza i podsyca profesjonalizm. Zapach ten do tego stopnia „przyrósł” do Roberta, że pachnie nim także poza godzinami pracy, bez Royal Water byłby chyba zaledwie szkicem Roberta, którego znam;)
II. POLISCENTYCY
Ja zaliczam się raczej do „poliscentyków” (poligamistów w świecie perfum) – wciąż szukam, wciąż smakuję, ciągle niecierpliwie wertuję fora poświęcone zapachom, szczególnie tym niszowym, wypatruję nowinek w tej materii, zamawiam próbki… szukam tego jedynego, choć gdzieś w zakamarkach podświadomości tak naprawdę nie chcę go znaleźć, bo tym samym mogę pozbawić się tego wszystkiego, co z tymi ekscytującymi poszukiwaniami się wiąże;) Pozbawiam się tym samym bycia charakterystyczną także ze względu na swój indywidualny zapach, wiąż jednak pozostając charakterystyczna ze względu na to, że pachnę często inaczej… Znajomi czasami odgadują nuty zapachowe dominujące w perfumach, które aktualnie noszę, mówią na przykład: „pachniesz jak drzewiec, ale taki miły, przyjazny” – gdy noszę Arso Profvmvm Roma, lub „jakbyś wróciła z pirackiej potupai, na której rum lał się strugami, no, ale tak fajnie – fajnie” – gdy skropię się Frapinem 1697. Bawimy się w skojarzenia a mnie to niezmiennie cieszy, nawet gdy zapach wydaje się dla otoczenia dziwaczny.
Tych największych dziwaków na pewno nie wybiorę, gdy wybieram się do pracy, tam nie eksperymentuję. Spośród kilku flakonów, które mam w domu są te zarezerwowane dla sytuacji formalnych: nie chcę zwracać na siebie uwagi ze względu na mocny zapach, tak samo jak nie chcę tego robić ze względu na wyzywający ubiór. Jeśli w dzień roboczy nie mam czasu na zbytnie zastanawianie się „co na siebie… psiknąć” zawsze sięgam po Vanille Insensee Atelier Cologne: jest miło, przyjaźnie, słodycz wanilii jest jedynie zaznaczona i zupełnie niespożywcza, a wszystko uszlachetnia drzewna baza. Zapach ten niezmiennie poprawia mój nastrój, choć jeśli danego dnia potrzebuję większej mobilizacji, muszę się bardziej skoncentrować, wybieram kompozycje z nutą mięty, werbeny czy anyżu.
Na „podbój miasta” i wieczorny clubbing biorę coś zdecydowanego, wyrazistego, ogoniastego, wtedy jestem bardziej skłonna do eksperymentowania, otaczania się orientami w stylu Rose Oud Kiliana. Do teatru, filharmonii, do muzeum ubiorę się w tajemnicze kadzidła, żywice, w zapachy wyjątkowe, które jednak nie przeszkodzą pozostałym w kontemplacji sztuki skupiając ich uwagę głownie na sobie… Ważna jest więc umiarkowana aplikacja, do czego ostatnio wykorzystuję ostatnie już krople wspomnianego Frapina;) Czas, w którym nic nie muszę, kiedy wychodzę na samotne spacery, czy zaszywam się gdzieś w kącie domu z książką bywa czasem zapachów nostalgicznych, takich „przypominajek” o tych, których już nie ma w moim najbliższym otoczeniu, o wydarzeniach z przeszłości, kojarzących się z konkretnymi nutami, woniami. Zdarza się tak, że otwieram próbkę z kompozycją nieodparcie kojarząca się mi z tym czy czymś, za czym tęsknię. Oczywiście pogłębia to nastrój smutku, przywołuje zamazane obrazy wypierane na co dzień ze świadomości. Ale czasem dzięki temu działa oczyszczająco, odpieczętowuje jakiś zanieczyszczony wentyl.
