Francois Hénin napisał, że najnowszej kompozycji Jovoy Paris nie zmyją nawet deszcz i błoto Woodstock. Po takim opisie spodziewaliśmy się więc zapachu krnąbrnego, niepokornego i zdecydowanie niegrzecznego. Zapachu Flower Power i Peace, love and happiness.
Tym większe było więc nasze zaskoczenie, gdy otworzyliśmy flakon Psychédélique. Przywitały nas drapieżna świeżość i głębia jednocześnie, przywodzące na myśl przebojową, odrobinę gniewną młodość i niczym nieograniczoną swobodę, jednak już po chwili zapach uspokoił się, nabierając nie tylko ogłady, lecz wręcz wykwintnych manier!
Przemianę tę obserwowaliśmy z rosnącym zdumieniem do chwili, gdy postanowiliśmy zapomnieć o opisie Hénina i daliśmy się ponieść wyobraźni. A ta zaniosła nas wprost do … eleganckiego klubu dla dżentelmenów, czyli BARDZO daleko od Jimiego Hendrixa, Janis Joplin i The Who. Nie mogło być inaczej, skoro zapach rozwinął na naszej skórze oszałamiające wprost bogactwo nut wytrawnych i przyprawowych, akordów suchych i ciepłych i aromatów drzewno-skórzanych, nieodparcie kojarzących się z głębokimi, skórzanymi fotelami, ogniem w kominku i lekko zakurzonym zapachem starych książek, ciężkich zasłon i miękkich dywanów. Miejsce, w którym się znaleźliśmy, tonęło w ciepłym, miękkim mroku, zaś jedynymi kolorami, jakie wyławiał z niego blask pełgających w kominku płomieni, był miękki, czekoladowy brąz, mleczny, karmelowy oranż i ciemna, wilgotna zieleń. Zieleń paczuli – bez żadnych wątpliwości!
Aromat paczuli w Psychédélique jest bowiem intensywny i bardzo bogaty. Upaja mrocznymi, z lekka przydymionymi akordami, jednak robi to elegancko i z klasą, w wykwintnym trio z karmelową ambrą i aksamitną, kremową wanilią. Wraz z rozwojem paczulowych akordów, zmienia się kolor zapachu. Za oknami klubu, w którym nadal siedzimy, zapadła noc, dlatego zapalono małe lampki o zielonych kloszach. Ich światło nie rozjaśnia mroku, dodaje mu jedynie zielonkawego połysku i odrobiny tajemniczej, widmowej poświaty. Robi się chłodniej, ogień na kominku zwolna dogasa, ciężkie zielone zasłony porusza powiew wiatru – ktoś uchylił okno. Wtulamy się głębiej w wygodny, skórzany fotel, okrywamy miękkim pledem w poszukiwaniu ciepła. Odnajdujemy je niebawem w słodkich nutach wanilii – z odrobiną czekolady…? – i miękkich, jakby orzechowych akordach labdanum, które trwają, i trwają, i trwają…
A deszcz i błoto Woodstock? Who knows? Ciekawi będziemy Waszych skojarzeń…
Zdjęcie nr 1: www.pitupitu.info
Zdjęcie nr 3: www.standout-fireplace-designs.com