Tęsknimy już za prawdziwym ciepłem, dlatego w czasie sobotnich warsztatów zapachowych zabraliśmy Was w tropiki. W zielonym, wilgotnym gąszczu podzwrotnikowych lasów wspólnie tropiliśmy – jak to w tropikach! – aromaty pieprzu, wetiweru, lukrecji i figi. Naszymi przewodnikami byli, jak zwykle, Ania Liwska i Michał Missala.
Prowadząca warsztaty Ania rozpoczęła ostro, bo od pieprzu. 😉 Dowiedzieliśmy się, że pieprz (Piper nigrum) to rosnące w wilgotnych tropikach i subtropikach pnącze o dużych, błyszczących liściach. Roślina zaczyna owocować po 2-5 latach i owocuje przez następnych 40 lat. Kolor pieprzu, czyli przyprawy, którą dobrze znamy z naszych kuchni zależy od okresu, w którym nasiona zostają zebrane. I tak pieprz zielony to nasiona niedojrzałe, pieprz czerwony – zebrane we wczesnym stadium dojrzałości, a następnie marynowane, pieprz biały to efekt pozbawienia dojrzałych nasion skórki, pieprz czarny – nasiona w pełni dojrzałe i naturalnie wysuszone, zaś pieprz różowy to … zupełnie inna roślina z gatunku Schinus, czyli peruwiańskie (Schinus molle) lub brazylijskie (Schinus terebinthifolius) drzewo pieprzowe.
O wykorzystaniu pieprzu w kuchni i medycynie zapewne wszyscy wiedzieli, choć kilka z historycznych zastosowań tej rośliny mogło lekko szokować. Okazuje się na przykład, że medycyna naturalna i ajurwedyska sięgała po pieprz jako remedium zarówno na impotencję i bezpłodność, jak i środek wywołujący poród. W przypadku impotencji zalecano nacieranie genitaliów mieszanką pieprzu, lawendy, galangi, piżma, miodu i imbiru (!!!), z kolei porody wywoływać miało … kichanie, nieuchronne w czasie wąchania startych na pył ziaren pieprzu! W czasach starożytnych pieprz był tak cenny, że traktowano go nawet jako walutę i tak gdy Wizygoci w V wieku n.e. otoczyli Rzym, za odstąpienie od bram miasta zażądali nie tylko złota (5000 funtów) i srebra (30 000 funtów), ale także 3000 funtów pieprzu.
Pieprz w perfumach pachnie tak, jak smakuje, to znaczy intensywnie, ostro i bardzo aromatycznie. Najbardziej zdecydowany zapach ma pieprz czarny, pieprz zielony pachnie spokojniej, zaś biała odmiana charakteryzuje się ostrą, lekko cywetową nutą. W kompozycjach wykorzystywana jest esencja z nasion Piper nigrum, która powstaje wskutek destylacji parowej dojrzałych owoców. Esencja z czarnego pieprzu wytwarzana jest głównie w Indiach, Indonezji i na Madagaskarze. Inaczej pozyskuje się esencję z pieprzu różowego. Ta najlepszej jakości powstaje w wyniku ekstrakcji z dwutlenkiem węgla w stanie nadkrytycznym, zaś ziarna – w przeciwieństwie do ziaren pieprzu czarnego – nie są przed ekstrakcją rozcierane do postaci proszku. Olejek jest łagodniejszy, odrobinę słodkawy i ma lekko musujący aromat, przypominający trochę zapach czarnej porzeczki. Możliwa jest również destylacja parowa pieprzu różowego, ale uzyskany w ten sposób olejek jest cięższy, ostrzejszy i bardziej suchy.
Esencję z pieprzu czarnego wykorzystuje się w perfumach od początku XX wieku. Olejek był na przykład jednym z 313 składników budujących Quelques Fleurs. Zapach pieprzu łączy się świetnie z większością wykorzystywanych nut, nadając charakteru perfumom słodkim, a pikanterii kompozycjom morskim. Z kolei pieprz różowy występuje najczęściej w zapachach damskich. Jednym z pierwszych, który spopularyzował tę nutę, był zapach Pleasures Estée Lauder z 1995 roku. Pieprz różowy łączy się świetnie z nutami owocowymi oraz kwiatami, ziołami i paczulą.
