Gorąco zapraszamy do udziału w konkursie ZWIERCIADŁA WYOBRAŹNI.
Poniżej skład nowego zapachu, który niebawem pojawi się w Perfumerii Quality. Zamknijcie oczy i spróbujcie go zobaczyć w zwierciadle wyobraźni. Jaki jest? Jak pachnie? Jakie przywołuje obrazy? Jakie wywołuje w Was emocje?
Wygrywa najpiękniejszy opis, a może najbliższy prawdy…
Na odpowiedzi czekamy do środy włącznie. Czasu nie jest dużo, ale warto…
Nuty głowy: szafran, kolendra, cynamon, rumianek, aksamitka, pomarańcza, cytron (cedrat)
Nuty serca: róża damasceńska (absolut), żywica elemi, ylang ylang, jaśmin, tatarak, irys
Nuty bazy: kadzidło (olibanum), paczula, mech dębowy, piżmo, oud (żywica agarowa), wetiwer, drzewo sandałowe, cedr wirgiński, benzoes, wanilia, kaszmeran, czystek (labdanum), cypriol (indyjski papirus)
Odpowiedzi prosimy zamieszczać w komentarzach.
Fot. Michał Missala
Bogato zdobiona komnata perskiej Księżniczki.
Dywany utkane z najdroższej przędzy, przedstawiające wytworne kwiaty…
Na podwyższeniu siedzi Ona, odziana w jedwabną suknię.
Za chwilę pojawiają się jej służące,
wnosząc najdorodniejsze owoce i kwiaty,
zapach których napełnia komnatę upajającą wonią cytrusów, drogich ziół, róż i jaśminu…
Wchodzi Oblubieniec…
Lekki dymek drogich kadzideł dopełnia atmosferę tajemniczego spotkania,
które nigdy nie przestanie tkwić w pamięci jak sama wieczność….
Zamykam oczy i rozkoszuję się zapachem. Na myśl przychodzi mi bogata biblioteka zaopatrzona w starożytne zwoje. Czuję zapach tajemnicy i historii. Trochę mnie to onieśmiela – ale ciekawość zwycięża. Chcę działać – dotknąć bogactw tej książnicy i wchłonąć w siebie tajemną wiedzę. Chcę nią przesiąknąć i stać się równie tajemnicza jak księgi. Ta aura zaczyna mnie otaczać – czuję to! Staję się jak niedościgłe marzenie każdego mężczyzny, który chce zgłębić sekret mojej zmysłowości. Wiem, ze pozwolę mu odkryć rąbek tajemnicy – na tyle by w niej zasmakował, lecz nie poznał jej do samego końca!
Zima się już kończy, to ostatni moment aby poszusować po ośnieżonych stokach zanim biały puch stopi się odsłaniając zielony dywan. W oddali na stoku tli się coś ciemnego. Podjeżdżamy bliżej i widzimy że to duża drewniana chata. Zbudowana z grubych bali, jednocześnie luksusowa i przywodząca na myśli czystą naturę. Drzwi są uchylone, może zostawimy narty na zewnątrz i zajrzymy dyskretnie do środka? Wielki kominek już dogasa, promienie wiosennego słońca wpadające przez okna zalegają na drewnianych meblach i podłodze. Uderza nas w nos aromat drewna, dymu z niedawno ugaszonego kominka i przypraw. Zapachy łącza się w jeden idealnie balsamiczny aromat. Czuć całą historię tego miejsca, kwiaty kupowane kobiecie bez okazji, przyprawy używane podczas każdych świąt, dym unoszący się w zimowe noce z kominka. Zapach ludzkich historii i emocji. Wydaje się że ten dom pachnie tak od zawsze, przez lata drewno wchłaniało zapachy i nasiąkało nimi jak gąbka. Chciałoby się zabrać kawałek ze sobą aby roztaczał tą woń utkaną ze wspomnień wszędzie gdzie się go zabierze. Jaka szkoda że nie da się tego zrobić. A może się jednak da?