Wszystko jedno, czy jesteśmy świadomymi siebie i wrażenia, jakie robimy na innych „monoscentykami”, czy goniącymi króliczka, aby nigdy go nie złapać „poliscentykami”, a może jesteśmy gdzieś pomiędzy tymi biegunami mając 3-4 charakterystyczne dla siebie zapachy i wciąż poszukując innych olfaktorycznych inspiracji, perfumy są w naszym życiu istotne. Na pewno nie są najważniejsze, ale dopełniają nasz wizerunek wobec siebie samych i naszego otoczenia. Możemy się nimi bawić, mogą być one swoistą manifestacją czy świadomie zakładaną maską. Opanowanie sztuki doboru perfum zawsze pozostanie sprawą osobistą, niezwykle subiektywną, ale jak każda sztuka wymaga praktyki i wiedzy, zarówno o składnikach w perfumach, jak i o sobie samych.
Życzę wszystkim ciepłego, rodzinnego świątecznego czasu pachnących świerkiem i mandarynkami;)
Nikt dotąd nie znalazł w sobie tyle olfaktorycznej mądrości, aby stworzyć przewodnik po urokliwym świecie perfum. Wśród festiwali zapachów próżno szukać drogowskazów, czy też innych, jasnych punktów, które pomogłyby znaleźć drogę w feerii aromatów.
Klucz trzeba odnaleźć w samym sobie. A to nie lada wyzwanie! Trzeba stać się głuchym na podszepty rozkrzyczanego otoczenia, które każe nosić słodkie truskawki, podczas gdy tobie bliżej do śliwki. Uwędzonej, w dodatku.
Zapach musi być kompatybilny, spójny z osobowością. Ale jak go odkryć? To łatwe i trudne zarazem. Powąchaj swój nadgarstek i zamknij oczy. Pozwól wyobraźni wykreować obraz, powoli zapełniający pustą przestrzeń. Spróbuj dostrzec każdy drobny szczegół. Poczuj temperaturę powietrza, smak, fakturę przedmiotów. Czy to twoje miejsce? Chciałbyś tutaj być? Pozwól, aby przesiąknęła cię jego atmosfera. Delektuj się nią powoli, nasyć zmysły i zapamiętaj nuty układające się w harmonijną całość. Czy umiałbyś, tylko jednym psiknięciem, tutaj powrócić? Odtworzyć z pamięci każdy element tej przestrzeni? Jeśli masz wrażenie, że pogubiony w szarej codzienności mógłbyś znów z łatwością odnaleźć w tym miejscu choćby najmniejszą cząstkę siebie, to oznacza jest to twój zapach.
Nie ma perfum doskonałych, pasujących do wszystkich.
Istnieją natomiast perfumy idealnie dobrane do konkretnej osoby.
Jeżeli dzięki swojemu zapachowi, odkrywasz Prawdziwego Siebie, to znaczy, że doskonale go dobrałeś.
Sztuka doboru perfum to droga przez dziesięć tysięcy szczytów. To droga przez życie.
Sztuka doboru perfum, w moim przypadku okazała się czystą poezją.
Halina Poświatowska pisze w jednym ze swoich utworów: „Dotknęłam kiedyś miłości miała smak gorzki jak filiżanka ciemnej kawy wzmogła rytm serca rozdrażniła mój żywy organizm rozkołysała zmysły…odeszła…” I tak było ze mną i z perfumami.
Na wstępie swojej przygody z perfumami, na początku niekończącej się drogi, od razu spotkałam mój ideał. Poznałam zapach, który stał się moją drugą skórą. Perfumy, które rozbudziły moją wyobraźnię, „rozkołysały zmysły” i przywiązały mnie do siebie, a potem…jak w wierszu „odeszły” – niestety zapach został wycofany z produkcji.
