Ten zapach błyskawicznie nas urzekł i jesteśmy pewni, iż będzie to trwała fascynacja. Jej źródeł upatrujemy nie tylko w idealnej harmonii szlachetnych, „wielkich” składników: żywic kadzidlanych, wetiweru, piżma, ambry i skóry, ale również – a może przede wszystkim? – w kunszcie, z jakim ich połączenie niesie ze sobą tak odmienne wrażenia i odczucia, jak głęboki mrok i jasne światło, ciężar i lekkość, powaga i radość…
Inspiracją wszystkich kompozycji Olfactive Studio są artystyczne fotografie. Céline Verleure wybiera je według czytelnego klucza: zdjęcia muszą wywoływać emocje, silne emocje. Fotografia Gustavo Pellizzona idealnie pasuje do tej kategorii. Jest poruszająco piękna, intrygująco głęboka i oszałamia intensywnością kolorów. Delikatna postać – kobiety? mężczyzny? – na granicy światła i cienia budzi zaciekawienie i porusza. Wydaje się być jednocześnie silna i bezbronna, pełna gwałtownych emocji i wielkiego, wszechogarniającego spokoju. A przy tym – dzięki jasnym, pomarańczowym spodniom przewieszonym na szyi – nieodparcie zabawna! Mamy wrażenie, że choć zdaje się spoglądać w dół, na wodę u swoich stóp, podnosi wzrok i przekornie uśmiecha się do ukrytego w cieniu fotografa.
Kompozycja, która powstała z inspiracji tą piękną fotografią jest olfaktorycznym cieniem. Cieniem, który tak samo, jak perfumy, znaczy nasz ślad, czasem nas wyprzedzając, czasem uparcie za nami podążając. Cieniem, który gęstnieje w mroku i ciemnieje w świetle. I taki jest Ombre Indigo: mroczny, lecz transparentny, nasycony, lecz lekki. To zapach doskonały i niezwykły, z całą pewnością jeden z najlepszych, jakie poznaliśmy w tym roku.
W otwarciu zapach zachwycił nas rześkim owocowym akordem. Dojrzała, ciemna i ciężka od słodkiego soku śliwka z pikantnym szafranem stworzyły mistrzowski aperitif! Towarzyszące mu gorzkie nuty pomarańczy i wyraźny kwiatowy akord zmysłowej tuberozy złożyły się na początek niezwykle oryginalny, a dzięki temu – niezapomniany. Na skórze zapach rozwijał się powoli, lecz zdecydowanie, gęstniejąc jak ciepły, letni zmierzch i – zapewne przez skojarzenia z fotografią Gustavo Pellizzona – przywołując na myśl błękitną toń jeziora, muskaną miękkimi promieniami zachodzącego słońca. Zmysłowa, piżmowo-ambrowa baza sprawiła, że mrok nabrał dla nas niezwykle erotycznego charakteru…
Zachęciliśmy Was do wypróbowania uroku Ombre Indigo na własnej skórze? Mamy ogromną nadzieję, że tak!
Zdjęcie nr 3: www.swiataktu.pl