Ja widzę swoja ukochaną. Stoi w promieniach słońca w ogrodzie pełnym rozmaitych kwiatów. Wyciąga do nich dłonie, rozkoszuje się ich zapachami i wyglądem. Nie zrywa ich – po prostu cieszy się, ze wśród nich przebywa. Jej radość przypomina dziecięcą fascynację światem. Jest cudownie przy tym niewinna – a zarazem zmysłowa. Oddaje się całą sobą temu co robi, nie zwracając uwagi na to, ze ma świadka w mojej osobie. A ja przyglądam się jej i serce mi rośnie. Moja miłość do niej jest bezgraniczna i chciałbym uchylić jej nieba, by zawsze była tak promienna jak w tej chwili!
Szafran, cynamon, kolendra nuty które uwielbiam, przyprawione cytrusami są metaforą pewnej świadomości bycia kobietą.
To ona: moja imaginacja- rudowłosa, pewna siebie, intrygująca i niebanalnie się nosząca. Kwiaty oddają delikatność, urok i zdolności uwodzicielskie. W zwierciadle jej zielonych oczu widać jednak coś więcej- jej duszę i charakter. Kadzidło, paczula, oud to hart ducha, determinacja i siła rodzicielstwa, odwaga by stawiać czoła wszelkim przeciwnościom losu.
Niczym zielonooka wróżka będzie intrygować Cię przyprawami, następnie uwiedzie różą, ylang ylang i jaśminem. Chwila nieuwagi i zawładnie Tobą z kadzidlano- drzewną mocą. Nie pozwoli Ci łatwo o sobie zapomnieć, raz spojrzysz w jej oczy i będziesz chciał być jej wierny już zawsze.
Państwa wrażliwość zachwyca! Dziękuję!
Nuty serca… i każde miejsce staje się idealne na spotkanie z miłością … najzwyklejsza rozmowa w pociągu dwóch nieznajomych osób staje się zbliżająca… pytam o drogę nieznajomego przechodnia na
ulicy a potem powoli spacerujemy w tym samym kierunku, po drodze widzę mężczyznę, który
sięga dla mnie po perfumę z najwyższej półki, po którą ja sama nie jestem w stanie sięgnąć, bo wzrost jest przeszkodą. Mężczyzna, który doradza mi w wyborze zapachu…a miłość wisi w powietrzu…wystarczy ją odkryć, poczuć, dopasować..
Nuty zapachowe przenoszą mnie w egzotyczną podróż, która podzielona jest na trzy etapy: ranek, popołudnie i wieczór 😉
Poranek budzi złotem szafranowego wschodu słońca, bukietem rumianku i aksamitek przetykane zapachem korzenno-cytrusowym. Wybudzona przechadzam się aleją róż, przysiadam pod krzakiem jaśminu gdzieś w oddali wyczuwa się zapach tataraku i irysowych kwiatów przesiąkniętych żywicznym balsamem. Tak owładniętą zapachem zastaje mnie wieczór, który oczarowuje nowymi doznaniami. Kadzidlane skrzydło muska mą dłoń, mroczne pocałunki mchu z paczulą, łączy się z zmysłową intensywnością oud-u spowijając zaskakującym zapachem wetiwer z sandałowcem. Otula sennym ciepłem wanilii i kaszmeranu a czystek i cypriol nuci zmysłową kołysankę. Sen to czy jawa?!
Rozmowa księżycowej nocy
czułe szepty pieszczoty
mimowolne uśmiechy
Rozkosz zmysłów
budzących się o zmierzchu
niegasnących o poranku
Jasność w mroku
dodająca magii
wzniosłym chwilom radości przyjaźni miłości…
Tajemnicy aura
Świt…
Ciszy niedopowiedzenie
z nastrojami, ze przecież wstaje dobry dzień
Dreszcz
Rosy łzy w pajęczej sieci kuszą
W niemrawym słońca brzasku jeszcze
stopy boso pieszczą się
Wiatru szept pośród traw w drogę gna
Tam, gdzie może czeka lepsze jutro…
Piasku złotego wydmy wygładzi
Czas…
Zadumy chwila
Trwać…błogi spokój mieć
Kamieniem być
Zasnąć w rozkoszy…by znów budzić się
Z nadziejami, ze wstaje dobry dzień
Zwierciadła magia mami Cię…gdy chcesz
p.s. z Dobrymi Życzeniami i Wyrazami Uznania z okazji Urodzin firmy Quality…
Czy można zamknąć zapach mebli w butelce perfum? W niewielkim flakonie umieścić starodawne, wykonane z masywnego drewna biurko, na którym jeszcze iskrzy kropla żywicy? Najnowszy perfum jest dowodem na to, iż wszystko jest możliwe, wystarczy tylko wyobraźnia i kunszt perfumiarski. Nuty głowy to przyprawy, których akcent w wydaniu kolendry i szafranu idealnie nakreśla ramy zapachu. Ostre krawędzie łagodzone są przez delikatny rumianek i aksamitkę. W tym przypadku, nie serce, lecz baza stanowi jej najistotniejszy element. Silnie żywiczna i kadzidlana podstawa nadaje całej kompozycji głębi i wyrazu. Czuć rys historii, bogatej i odległej. Całokształt uzupełniony jest drzewnymi nutami, które wraz z indyjskim papirusem wprowadzają uczucie delikatnej suchości. W tym wszystkim, subtelnie w tyle wibruje kwiatowe serce, które wraz z cytrusami nadaje zapachowi przyjemnej, lekkiej świeżości.
