Chociaż w sercach już świąteczna radość, za oknami pochmurno i ponuro, dlatego dzisiejszy wpis na temat dwóch zapachów będzie w kolorze noir. Nie oznacza to jednak, że będzie smutny. Nie mógłby taki być, bo choć serca obu kompozycji są czarne, dusze mają jasne i pełne pozytywnej energii!
Lys Noir marki Isabey minkę ma początkowo nadąsaną… Nasze uprzejme powitanie zbywa krótkim „witam”, odwraca się na pięcie i szybko odchodzi, pozostawiając za sobą aromat tyleż zachęcający, co niepokojący. To nuta pieprzu, czarnego pieprzu, kręcąca w nosie i zmuszająca do tego, by podążyć w ślad za niespodziewaną i intrygującą wonią. Idziemy więc, prowadzeni zapachem, który szybko gęstnieje, nabierając głębi i słodyczy.
Już po chwili ogarnia nas bez reszty piękny zapach kwiatów, białych kwiatów. W bogatym bukiecie swe królewskie piękno dumnie prezentują lilie, narkotyczną woń roztaczają pęki narcyzów, a tuberoza pachnie słodko i obezwładniająco… Aż trudno uwierzyć, że to ten sam zapach, który przywitał nas tak lekko i odrobinę ostro. Kompozycja szykuje nam jednak jeszcze jedną niespodziankę, gdy do głosu dochodzi paczula. Mroczna paczula. Dopiero teraz rozumiemy zamysł, jaki kierował twórcami zapachu, kiedy nadawali mu nazwę Lys Noir, czyli Czarna Lilia. Lilię, białą na samym początku, oplata bowiem teraz mroczny paczulowy woal, miękki i zmysłowy dzięki aksamitnej, mlecznej gładkości sandałowca, szlachetnym akordom drewna hebanowego i nucie piżma. I taka jest Lys Noir do samego końca: kobieca, zmysłowa, tajemnicza…
O drugim z „czarnych zapachów” śmiało można powiedzieć, że serce ma na dłoni. Intense Pepper marki Montale pachnie dokładnie tak, jak się nazywa: pikantnie i intensywnie. To bardzo przebojowy orientalista, nieskory do kompromisów i zawoalowanych gierek. Myśli precyzyjnie, mówi to, co myśli, a robi to, co postanawia. Przebywanie w jego towarzystwie to gwarancja niezwykłej wprost energii, udzielającej się wszystkim wokół.
Już w otwarciu Intense Pepper po prostu eksploduje aromatem czarnego pieprzu, suchego, intensywnego, bardzo energetycznego. Kwiatowe serce łagodzi początkowe akordy, ukrywając ich czarne ostrza pod miękkim kobiercem wonnych płatków. Czarny pieprz jednak nadal jest, czujemy go na skórze bardzo wyraźnie aż do pięknego, kremowego finiszu, w którym również nie traci prawie nic ze swego charakteru i wyrazistości. Łagodnieje, to prawda, lecz nadal emanuje energią, która tak nas oczarowała w pierwszych nutach tej kompozycji.
Intense Pepper to naszym zdaniem wprost idealny zapach na zimę. Rozgrzewa, pobudza, dodaje energii i animuszu. Przedświąteczne zakupy i porządki? Intense Pepper! Kuchenne wyzwania? Intense Pepper! Pobudka o szóstej rano, gdy jeszcze ciemno? Intense Pepper! Polecamy gorąco i z przekonaniem. To „czarny koń” białej (?) zimy. 🙂
Muszę powiedzieć, że bardzo interesujący wpis. Nie znałam tych zapachów wcześniej i po waszym artykule może rzeczywiście wypróbuję coś takiego 🙂 pozdrawiam!