Ta jesień pachnie kwiatem pomarańczy. Orangers en Fleurs Houbigant, damski V Clive’a Christian i Séville à l’Aube L’Artisan Parfumeur… Ta ostatnia kompozycja, w której zapachu właśnie się zanurzam, jest efektem współpracy perfumiarza Bertranda Duchaufoura i Denyse Beaulieu, autorki bloga Grain de Musc, która o procesie tworzenia zapachu napisała książkę o wymownym tytule „Lover Perfume”. Wedle jej słów Séville à l’aube „został zainspirowany jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu w Sewilli podczas Wielkiego Tygodnia pod pomarańczowym drzewem w pełnym rozkwicie, spowita kadzidlanym dymem w objęciach hiszpańskiego młodzieńca”.
Séville à l’aube od razu przechodzi do sedna. Pachnie czystym i bardzo świeżym kwiatem pomarańczy niemal pozbawionym charakterystycznej mydlanej nuty. To zapewne zasługa aromatycznych nut ziołowych. Pozostałe składniki zapachu, takie jak magnolia, jaśmin, lawenda, tytoń, olibanum i żywica benzoesowa grają tu drugoplanowe role. Dzięki nim zapach staje się z czasem lekko przyprawowy a by na koniec pozostać na skórze w towarzystwie łagodnej wanilii i okruchów kadzidła.
Czy Séville à l’aube jest zapachem zmysłowym? Tak, ale nie tylko. Romantyczna historia opowiedziana przez Denyse Beaulieu dobrze ukazuje jego drugie nieco mistyczne oblicze.
Zdjęcie nr 1 – Zródlo: http://graindemusc.blogspot.com/2012/08/seville-laube-tokyo.html