Zacznijmy od faktów. Fakt 1: Z przyczyn oczywistych, jesteśmy zdecydowanie przeciwni naturalnemu piżmu.
Fakt 2: Cenimy ten akord, ponieważ pięknie uwypukla inne nuty, podnosząc jednocześnie trwałość zapachów. Fakt 3: Jesteśmy przekonani, że wśród perfum luksusowych nie ma zapachów brzydkich, a jeśli takie się wydają, to tylko na konkretnej skórze. Fakt 4: nasza skóra nie lubi Musc Tonkin, a nasz nos o tym bardzo dobrze wie. 🙂
Po faktach, pora na dywagacje. Bardzo podoba się nam zamysł Marca-Antonia Corticchiato, który postanowił odtworzyć zapach historycznego tonkijskiego piżma używając do tego celu naturalnych składników i esencji roślinnych. Podziwiamy go za to, że pracując nad tym zapachem był w stanie wytrwale dążyć do zamierzonego celu, wychwytując w drodze do efektu końcowego dzielące go od sukcesu niuanse. Zapach jest bowiem tak intensywny, że z trudem wyobrażamy sobie pracę nad nim i z uznaniem pochylamy się nad warsztatem perfumiarza. Co innego bowiem pracować nad zwiewną kompozycją kwiatową, co innego nad wonią tak potężną. Chapeau bas!
Obcowanie z Musc Tonkin nasuwa na myśl wiele przymiotników, nam najbardziej narzucają się takie, jak przemożny, złożony, ekspansywny. Ale przede wszystkim – zwierzęcy. Jego tajemnicą jest rzadki składnik afrykańskiego pochodzenia – „czarny kamień” (hyraceum), a także esencje kwiatowe o charakterystycznej, zwierzęcej nucie, czyli tuberoza, osmantus i ylang-ylang. Ten niezwykły koktajl pozwolił skomponować zapach piżma, ciemny, intensywny, cielesny.
Kompozycja jest niewiarygodnie trwała i choć z czasem łagodnieje, do końca nie wyzbywa się swojego drapieżnego charakteru. Po wielu godzinach, czujemy na skórze niezwykły koktajl aromatów, w którym gdzieś na samym dnie czai się odrobina owocowej słodyczy i szczypta pudru, przysypane białymi kryształkami soli. Zadziwiający zapach!
* * * * *
Zdjęcie nr 1: perfumeniche.com
Zdjęcie nr 3: Gabrielle Anwar i Al Pacino w scenie tańca z filmu „Zapach kobiety” (stylowi.pl)