Zapach z pewnością dla koneserów, wielbicieli cięższej nuty zapachowej i miłośników antyków.
Zapach porannej kawy. I mój wyczulony zmysł węchu. Tak wiele osób nie docenia tego zmysłu. Piękne widoki za oknem… Dźwięk świszczącego gwizdka, dziecko, które jeszcze nie wstało. Poranna chwila tylko dla mnie. Wyobrażam sobie cudowne zapachy, intensywne – wiosna, woń lasu, kwitnących kwiatów i wody, lato – zapach słońca i sałatek, które tak bardzo lubimy.
Jesień, zima… cynamon i pomarańcza, która rozgrzewa i pobudza zmysły od zawsze. Za każdym razem zapachy te przywołują wspomnienia…
Zapach wakacji unosi się w kuchni… tu nigdy nie pachnie codziennością, pachnie radością i miłością. Zapach ten jest zatrzymaniem chwili. Zapach przywołujący wspomnienia z dzieciństwa, zwiększający apetyt na życie.
Czuję słońce, które zagląda zza szyby, kardamon i gałkę muszkatołową…
Kolacja…zapach jabłek i mięty, bazylii i cytryny. Kawy z mlekiem i ciastka cynamonowego.
Z każdą minutą staram się wydobyć inny zapach, tak, by rozbudzić każdy zmysł, by stał się powodem do wspomnień….
Zapach czekoladowego balsamu naprzemiennie miesza się tu z damskimi perfumami…
Warto czasami zatrzymać chwilę i wczuć się w otaczające nas zapachy. Przywołać wspomnienia, wprawić się w zadumę nad filiżanka kawy i zapachem coraz rzadszych o tej porze roku promieni słońca…..
Delikatnie, rumiankowo, aksamitnie.
Otul się ylang ylang, zamknij oczy, nasyć się kadzidłem wolności…
Piżmem otaczaj się w odpoczynku swoim i cedrem,
O, labdanum, moje eldorado, jak błogo…
Wieczór na wyżynach świeżości,
drugie życie
w lustrze widzę unoszącą się różę, powyżej cynamon,
ulotne chwile, które mogę zatrzymać na dłużej, jeśli tylko zechcę 🙂
Słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram. W końcu kurier przywiózł mi przesyłkę.
Długo Pan na mnie czekał? – pyta kurier.
Całe życie. – odpowiadam, dziękuję kurierowi i zabieram paczkę do domu.
Rozpakowuję starannie, aby niczego nie uszkodzić. Stoi przede mną niewielka szkatułka. Otwieram ją i nagle przenoszę się do jakiegoś dziwnie znajomego miejsca. To miejsce to połączenie wielu cudownych światów, które odwiedzałem każde z osobna, ale nigdy nie jednocześnie.