Pieprz w perfumach tropiliśmy w zapachach Piper Nigrum marki Lorenzo Villoresi (aromatyczny koktajl pieprzu czarnego, białego i zielonego oraz szlachetnych przypraw i żywic), Intense Pepper marki Montale (pieprz czarny w wersji łagodnie-orientalnej), Nymphea marki Jean-Charles Brosseau (pieprz różowy w pięknej harmonii z owocami i kwiatami) oraz Timbuktu marki L`Artisan Parfumeur (pieprz różowy jako wstęp do szyprowo-skórzanej symfonii żywic, drzew i przypraw). Inne „pieprzne” zapachy, o których również wspomnieliśmy to – z kompozycji zawierających pieprz czarny/zielony/biały – Poivre Piquant marki L`Artisan Parfumeur, Black Tourmaline Oliviera Durbano, Honour Man marki Amouage, Jewel for Him M. Micallef i Triomphe marki Rancé oraz – z kompozycji z pieprzem różowym – Aurora Carli Fracci, Paisley marki Etro, Authent japońskiej marki Menard, Silver Iris Atelier Cologne, Flash Back Olfactive Studio czy Inedite marki Lubin.
Po aromatycznym pieprzu przyszła kolej na kolejny tropikalny składnik: wetiwer, czyli olejek pozyskiwany z korzenia wetiwerii pachnącej (Chrysopogon zizanioides), trawy pochodzącej z Azji Południowo-Wschodniej i powszechnie uprawianej w tropikach.
Wetiweria jest rośliną niezwykle odporną na niesprzyjające warunki klimatyczne – i nie tylko. Nie boi się mrozu, ognia ani wody – potrafi przetrwać całkowicie zatopiona nawet 2 miesiące! Zielone kępki tej trawy charakteryzują się silnie rozgałęzionym kłączem, sięgającym nawet na 3-4 metry w głąb ziemi, dlatego sadzi się ją na stromych zboczach, by wzmacniała je i chroniła przed osuwaniem. Wetiweria rośnie praktycznie na każdej glebie, nawet skażonej metalami ciężkimi czy produktami ropopochodnymi, np. paliwem. Jej korzenie, po wysuszeniu wykorzystywane były od wieków do produkcji lin, mat i pachnących wachlarzy, a także w medycynie naturalnej, ze względu na właściwości chłodzące, antyseptyczne i uspokajające.
W przemyśle perfumeryjnym zastosowanie znajdują dwa rodzaje olejków: wetiwerowy, pochodzący z upraw, które koncentrują się głównie na Haiti, w Indiach, Chinach, na Jawie i Wyspach Reunion (z Wysp Reunion pochodzi wetiwer najlepszej jakości, tzw. bourbon vetiver) oraz khus-khus z dzikiej wetiwerii. Warto dodać, że ten ostatni w połączeniu z cukrem, wodą i sokiem z cytryny daje syrop khus, szeroko wykorzystywany w koktajlach mlecznych i jogurtowych.
Esencja wetiwerowa ma głęboki, ziemisty, ciemnozielony zapach, chłodny, leśny i drzewny i właśnie z tego względu występuje w większości kompozycji męskich. Jej zapach może się jednak różnić w zależności od miejsca uprawy wetiwerii, dlatego na przykład olejek z Haiti i Wysp Reunion pachnie bardziej kwiatowo, zaś ten z Jawy jest ostrzejszy, bardziej dymny. Niezależnie od miejsca pochodzenia, esencja wetiwerowa otrzymywana jest w wyniku destylacji parowej w alkoholu. Przed destylacją, pocięte na kawałki i uprzednio wysuszone korzenie wetiwerii są ponownie namaczane, by oddały jak najwięcej aromatu. Tak uzyskany olejek leżakuje przez kilka do kilkunastu miesięcy, by nabrać pełni właściwości zapachowych.
