W minioną sobotę zabraliśmy uczestników naszych warsztatów na wycieczkę do lasu. Nie do tego mroźnego, cichego i zasypanego śniegiem, lecz do zielonego, tętniącego życiem, rozbrzmiewającego ptasimi głosami i pachnącego rozgrzaną w słońcu żywicą. Leśne warsztaty poprowadził dla Państwa nasz sprawdzony duet: Ania Liwska i Michał Missala.
Zaczęliśmy nietypowo, bo od prezentacji kilkunastu zdjęć z bogatej kolekcji fotograficznej Michała, miłośnika przyrody i uważnego jej obserwatora. Wszystkie wykonane zostały w Lesie Bemowskim, w bezpośrednim sąsiedztwie Domu Perfum Quality Missala, co uświadomiło nam wszystkim, że las i jego pachnące skarby mamy naprawdę pod bokiem.
W trakcie warsztatów opowiedzieliśmy o kilku typowo leśnych składnikach perfum: mchu dębowym, olejku sosnowym, kastoreum oraz ekstraktach i paście z fiołka. Jak zwykle nie zabrakło ciekawostek. Na przykład: czy wiedzieliście, że mech dębowy to tak naprawdę plechy mąkli tarniowej? I że według IFRA (International Fragrance Association) jego zawartość w perfumach nie może przekroczyć 1 promila, ponieważ ma właściwości alergizujące? Ciekawe, czy wiedzieli o tym starożytni Egipcjanie. W ich grobowcach znaleziono bowiem koszyczki wypełnione tym porostem. Nie wiadomo jedynie, czy w tamtych odległych czasach używano go w celach perfumiarskich, czy po prostu … jedzono. Mech dębowy uczyliśmy się odnajdywać w kompozycjach Fougere Royal (Penhaligon`s), Mechant Loup (L`Artisan Parfumeur) i A taste of Heaven, Absinthe Verte (Kilian).
Wielu z Was zdziwił zapach ekstraktu z liści fiołka. Otrzymywany w formie gęstej pasty, po rozcieńczeniu ma bardzo intensywną, zieloną i lekko metaliczną woń, która nie ma nic wspólnego ze znanym nam wszystkim delikatnym aromatem kwiatu fiołka. Ten ostatni bardzo trudno otrzymać właśnie ze względu na niezwykłą delikatność zapachu, dlatego obecnie w perfumach coraz częściej stosuje się pachnące fiołkiem, syntetyzowane jonony. Fiołkowe zapachy poznawaliśmy na przykładzie kompozycji Aurora (Carla Fracchi) i Love in Black (Creed).
W czasie leśnych warsztatów nie mogło zabraknąć zapachu sosny, drzewa uznawanego za kosmiczne, łączące ziemię z niebem. Pięknych, drzewnych aromatów poszukiwaliśmy w ulubionym zapachu Winstona Churchilla, Blenheim Bouquet (Penhaligon`s) i Original Vetiver (Creed).
Najwięcej emocji wzbudziło kastoreum. Bardzo ostry, zwierzęcy zapach w dużym stężeniu niezwykle trudno wyobrazić sobie w perfumach, jednak jest jednym z istotnych dodatków, „zaokrąglającym” aromat innych składników, szczególnie tych słodkich: wanilii czy owoców. Kastoreum pozyskiwane jest w drodze ekstrakcji lub destylacji wysuszonego stroju bobrowego. Jego zamiennikiem jest całkowicie roślinny olej rycynowy lub hyraceum, sproszkowane ekskrementy góralków przylądkowych, niewielkich, przypominających świnki morskie – lecz najbliżej spokrewnionych ze … słoniami! – ssaków zamieszkujących Afrykę i kraje Bliskiego Wschodu. Kastoreum w perfumach uczyliśmy się odnajdywać w kompozycjach Fetish (Roja Parfums) i Ambrarem (Histoires de Parfums).
Po leśnych składnikach roślinnych i zwierzęcych, postanowiliśmy zaprezentować również zapachy leśnych owoców i tu bardzo przydała się profesjonalna, chemiczna wiedza Ani. Okazuje się bowiem, że nie można w naturalny sposób uzyskać tak pięknych aromatów, jak poziomka, malina czy jeżyna. Jeśli perfumy zawierają owocową nutę, muszą zawdzięczać ją aldehydom. W czasie warsztatów pokazaliśmy, jak pachną trzy z nich: C10, C12 i empetal. Nauczyliśmy się również je odszukiwać w kompozycjach Seville a l`Aube (L`Artisan Parfumeur) i Petroleum (Histoires de Parfums).
Zgodnie z tradycją warsztatów, nie zabrakło również oryginalnej, tym razem rozgrzewającej herbaty, którą przygotował Michał. Skład mieszanki pozostaje tajemnicą, jednak niezwykły aromat naparu zdradzał dodatek sosnowych pędów. Nie zapomnieliśmy również o konkursie. Tym razem poprosiliśmy o opisanie skojarzeń, jakie wiążą się z lasem i z radością nagrodziliśmy cztery osoby wspaniałymi zapachami z naszej Perfumerii.
***
Wasze inspiracje!
Las – najintensywniejsze doznanie olfaktoryczne. Chyba w poprzednim
życiu byłam czarownicą, która mieszkała w chatce na kurzej stopce w
głębi lasu i mieszała w kotłach różne wywary.