Patrzę, a przede mną widnieje bazar indyjski, tony przypraw, szafran, cynamon, kolendra, wanilia. Jest pięknie. Po lewej znajduje się mała łąka nad brzegiem stawu. Z wody nieśmiale wyłania się tatarak, a na łące mnóstwo kwiatów. Patrzę w prawą stronę i w oddali dostrzegam las; jego zapach dotarł już do mnie; jest wilgotny, nieco ciężki; tak przecież to sprawka podstępnej paczuli i mchu dębowego. Ale zaraz! Co to?! Ja już to dobrze znam! Odwracam się i widzę ogromną katedrę, przez uchylone drzwi wydostaje się dym. To pewnie ksiądz rozpala kadzidło w trybularzu przed maszą. To mieszanka najszlachetniejszych żywic jaką w swoim życiu czułem. Ale co to!? Znów czuję paczulę! A jednak szanowna dama jest podstępna. Jej zapach nie dochodził z lasu, a właśnie z katedry. To stary i nieco zawilgocony brewiarz. Idę za katedrę i dostrzegam piękny pałac. Do mojego nosa dobiega zapach róży i sandałowca. To pewnie szejk, przed wyjściem ze swojego pałacu skropił swoje ciało kilkoma kroplami wonnego attaru. Ale na mnie już chyba czas. Przymykam oczy i zamykam szkatułkę trzymaną w rękach.
Otwieram oczy. Wróciłem do rzeczywistości, ale ta podróż na pewno będzie dla mnie niezapomniana. Mam nadzieję, żę jeszcze kiedyś będę miał możliwośc powrotu do tak wspaniałego świata. Najwyższy czas przesłać szkatułkę kolejnej osobie. Kto to będzie? – Nie wiem. Oddaję przesyłkę kurierowi. To ten sam kurier, który mi ją dostarczył. On sam już dobrze wie, kto następnie otrzyma „wrota do najpiękniejszego świata.
PROLOG (chwytam flakonik perfum, delektuję się jego ciężarem, widokiem przejrzystego, miodowo-bursztynowego płynu…):
Pierwsze promienie słońca nieśmiało przebijają się przez porozdzierane nocną burzą chmury. Cichy szept uderzających o szyby kropel deszczu powoli zaczyna przekształcać się w ptasie trele. Przeciągam się jak kot i pewnie zaraz bym leniwie przekręciła się na drugi bok, gdyby arie ptaków nie zaczęły podejrzanie brzmieć jak ledwie słyszalny, przyjemnie chropowaty męski głos… Nasłuchuję z niedowierzaniem. Rozpoznaję pojedyncze słowa, które układają się w wyraźną całość: „podejdź do okna… nie bój się… czeka cię coś niesamowitego…”
AKT I (podnoszę koreczek, rozpylam perfumy, pachnąca mgła osiada na skórze a ja uruchamiam zmysł powonienia…):
Jak zaczarowana podchodzę do okna, jednak widok rozpościerający się przede mną w niczym nie przypomina tego, który codziennie tu witam: Widzę ogromną, złotą kulę słońca z tysiącami ognisk na swojej powierzchni; tańczą w nich drobniutkie i drogocenne pręciki szafranu; wonny dym, który każde z nich generuje, muska pobliskie strzeliste budynki utworzone z cynamonowej kory, by za chwilę stopić się z soczyście zielonym nieboskłonem. Na drażnionym w ten sposób sklepieniu powstają rozchodzące się kręgi, podobnie jak dzieje się to z taflą wody przyjmującą w swoją dziedzinę najmniejsze krople. Z epicentrów owych kręgów zaczynają wysypywać się postrzępione liście kolendry. Niektóre z nich gaszą słoneczne ogniska, inne jedynie spalają się w ich przedziwnym ogniu łagodząc wszechogarniającą, niezwykle energetyczną woń szafranu i cynamonu swoim ziołowym, eterycznym chłodem. Większość jednak układa się w ścieżkę łączącą okno przy którym stoję z tarczą słońca. Dzieli mnie od niej jedynie kilka kroków i chyba nic nie zdoła powstrzymać mnie przed wejściem w jej czeluści…
AKT II (zapach perfum wygodnie mości się w zgięciach łokci, na nadgarstkach, we włosach, wchodzi w symbiozę z zapachem mojej skóry…):