Wetiweru w perfumach szukaliśmy w zapachach Vetiver Lorenzo Villoresiego (aromat bardzo klasyczny, ciężki i dymny) oraz Original Vetiver marki Creed (zapach rześki i świeży, bardzo zielony, trawiasty, lekko cytrusowy), choć na półkach Perfumerii Quality znaleźć ich można oczywiście znacznie więcej. Miłośnikom wetiweru polecamy również m.in. Le Vetiver marki Lubin, Coeur de Vetiver Sacre L`Artisan Parfumeur, Red Vetyver marki Montale, Aquae Nobilis Pro Fvmvm Roma, Vetiver Extrait marki Roja Parfums, Vetiver Fatal Atelier Cologne czy Shaal-Nur marki Etro.
Kolejnym tropikalnym składnikiem perfum, który zaprezentowaliśmy Wam w trakcie warsztatów była słodka lukrecja. BARDZO słodka: zawarta w niej glicyryzyna jest 50 razy słodsza od cukru trzcinowego! Lukrecja (Glycyrrhiza L.) jest jedną z najstarszych roślin stosowanych w medycynie, zaś lista jej zalet może przyprawić o zawrót głowy, ma bowiem właściwości antyalergiczne, immunostymulujące, przeciwłojotokowe, wykrztuśne, przeciwzapalne, przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe, moczopędne, przeciwobrzękowe, redukujące zaczerwienienia, antyoksydacyjne i łagodzące! Swój charakterystyczny, lekko anyżkowy zapach dzieli właśnie z anyżem, biedrzeńcem anyżem oraz fenkułem, czyli koprem włoskim.
Dla celów perfumeryjnych wykorzystywane są korzenie lukrecji, które zbierać można już 2-3 lata po jej zasadzeniu. Największe uprawy tej rośliny znajdują się w Azji: Iranie, Afganistanie, Chinach, Pakistanie, Iraku, Azerbejdżanie, Uzbekistanie, Turkmenistanie i Turcji; uprawiana jest również w Europie, we Włoszech i Hiszpanii. Ekstrakt z lukrecji otrzymywany jest w drodze destylacji ze świeżo zebranych lub wysuszonych, a następnie ponownie namoczonych korzeni. Poza przemysłem perfumeryjnym, lukrecję wykorzystuje się do aromatyzowania tytoniu i alkoholu (raki, ouzo, pastis) oraz w słodyczach, którym nadaje charakterystycznej, ciemnej, prawie czarnej barwy i anyżkowego smaku.
Lukrecjowej słodyczy w perfumach szukaliśmy w zapachach Méchant Loup marki L`Artisan Parfumeur oraz Black Dianthus Il Profvmo, choć znaleźć ją można również w kompozycjach takich jak Fusion Sacree (man) Majdy Bekkali, Hajj marki SoOud, 1725 Casanova i L’Olympia marki Histoires de Parfums, Fate Man marki Amouage czy Secrets de Rose Les Parfums de Rosine.
Lukrecja była również głównym składnikiem tradycyjnej już herbatki Michała Missali, którą poczęstowaliśmy wszystkich uczestników warsztatów. Była słodka (lukrecja), aromatyczna (tymianek) i rozgrzewająca (imbir i pieprz) – prawdziwy żar tropików! 🙂
Ostatni składnik, o którym opowiadała Ania wzbudził spory entuzjazm, z pewnością częściowo dlatego, że słodyczą nie ustępował lukrecji. Była to figa (Ficus carica) i jej słodkie, soczyste i aromatyczne … kwiaty. Tak, tak, okazuje się, że to, co bierzemy za owoce, wcale nimi nie jest! To kwiaty, które w bardzo specyficzny sposób zawijają się do środka, tworząc woreczek z wąskim ujściem. Przez ten niewielki otwór do wnętrza kwiatu dostają się błonkówki, jedyne owady, które je zapylają.
