Wizyty gości Perfumerii Quality – wspaniałych artystów, światowej sławy perfumiarzy, wybitnych kreatorów, guru pielęgnacji czy wizjonerów wizażu to dla nas zawsze powód do dumy i ogromnej radości. Nieczęsto jednak się zdarza, że żegnając odjeżdżających gości czujemy, jakbyśmy rozstawali się z najbliższymi przyjaciółmi – a takie właśnie uczucia towarzyszą nam po wczorajszym pożegnaniu z Martine i Geoffreyem. Spędzili z nami wszystkimi, tzn. z klientami Perfumerii Quality oraz dziennikarzami i blogerami dwa niezapomniane dni, które dzięki ich obecności przepełnione były radością, uśmiechem, ciepłem i życzliwą serdecznością. Dziękujemy i już tęsknimy! 🙂
Martine Micallef i Geoffrey Nejman przyjechali do Warszawy z okazji premiery najnowszego zapachu marki M. Micallef, tajemniczych i ekscytujących perfum Akowa. Swemu nowemu dziełu poświęcili więc prawie w całości spotkanie z dziennikarzami i blogerami, pozostawiając więcej barwnych opowieści o początkach marki, jej historii, kolekcjach i planach na przyszłość na wieczorne spotkanie z klientami Perfumerii Quality. Z obu z nich wynieśliśmy mnóstwo ciekawych informacji, którymi postaramy się z Wami podzielić – choć nasza opowieść z pewnością nie będzie tak barwna i dowcipna, jak opowieść Geoffreya, urodzonego gawędziarza. I naszego rodaka! Geoffrey pochodzi bowiem z rodziny o polskich korzeniach: jego urodzony w Zduńskiej Woli ojciec zmuszony był uciekać z Polski w czasie wojny.
Jak sam o sobie powiedział, Geoffrey musiał być kiepskim bankierem, żeby zostać dobrym perfumiarzem. 🙂 Karierę w bankowości rozpoczął w rodzinnym banku w Brukseli, w którym pracował później przez wiele lat. Gdy pod koniec lat 80. bank został sprzedany, założył firmę konsultingową, świadczącą usługi doradztwa finansowego. W ramach jednego z kontraktów przeniósł się na pół roku do Grasse, gdzie pracował dla laboratorium perfumiarskiego. I choć, jak sam mówi, miał piękny, wygodnie urządzony gabinet, nieustannie się z niego wymykał i szedł do laboratorium, by z podziwem i rosnącą fascynacją obserwować pracę perfumiarzy. Przynosił też do domu dziesiątki bloterów nasączonych różnymi esencjami, opowiadając Martine o coraz to nowych aromatach: wanilii, estragonu, kardamonu, jaśminu… Ta obserwując rosnące zainteresowanie Geoffreya perfumami powiedziała w końcu: skoro zapachy stały się Twoją pasją, zacznijmy je produkować. I tak w roku 1996 narodziła się marka M. Micallef, unikalne połączenie sztuki i perfumiarstwa, w której Geoffrey odpowiadać miał za tworzenie zapachów, zaś Martine za projektowanie flakonów i całej ich oprawy. Firma mieściła się początkowo w malutkiej piwniczce na wino w domu Martine i Geoffreya w Cannes – i jak powiedział Geoffrey, by zmieścić w niej laboratorium i trójkę pracowników, musieli najpierw wypić całe wino. 🙂
Martine i Geoffrey od początku byli zgodni, że ich marka musi wyróżniać się spośród marek luksusowych najwyższą jakością perfum. Zdecydowanie odrzucili więc pomysł wytwarzania ich ze składników syntetycznych, postanawiając używać wyłącznie esencji naturalnych. Tak komponowane perfumy były oczywiście kilkukrotnie droższe od najdroższych ówcześnie zapachów, co początkowo spędzało sen z powiek Geoffreya-bankiera. Optymistka Martine nie przyjmowała jednak do wiadomości, że może się nie udać – i miała rację. Geoffreya martwiła również kwestia profesjonalnego komponowania zapachów, on sam nie miał wszak żadnego, teoretycznego choćby przygotowania do odpowiedzialnego zawodu perfumiarza! Na szczęście udało mu się nawiązać kontakt z jednym z najbardziej znanych i cenionych francuskich perfumiarzy, Jeanem-Claudem Astierem, z którym stworzyli perfekcyjny duet: Jean-Claude zajął się tworzeniem zapachów, Geoffrey ich marketingiem i sprzedażą.