Badam stopą wytrzymałość kolendrowej ścieżynki – wydaje się być na tyle mocna, że utrzyma mój ciężar. Robię pierwszy krok, drugi… nagle liście rozstępują się a ja lecę w rozpościerającą się pode mną mroczna czeluść. W ciemności staram się wypatrzeć jakieś punkty zaczepienia; jedyne, co widzę, to kontury jakichś ogromnych roślin. Zaczynam się o nie ocierać. Za każdym razem gdy dotknę jednej z nich, ogarnia mnie jeszcze większy niepokój. Mrok powoli zaczyna przegrywać ze światłem a ja nieuniknienie zbliżam się do czerwono-różowego podłoża. Ku mojemu zdziwieniu bezboleśnie ląduję w morzu płatków szlachetnych róż. Jest już na tyle jasno, że zdaję sobie sprawę iż w trakcie lotu dotykałam monstrualnych aksamitek. Takie kwiaty hodowała w ogrodzie moja babcia. Mówiła, że mają ludzką naturę, bo pielęgnowane i komplementowane pachną cudownie: delikatnie, miodowo, natomiast jak wyczują zagrożenie, potrafią stać się prawdziwymi zapachowymi potworami. Rzeczywiście – główki aksamitek zwiesiły się nade mną i zdają się mnie złowrogo obserwować. Czuję, że ktoś chwyta moją dłoń i stawia mnie na nogi. Zdaję sobie sprawę, że jest to mężczyzna bardzo dobrze mi znany, ale nie potrafię jednoznacznie i ostatecznie stwierdzić, czy jest to mój tata, dziadek czy brat. W powietrzu unosi się wyraźny zapach żywicy, który mocno kojarzy mi się z pracownią taty, impregnatami, drewnem, politurą. Pojawia się także woń jaśminowego krzewu, w którym chowałam się przed bratem bawiąc się z nim w chowanego. Czuję także cierpki sok tataraku i jego puchatą strukturę, podobnie jak wtedy, gdy razem z dziadkiem po raz pierwszy wybrałam się na ryby. Uruchomione nagle wspomnienia zaczynają wirować, oszołomiona nawet nie zauważam, że idę prowadzona przez tego znajomego-nieznajomego schodami w głąb pierzyny z różanych płatków…
AKT III (moc zapachu słabnie, ale tym samym ujawnia się szlachetna baza otulająca moje ciało, tląca się cicho, iskrząca przy każdym ruchu…):
Schody prowadzą do obrośniętej mchem stalowej pokrywy tkwiącej w ziemi. Płatki królowej kwiatów zawieszone są wysoko nad nami. Otacza nas prastary, mieszany las płaczący żywicą wydobywająca się z pociętych na oślep pni drzew. Coś niedobrego musiało się tu wydarzyć… Targane wiatrem drzewa, których obwód sięga kilkunastu metrów chwieją się, trzeszczą, niektóre z nich z potężnym łoskotem walą się na ziemię… Mój towarzysz gestem nieznoszącym sprzeciwu ciągnie mnie w kierunku włazu, otwiera go i każe wejść do środka. Jestem wewnątrz. Sama. Znowu jest ciemno. Otacza mnie znajoma piwniczna woń: wilgoć, gleba, kurz, korzenie…: nieodkryta jeszcze tajemnica, dziecięca ciekawość tego, co zabronione, baśnie braci Grimm podszyte dreszczem grozy. Staram się wybadać dłońmi otoczenie, dotykam szorstkich ścian, potykam się o coś, ale udaje mi się utrzymać równowagę. Przed sobą wyczuwam drewniane drzwi. Ku mojemu zdziwieniu żaden zamek nie broni do nich dostępu, więc udaje mi się je otworzyć. Nagle moje nozdrza zaczyna przyzywać ku sobie najpierw łagodny, potem coraz bardziej intensywny zapach kadzidła. Już nie ma znaczenia, że jest ciemno – moją drogę wyznacza tylko TA kadzidlana woń: mistyczna, doprawiona szczyptą wanilii wprowadzającej odrobinę słodyczy. Mam wrażenie, że ściany nagle rozsuwają się, a ja stoję wewnątrz kulistej świątyni. Z lampionów zaczyna sączyć się delikatne światło, dzięki czemu widzę zakapturzone postaci piszące coś na zwojach papirusu. Zapisane arkusze wiją się pod moimi nogami. Podnoszę jeden z nich i czytam: „Pierwsze promienie słońca nieśmiało przebijają się przez porozdzierane nocną burzą chmury…” Zdaję sobie sprawę, że zapisywana jest tu moja własna historia zrodzona z wyobrażenia zainspirowanego przez zapach… Litery rozchodzą się na wszystkie strony, bledną, znikają… tak jak zwykła zanikać pamięć, jeśli niczym nie jest podsycana… i tak, jak zacierają się wspomnienia, o ile nic nie zdoła ich wskrzesić…chociaż na małą chwilę.