Figowce pospolite znane były i uprawiane od czasów starożytnych, a nawet neolitycznych i wykorzystywane nie tylko ze względu na smaczne owoce, ale także drewno. Dla przemysłu perfumeryjnego wartość przedstawiają owoce i liście figi, chociaż ze względu na działanie drażniące i alergizujące, naturalny sok z drzewa figowego jest obecnie na liście składników zakazanych przez IRFĘ. Aby uzyskać aromat figowy, stosuje się więc dwa związki chemiczne: świeży, miętowo-zielony stemon i lepko-owocowy oktalakton gamma, które z dodatkiem innych składników, wiernie oddają zapach figi: zielony, mleczny i dojrzale słodki. Owocowy aromat figi podkreśla w perfumach dodatek kokosa, nuty drzewne nadają jej chłodu, przywodząc na myśl relaks w cieniu figowego drzewa. Zamiennikiem prawdziwej figi staje się czasem – pozbawiony właściwości alergizujących – owoc opuncji figowej (Opuntia ficus-indica).
Słodką figę tropiliśmy w historycznej, już niedostępnej kompozycji marki M. Micallef Sous la Figuier. Zielone figowe liście w połączeniu z bambusem i akordem wasabi odkrywaliśmy w zapachu Panorama marki Olfactive Studio, zaś figę cienistą i chłodną podziwialiśmy wąchając kompozycję Ichnusa marki Pro Fvmvm Roma. Wielbicielom figowych zapachów polecamy również kompozycje takie jak Premier Figuier, Premier Figuier Extreme i Caligna marki L`Artisan Parfumeur, Io Capri marki Carthusia, Ninfeo Mio Annick Goutal i Hameau de la Reine marki Historiae.
Zgodnie z tradycją, na zakończenie warsztatów specjalnymi pachnącymi upominkami obdarowaliśmy trzy osoby, wylosowane spośród wszystkich, którzy zechcieli się z nami podzielić swoimi tropikalno-zapachowymi wrażeniami, skojarzeniami i inspiracjami. Ogromnie lubimy tę część warsztatów, zawsze jest radosna i pełna emocji! Tak samo zresztą, jak Wasze impresje, oto kilka z nich.
* Tropikalny las pozwoli skryć się pod listkiem figowym, dać wiele słodyczy lukrecjowym kobietom, trochę pieprznej ostrości mężczyznom i świeżego oddechu wetiweru wszystkim.
* Zapach rozgrzanego na słońcu piasku. Rześki chłód wodospadu. Soczystość tropikalnych owoców i zwierzęcy zapach ukrytych w tropikach stworzeń.
* Żar tropików to mój ulubiony koktajl ze świeżej figi z dodatkiem pieprzu – serwowany w tropikalnym upale!
* Tropików żar i perfum czar
Po dzisiejszych warsztatach moja dusza jest w kwiatach
A pieprz podnieca i żar serca wznieca
* Żar, wściekłość i lenistwo
Wilgoć i statyczność
Dusząca zieleń
* Uff… jak gorąco! Puff… jak gorąco! Ale pachnąco!
* Zapach wilgotnej ziemi, wilgotnych kamieni – a w sercu dzika orchidea.
* Zieleń, owoce tropikalne, przyprawy. Nigdy jeszcze nie byłam w tropikach, ale na równik zabrałabym Panoramę i Piper Nigrum. A może jednak coś bardziej przyprawowego, jaka Malabah lub Secret de Rose? Elephant Kenzo też by pasował. Chociaż temperatura i wilgotność mogłyby sprawić, że jedyne, co dałoby się nosić, to Aqua Universalis Kurkdjiana.
* Borneo: zamglone, wilgotne lasy, bujna, nieokiełznana zieleń, paczulowy orangutan, bogactwo przypraw, curry.
Bali: wszechobecne plumerie, kwitnące drzewa, mięsiste kwiaty, trawy padang, skoncentrowane olejki, rajskie kwiaty, upojna woń.
Mleczna słodycz figi, rozpływający się w ustach miąższ, słoność szynki parmeńskiej, olbrzymie figowce-dusiciele w pobliżu hinduistycznych świątyń. Figa przejrzała – boska dekadencja!
* * * * *
Frekwencja – mimo zdecydowanego braku tropików na zewnątrz! – jak zawsze dopisała, gorąco dziękujemy wszystkim za wspólną podróż wgłąb pachnącej dżungli. 😉 Może odnajdziecie się na zdjęciach?