Nowa marka zaczęła pokazywać się na targach perfum, gdzie Martine i Geoffrey z pasją i zaangażowaniem opowiadali o swoim pomyśle na luksusową markę niszową. Jej wyróżnikiem od samego początku było połączenie perfumiarstwa ze sztuką, reprezentowaną przez unikalne, ręcznie malowane flakony, zdobione kryształami Swarovskiego. Tak oryginalna marka wzbudziła zrozumiałe zainteresowanie już na pierwszych targach, na których się pojawiła, czyli w Bolonii i zaowocowała zaproszeniem do zaprezentowania oferty właścicielowi dwóch eleganckich perfumerii w Kolonii i Hamburgu.
Uradowany Geoffrey następnego dnia zapakował flakony do samochodu i pojechał do Niemiec. Właściciel obu perfumerii był tak zachwycony, że postanowił zarekomendować markę swojemu dobremu znajomemu z Düsseldorfu. Znajomym tym okazał się Frank Schnitzler, ekspert w dziedzinie perfum i właściciel pierwszej, a co za tym idzie najstarszej i najbardziej prestiżowej perfumerii niszowej w Niemczech. Tego wówczas Geoffrey oczywiście nie wiedział ;-), dlatego ponownie zapakował flakony do samochodu i bez większego stresu pojechał do Düsseldorfu. Jak sam wspomina, jego spotkanie z Frankiem Schnitzlerem trwało 37 sekund. Wielki guru po prostu powiedział, że nie podejmuje decyzji samodzielnie, więc marka i zapachy najpierw muszą się spodobać jego pracownikom. Spodobały się i tak perfumy M. Micallef rozpoczęły podbój wymagającego rynku niemieckiego. Spotkanie z Frankiem Schitzlerem zaowocowało również cenny kontaktem do 20 najlepszych perfumerii w Niemczech, co wydatnie przyspieszyło ekspansję marki w tym kraju, otwierając jednocześnie drzwi do perfumerii w innych krajach europejskich. Obecnie marka M. Micallef to blisko 900 punktów sprzedaży rozsianych w prawie 60 krajach całego świata. Firma prowadzi dwa biura: we francuskim Grasse, gdzie znajduje się jej główna siedziba oraz w Dubaju, zatrudniając łącznie ponad 40 pracowników.
Ogromnym wkładem marki M. Micallef w historię światowego perfumiarstwa było niewątpliwie stworzenie pierwszego zapachu z użyciem żywicy agarowej, czyli oudu. Martine i Geoffrey poznali olejek oudowy podczas jednej z pierwszych podróży do krajów arabskich. Jak mówi Geoffrey, gdy po raz pierwszy powąchał tę esencję, jej zapach skojarzył mu się ze … stajnią dla wielbłądów, jednak jako „bankier z nosem do perfum” postanowił dać mu szansę. Nie przypuszczał, że tworząc Aoud kreuje prawdziwy boom na oudowe zapachy. Obecnie wśród marek luksusowych nie da się znaleźć takiej, która nie miałaby oudu w swojej kolekcji, zaś perfumiarzy, których ta esencja jeszcze nie skusiła policzyć można na palcach jednej ręki.
Czy podobna kariera czeka tajemniczy składnik, z którego skomponowane jest serce najnowszego dzieła marki M. Micallef, zapachu Akowa? Geoffrey jest przekonany, że tak. W trakcie wieczornego spotkania dla klientów Perfumerii Quality powiedział: „W roku 2000 stworzyliśmy pierwszy zapach z esencją żywicy agarowej, po 15 latach odkrywamy dla świata perfum kolejny niezwykły składnik. Spotkajmy się w roku 2030, a przekonacie się, że nasz Składnik X będzie równie ceniony, jak dziś oud.” Jesteśmy umówieni? 🙂
Na zakończenie jeszcze kilka słów na temat gwiazdy spotkań z Martine i Geoffreyem, czyli intrygującego zapachu Akowa. Inspirację do jego stworzenia artyści znaleźli w Afryce. W trakcie wyprawy wgłąb buszu, dotarli do oddalonej od innych wioski. Uwagę Geoffreya zwróciła grupka kobiet, zajętych wytłaczaniem olejku, który miał niezwykły, bardzo intrygujący zapach. Gdy z pomocą przewodnika Geoffrey zaczął dopytywać kobiety o to, co tak pięknie pachnie usłyszał, że olejek powstaje z przypominających małe fasolki ziaren roślin używanych od pokoleń przez miejscowych czarowników i szamanów. Magicznych właściwości olejku jest dużo, większość z nich okryta jest tajemnicą, jednak o jednym z nich Geoffreyowi udało się dowiedzieć: jego zapach budzi pożądanie! W Geoffreyu obudził i to silne: postanowił za wszelką cenę zdobyć te niezwykłe „fasolki”, by w warunkach laboratoryjnych uzyskać z nich esencję zapachową. Postawił na swoim, zaś efekt końcowy sprawił, że wraz z Jeanem-Claudem Astierem postanowili wprowadzić olejek, tajemniczy Składnik X, do formuły komponowanego właśnie zapachu. Był nim Mon Parfum Gold, pierwsze perfumy, w których użyto sekretnej esencji, choć w niewysokim stężeniu.