EPILOG: (wyimaginowany flakonik stoi na wyimaginowanej półce…w każdej chwili mogę po niego sięgnąć i uruchomić atomizer… – choćby w wyobraźni ;))
Niektóre perfumy opowiadają mi przedziwne, niesamowite historie, niektóre z nich prowokują do wycieczek w głąb swoich wspomnień. Śledząc nuty TEGO zapachu mam wrażenie, że będą w stanie połączyć jedno i drugie. Tym bardziej jestem jego ciekawa 😉 .
Łączę gorące pozdrowienia i życzenia z okazji świetnego dwudziestolecia!
Dominika
W moim lustrze wyobraźni nie odbija się tylko jeden obraz, lecz kilka. A na każdym z nich babcia Rozalka.
Babcia Rozalka – uśmiechnięta buzia, nad którą srebrzyste włosy układają się w potulne baranki, trzymane w ryzach przez wysłużoną spinkę ozdobioną bursztynowym kwiatem. Jej mądre oczy, szare niczym szczyty Tatr, emanują serdecznością.
Mieszka w maleńkiej chałupce z dziadkiem Józiem. Zaskakujące, jak na takiej małej przestrzeni może zmieścić się tyle ciepła, tyle wzajemnego szacunku, tyle pięknych wspomnień… i tyle zapachów. Tuż obok kuchni, znajduje się wnęka, a w niej od podłogi aż po sam sufit królują misternie wykonane drewniane półeczki. Na każdej z nich spotykam symbole lata – w wekach, słoiczkach, miskach i misach. Ale najważniejsze, zaszczytne miejsce zajmują zioła – w bukietach i suszone na papierze. Ta niezwykła symfonia zapachów, będąca mglistym wspomnieniem lata, wdziera się do wnętrza domu, zawłaszczając sobie każdy kąt i każdą najmniejszą szczelinę. Rozchodzi się dumna, nie pytając o zaproszenie.
Ale to nie jedyne zapachy. Przez nieco nieszczelne okna wkrada się, tak charakterystyczny, dymny zapach jesieni. To palone liście i kłącza ziemniaków dodają mu wyrazistej nuty. Zapach ten idealnie współgra z aromatem wydzielanym przez drewno, z którego zbudowana jest chatka. Grube, potężne bale musiały zostać zrobione z bardzo starych drzew, będących świadkami wielu wydarzeń i na pewno smaganych przez ostre podmuchy niejednego wiatru. A teraz, na drzewnej emeryturze, stanowią podporę całego domu, pieczołowicie chroniąc go przed wszelakim niebezpieczeństwem.
To niejedyne drewno w domu. Swoje pachnące trzy grosze wtrącają iglaste gałązki, na których można znaleźć słoneczne, żywiczne kropelki. Wrzucone do kominka rozbłyskają feerią jasnych iskierek, tak bardzo cieszących oczęta babci Rozalki.
Na starym drewnianym stole czeka ciasto. Pyszne, drożdżowe. Pachnące obłokiem cynamonu, doprawione wytworną wanilią. Jego domowy aromat nęci zmysły od samego progu domu, a wtóruje mu niezwykła rozgrzewająca herbata. Niespotykanego aromatu dodają jej plasterki pomarańczy i cytryny, goździki, listki suszonej mięty.
Całość tego niesamowitego i silnie zapadającego w pamięć obrazka uzupełnia sama babcia Rozalka. Pachnie niczym różana rabata. Różą zmysłową, dostojną, rozwiniętą, o krwistych i aksamitnych płatkach. Ten głęboki, ciepły aromat otacza Rozalię obłokiem zapachu i ciągnie się za nią jak ogon. Na długo zapada w pamięć. Każde spotkanie z nim ze wszystkich sił staram się zapamiętać, schować w szufladzie wspomnień i pozwalać mu wybrzmiewać w sercu przez wszystkie szare miesiące życia. A każde jedno wspomnienie przenosi mnie do tego niezwykłego wieczoru, który zawisł w zwierciadle wyobraźni po wsze czasy.
