Wydaje się, że o róży opowiedziano już wszystko, zwłaszcza w perfumiarstwie, jednak Marie-Hélène Rogeon, założycielce marki Les Parfums de Rosine nie brakuje inspiracji, aby ukazywać nowe oblicza róży. Szczerze kocha te kwiaty. W swoim podparyskim ogrodzie hoduje około dwustu gatunków róż. Kompozycjami Rose d’Homme (!) i Twill Rose przekonała do róży także mężczyzn.
Marie-Hélène w swojej pracy zawodowej odwołuje się do swojego prapradziadka, który był nadwornym twórcą perfum oraz perfumowanych kremów do wąsów rozkochanego w zapachach cesarza Napoleona III. Czerpie z tradycji rodzinnej i jest zarazem wierna tradycjom francuskiego perfumiarstwa. Świat perfum jest dla niej światem naturalnych esencji. Na co dzień współpracuje z François Roberta, którego osobiście bardzo lubimy jako nadzwyczaj sympatycznego człowieka.
Flagowym zapachem marki jest klasyczny La Rose de Rosine, dostępny dotychczas w formie wody perfumowanej. Oddaje czerwoną różę, która patrzy „trochę z góry” na radosne fiołki. Kompozycja jest szlachetna, wymaga eleganckiego stylu bycia i wytwornej duszy.
W ostatnich dniach trafiła do nas w wersji Rose Extreme, czystych perfum. Tym razem połączenie róży i fiołka nabrało nieco orientalnego charakteru. Według Marie-Hélène jest ono idealne dla kobiety, która ma w sobie coś z gwiazdy filmowej, aktorki scenicznej czy też diwy operowej. Jest uczuciowa, zmysłowa, szlachetna, piękna i wyrafinowana. Bije od niej blask jak od złotego flakonika perfum La Rose de Rosine.
Tymczasem pnie się w górę nasz kącik różany. Młody, niespełna roczny, ale mam nadzieję, że za jakiś czas zasłuży, żeby jego zdjęcie zdobił opis kolejnego perfumeryjnego różanego cudeńka.