Po doskonałym przyjęciu zapachu przez zachwyconych klientów, Geoffrey i Jean-Claude zdecydowali, że stworzą kompozycję, w której Składnik X stanowić będzie serce zapachu. Tak powstała Akowa, zapach, którego nazwa pochodzi od afrykańskiego plemienia, żyjącego w samym sercu niedostępnej dżungli. Flakon dla tej tak niezwykłej kompozycji zaprojektowała naturalnie Martine Micallef. Jest smoliście czarny, zaś zdobienia pięknie nawiązują do spękanej od żaru afrykańskiego słońca ziemi.
Akowa zaprezentowana w gronie klientów Perfumerii Quality wzbudziła entuzjastyczne komentarze, choć skojarzenia związane z tym zapachem ogromnie różniły się między sobą. Dla jednych był to zapach świeży, jasny i czysty. Dla innych ciepły, gorący i zmysłowy. Były osoby, którym kojarzył się z wolnością i przestrzenią, były również takie, które czuły w nim wilgotne serce dżungli. W czasie warsztatów poprosiliśmy o zapisanie pierwszych emocji po poznaniu zapachu, zobaczcie, jak ciekawe i różnorodne były to wrażenia.
„Tajemniczy, mroczny, budzący pożądanie.”
„Akowa kojarzy mi się ze świeżością wodospadu. Mocna, dominująca nuta skórzano-drzewna, przełamana świeżością cytrusów.”
„Głęboki, sekretny, niebezpieczny.”
„Ekscytacja połączona z nutą niepewności. Tajemnica.”
„Zapach kojarzy mi się z pływaniem w zimnej wodzie wśród soczystych trzcin.”
„Zapach wywołuje we mnie poczucie relaksu, bezpieczeństwa, intymności. Kojarzy mi się z grubym drewnem – ławką, na której można się położyć i relaksować.”
„Akowa kojarzy mi się z ziemią, zimną, wilgotną, ciężką.”
„Dreszcze podniecenia.”
„Dzikość.”
„Pure sex!”
„Mocna, zdecydowana świeżość w orientalnym wydaniu. Wysokie trawy, mocne słońce i coś odzwierzęcego, odurzającego.”
„Akowa: ziemista głębia, lekkość wiatru, delikatność kwiatów.”
„Przywołuje zapach ziemi, zieleni, przy równoczesnym ciepłym powiewie. Mam skojarzenie z mięciutkim zamszem, lekko orzechowym. Zapach ciekawy, bo z jednej strony świeży, a z drugiej uprażony w słońcu. Dziki.”
„Czarna magia.”
„Sterylna dzicz!”
„Dziki. Wyzwolony. Namiętny.”
„Aromat. Klimat. Orient. Wena. Abstrakcja.”
„Chłodny poranek, wietrzny i wilgotny, ewoluuje w zapach dnia wypełnionego tym, co daje nam satysfakcję. Zapach samorealizacji, siły, spełnienia.”
„Zachód słońca nad czarną, spękaną ziemią. Dym z ogniska i sok z eukaliptusa.”
„Spod rzęs deszczu płynęły pejzaże pochmurne
Skłaniając miękkie czernie do intymnych zwierzeń
Szepty kropel tłumiły gwar burzy czupurny
Mową chwil przezroczystych, sunących po niebie…”
I komentarz idealny na zakończenie tego wpisu:
„Niech się Chanel schowa: wiwat Akowa!” 🙂
fot. Karol Kowalski
Ciąg dalszy nastąpi 🙂