Wyrazisty zapach. Snuje się na pograniczu dwóch kultur. Orient i Europa. Walka, fascynacja i wzajemne przenikanie się. Targana emocjami europejska dusza tęskniąca za tajemniczym towarzyszem, który otworzy podwoje wschodniego pałacu.
Ciemna, soczysta zieleń tataraku i wetiweru poprzedzona jest ciepłymi akcentami przypraw. Na orientalnym dywanie malują się róże i aksamitki, wirują jaśminowe płatki. Orzezwienie-tylko na chwilę- jest jak podmuch z pomarańczowego gaju.
Żywiczne akcenty przeplatają się z kadzidłem; cenniejszym niż złoto. Pierwiastki męskie doskonale wspólgrają z kobiecym szeptem i delikatną skórą.
Kiedy poznasz ten zapach zagadka zostanie rozwiązana 🙂 Spadnie zasłona z twarzy nomadki o czarnych oczach. Zostaniesz zaproszony do wspólnego świętowania, poczujesz muzykę, odnajdziesz tam siebie. Już nie będziesz tęsknił za przeszłością. Rozpocznie się Twoja przygoda.
Perfumy pełne kontrastów, w ciekawy sposób łączące zagadkową naturę miejsc, ludzi, kultur.
Pozdrawiam i gratuluję tak pięknej rocznicy:-)
Odpisuję bliskim tych parę ciepłych slow. Tych, na które kiedyś zabrakło czasu, może odwagi, a może pokory. Słów, które mają być ostatnie, choć powinny byc pierwsze – juz dawno temu, w zamkniętym już rozdziale. Gdzieś, kiedyś czekał na nie ktoś. Już nie ma go.
Pozostał po nim flakonik perfum. Niby wielkie nic, ot mała buteleczka z bursztynowym plynem.
Z pozoru niewinna, a jednak skrywa w sobie demona, który ożywa – zapach wspomnień . Jego zapach.
Rozpylam złocisty płyn w powietrzu, chcąc raz jeszcze wrócić do tych chwil, które odeszły na zawsze. Jak nigdy przedtem, czuje każdą z jego nut – gdy krople tańczą w powietrzu olfaktoryczny taniec.
Patrzę na nie z zachwytem . W strachu, w w płaczu ale i w spokoju – ciszy tych wszystkich lęków, które wypełzają z zakamarków, kiedy człowiek ma ochotę powiedzieć: to już jest koniec! I przejść do czynu. Czuję, że wirują gdzieś w mojej głowie, a może i duszy, jak w kalejdoskopie, wspomnienia tych wspólnych minut, godzin i lat. Wspomnienia tych wszystkich krajobrazów, smaków i zapachów, poznanych ludzi i przemierzonych tras. Odbijają się w tym zapachu, jak w zwierciadle…
Rumianek – czy pamiętasz te łąki, na których rzucaleś mi do stóp bukiety rumiankow? Ten beztroski czas wśród lak i pól, wsrod maków, blawatków i rumianków, wsród dzikich ptaków i miodnych pszczół. Byliśmy tacy jeszcze niedojrzali, bez życiowych bagaży, bez głębokich ran.
Szafran – czy pamiętasz te szafrany, ktore mi wreczyles w szpitalu? Te trudne chwile, kiedy w martwej ciszy czlowiek czeka na ratunek znikad – ktory nie przybywa. Przyniosles mi wtedy szafrany. Roznokolorowe. Moje ulubione. Pachnialy mi wiosna i rodzinnym domem. Pachnialy mi Toba.
Irysy – czy pamiętasz te irysy, które kwitły pod oknami naszego nowego domu? To były pierwsze kwiaty, które wspóllnie posadziliśmy w ogrodzie i ostatnie, ktore mi wreczyleś. Wybrałeś je wtedy specjalnie – wiem, że chciałeś, by pękło mi serce. Raz jeszcze.