Z obawy o wyczerpujące się „zapasy”, z bijącym sercem, rozpoczęłam poszukiwania godnego zamiennika, naiwnie łudziłam się, że w magicznym świecie przeróżnych zapachów, w rozległej krainie olfaktorycznych czarów, spotkam coś, co zachwyci mnie w równym, bądź większym stopniu. Nie spotkałam. Przeżywałam beznamiętne romanse, krótkotrwałe zauroczenia, małe fascynacje i zawsze wracałam… A potem, nagle pewnego dnia zrozumiałam, że próbuję oszukać samą siebie, że John Galliano uważając, iż: „Perfumy są jak muzyka lub pamięć ludzka, zawsze pozostawiają swój obraz w umyśle. Zapach nie ma kształtu, koloru ani cech fizycznych, ale może uchwycić chwilę lub zatrzymać człowieka na zawsze” – ma rację. Zapach, który tak pokochałam, zniewolił mnie i po prostu zatrzymał na zawsze. Wybrał mnie.
Jest wiele kompozycji zbliżonych do siebie piramidą poszczególnych nut. Całe mnóstwo zapachów rozwija się w podobny sposób, fazy przebiegają mniej więcej podobnie, ale każda z tych kompozycji, na każdym ciele nabiera innego wyrazu i pachnie zupełnie inaczej…Działa mniej, lub bardziej „magicznie”.
Ludzie kierują się składnikami, nieodparty urok nut zapachowych wiedzie ich do lady sklepowej, wybierają perfumy w zależności od okazji, nastroju, czy pory roku, tymczasem cała sztuka polega na tym, że tak naprawdę to…zapach wybiera nas!
Perfumy wybierają sobie swojego właściciela, są kapryśne, manipulują nami, pachną na każdej skórze inaczej: albo rozkładają bogaty wachlarz dostarczający niezwykłych emocji, albo ukazują pozbawioną kolorów, wyblakła paletę, która wywołuje niesmak.
Jeśli jest tak jak w moim przypadku – pojawia się olfaktoryczny cud, perfumy, które wywołują dreszcz zachwytu i podniecenia, nie pozwalając o sobie zapomnieć, znaczy, że zapach dokonał wyboru, sztuka okazała się sukcesem i można pokusić się o gromkie brawa, jeśli jednak nadal trwa etap poszukiwań, stoimy na rozstaju dróg, najwyraźniej spektakl dopiero się rozpocznie, kurtyn pójdzie w górę…
I na tym właśnie moim zdaniem polega cała sztuka doboru perfum – wydaje nam się, że to my mamy decydujący głos, a tymczasem gramy w swoim własnym przedstawieniu…rolę drugoplanową.
Perfumy należą do drobnych przyjemności naszego życia. Wielu z nas posiada ich kilka.
Dobieramy je do humoru, do nastroju chwili,także do pory dnia i wykonywanej czynności.Świeży, lekki zapach wybieramy do biura, perfumy o nucie orientalnej na randkę czy wieczorne wyjście do opery, teatru czy imprezę.Także pora roku i pogoda wpływają na nasz wybór. Zapachy o ciężkiej, erotyzującej,orientalnej woni dobrze pasują w okresie jesienno-zimowym, lecz nie w upalne lato, gdzie za oknem mamy temp.ponad 30 stopni C w cieniu.
Dobrze dobrane perfumy pomagają nam w podkreśleniu naszej osobowości, w odnalezieniu dobrego nastroju, wzmocnieniu samopoczucia, wzbudzeniu zainteresowania czy wręcz pożądania.
Idealne perfumy to te, które doskonale harmonizują z osobowością użytkownika. Stają się swoistą drugą skórą, zapachem naturalnym, trudno rozpoznawalnym, niezależnie od tego czy jest to zapach dyskretny i mało znany czy wyrazisty i popularny.
Dobrze dobrane perfumy to takie, których cechy można wpisać pomiędzy tym, jaką osoba ich używająca chciałaby być, a jaką jest w rzeczywistości.
Perfumy są najtrwalszą formą pamięci i właśnie chyba w tym stwierdzeniu tkwi sedno idealnie dobranego zapachu.
Drodzy Państwo, zamykamy konkurs i zabieramy się do czytania. W poniedziałek opublikujemy wyniki konkursu! Pozdrawiamy serdecznie!