Roże – czy pamiętasz te róże, te ze ślubnej wiązanki? Kupileś, choć przecież wiedzialeś, że nie chciałam. Miały być kalie, biale i niewinne! A Ty wybraleś roże – czerwone, z kolcami. I takie też bylo i nasze zycie – czerwone od krwi, w ktorej brodzilismy, zadając sobie wciaż nowe rany.
Tatarak – czy pamiętasz te tataraki, które rosły nad brzegiem jeziora? To byly nasze pierwsze wakacje – namiot, ogniska, piesze wyprawy, filozoficzne rozmowy, namiętne noce, bezchmurne niebo, na którym wypatrytwaliśmy „naszej” gwiazdy… I zapach tataraku.
Jaśmin – czy pamiętasz te jaśminy? Te krzewy, wśród których sie ukrylam. Chcialam Ci się schować na zawsze, po tym co nam zrobileś, choc w głębi serca żyłam nadzieją, że zaczniesz mnie szukać. I znalazleś. Pamietasz? Na wpół żywą.
Kadzidło – czy pamiętasz to kadzidło, to którym Cie tak zaintrygowałam? To było nasze pierwsze spotkanie. Pamiętasz? Zapytałeś: „Kim jest ta eteryczna dziewczyna pachnąca kadzidłami? Poświecona bogom czy samemu diabłu?”
Wetiwer – czy pamiętasz ten wetiwer? Ten indonezyjski i ten nasz domowy? Wetiwerem pachniał nasz miesiąc miodowy – przesiakły nim ściany, poduszki, prześcieradła. Przesiakły nasze ciala. Tak pachniała wtedy Twoja woda kolońska. Nienawidze Cię i tęsknię za Tobą zarazem. Nawet nie wiesz, jak bardzo ten wetiwer na Tobie raz jeszcze poczuć bym chciała…
PS. Najserdeczniejsze zyczenia z okazji 20-lecia!
W sierpniowe ciepłe popołudnie, gdy słońce chyli się już powoli ku zachodowi przechadzam się po piaszczystej plaży. Do moich uszu dociera szum morza, twarz smaga kojąca morska bryza, a stopy omywa morska woda. Co chwilę wraz z łagodnymi falami morze wyrzuca na piaszczysty brzeg swoje skarby, a to muszelki, a to bursztyny. Tak spacerując dostrzegam w pewnej chwili wyrzucony przez fale na jeszcze mokrym piasku mały, zamknięty kryształowy flakonik. Zaintrygowany niecodziennnym znaleziskiem i jego zawartością-złotożółtą cieczą, odkręcam ozdobną srebrną nakretkę i delikatnie przybliżam do nosa. Z pięknej buteleczki wydobywa się jeszcze piękniejszy zapach. Ciekaw co kryje ta tajemna woń skrapiam nadgarstek. W moje nozdrza dociera miodowa słodycz szafranu, której towarzyszy woń soczystej pomarańczy i słodkawo-korzennego cynamonu, która przywodzi mi na myśl jeszcze odległe święta Bożego Narodzenia. Woń rumianku, którego aromat pamiętam z dzieciństwa jest oazą spokoju. Po chwili zapach przenosi mnie w letni, niczym rajski ogród pełen kwiatów. Jest w nim królowa wszystkich kwiatów-majestatyczna róża, egzotyczne żółte kwiaty ylang-ylang o słodkiej, balsamicznej woni, którym towarzyszy upajający zapach delikatnych płatków jaśminu. Całość otula pudrowa woń irysa. Wyłaniający się po dłuższym czasie zapach szlachetnego drewna sandałowego i tlącego się kadzidła zabiera mnie w orientalną podróż po Indiach. W niej też towarzyszy mi ziołowo-balsamiczny zapach paczuli, ciepły zapach drzewa kaszmirowego i apetyczna woń wanilii. Niesamowite zapachowe bogactwo pięknych nut i akordów. Chwilo trwaj jak najdłużej!
Niespodziewanie ze snu wyrywa mnie dzwięk dzwonka. Otwieram drzwi, widzę uśmiechniętą i podekscytowaną żonę, która chwali się swoim nowym nabytkiem-flakonikiem perfum, podsuwając mi pod nos spryskany przed chwilą nadgarstek.
Uśmiecham się pod nosem bo ten piękny zapach jest mi bardzo znajomy…