Las latem: świeżość liści, podmuch wiatru, leżę na chłodnej ziemi, mech
pod głową, kolor żółty
Las jesienią: suche liście, trochę wilgoci, zapach mokrego drewna, kolor
pomarańczowy
Las zimą: sucha świeżość, śnieg na gałęziach, kolor biały
Las wiosną: świeżość pączków, młoda żywica, kolor zielony
Każda to pora roku to inne skojarzenie. Wiosną to będzie światło przechodzące przez młode liście, zapach świeżej, soczystej zieleni i mokrej, płodnej gleby. Lato to chłód sosnowych młodników skontrastowany z bagiennym chłodem i zawiesistością. Jesień jest drzewna, żywiczna, gorzka od garbników, a zima kojarzy mi się z igłami świerka miękko osypującymi się na śnieg, pluskaniem potoków pod lodem i tropami zwierząt.
Las to wolność. Spacer po lesie to droga do zjednania duszy, umysłu i ciała.
Srebrzysty, jesienny świt, rosa na pajęczynach, wilgotny, słodki zapach mchu i ziemi. Ciemne, zielone sosny, świerki, złociste dęby. Grzyby. Płowe, pachnące prawdziwki wśród dębowych liści. Biegnę z mamą po piaszczystej drodze. Mama schyla się i delikatnie wyjmuje przycupnięte w piasku zielonki. Idziemy po mokrej trawie ku wstającemu słońcu.
Kubuś Puchatek, Prosiaczek, Sowa … Stumilowy Las. 🙂
Las kocham jesienią, zapach mokrego mchu i gnijących liści przenosi mnie w czasy dzieciństwa, kiedy dużo czasu spędzałam u babci. Leśne zapachy kojarzą mi się z relaksem, sprawiają, że wypoczywam psychicznie i zapominam na chwilę o pędzie miasta.
Jeżeli las, to upalne lato, ożywczy chłód, przepełniony zapachem igliwia, mchu i grzybów, parujące liście. Las pełen niezwykłych dźwięków, treli ptaków, brzęczenia owadów i szelestu drobnych, tajemniczych stópek po ściółce. Bajeczny widok oparów na bagnach. Ukojenie, relaks, ciepło, bezpieczeństwo i schronienie. Niepowtarzalna feeria barw i gra światła pełgającego pomiędzy drzewami. Dotyk bosych stóp po miękkim mchu. Dzieciństwo.
Mech rozgrzany słońcem, jak dywan zasłaniający stare, powalone pnie, w zagłębieniach których znajdują schronienie fioletowe żuki. Gałęzie świerków owinięte labiryntami pajęczyn. Przesuwam dłoń po jagodowym morzu liści, zielonych i mokrych od rosy. Wszechobecny diamentowy blask, zmieszany z wonią starej puszczy. Z pokorą patrzę na ślady wyżłobione w piasku. Tuląc twarz do kory brzozy wtapiam się w zapach drzew i staję się cząstką legendy puszczy.
Kiedy śni mi się las nocą, szukam odpowiedzi na pytania, próbuję rozwiązać problemy, zastanawiam się nad drogą, którą chcę podążać. Kiedy śni mi się las za dnia, znajduję odpowiedź na nurtujące pytania, jestem na dobrej drodze do osiągnięcia sukcesu, do polepszenia zdrowia.
Las jest we mnie, jestem pełna sprzeczności: szorstka-gładka, słodka-gorzka, jasna-ciemna. Sama siebie zaskakuję ilością kolorów, jaka jest we mnie. Las jest moim domem.
Las to przede wszystkim pająki, kleszcze i komary… Chyba, że zimą. Zimą jest piękny.
Mała polana, wysokie drzewa nade mną, a miękka trawa pode mną.
Las to mistyka, tajemnica i siła,las to moje dziecięce najszczęśliwsze czasy,
las nawet w nocy dla mnie był bezpieczny, Las to moja każde kolonie, obozy i wczasy.
Dziś jego zapach zawsze dech zapiera, dziś umysł relaksuje, uspokaja i wycisza,
budzi dawne odruchy zlania się z nim w całość i tylko go wdychania, gdy wokół jego cisza.
Każdą szyszkę do domu zabrać, każdą połać mchu uważnie powąchać,
żywicy z każdego pnia uskubać i po wstaniu jedynie igły z ubrania strząsnąć…
Las to obcy, to nieznane, mroczne i ciche. Mokrość, zieleń, żywiczność. Mistycyzm natury.
Zapach skóry nagrzanej słońcem podczas późnowiosennego lub wczesnoletniego spaceru piaszczystą drogą leśną po deszczu.
Las kojarzy mi się tyleż miło, co mało oryginalnie: z wakacjami. Marzę o tym, że kiedyś ktoś zamknie w buteleczce perfum aromat rozgrzanego powietrza, przesiąkniętego wonią żywicy i sosnowych igieł, lub wilgoci, rozkładającego się listowia i grzybów.
Będzie przewrotnie… Las to coś, o czym najczęściej myślę w czasie pobytu na egipskiej pustyni. Często spędzam tam po kilka miesięcy i im dłużej tam jestem, tym intensywniej myślę o lesie, polskim, zielonym, o lesie po deszczu. Las kojarzy mi się więc z pustynnym wiatrem…
Las to dla mnie przede wszystkim wspomnienie grzybobrania z moim dziadkiem i zapach świerku, suchych liści, mokrych paproci, świeżego powietrza.
Moc i energia.
W północnej Norwegii powiada się: jeśli zgubisz się w lesie, po prostu wstań. Tundra to las w miniaturze. Pachnie najpiękniej na świecie. Arktyką.
Las – wspomnienie z dzieciństwa, z wypraw na grzyby. Rano ostry, ciężki zapach, chłodny. Potem, wraz ze słońcem zmieniający się w lżejszy, słodszy, jagodowo-kwiatowy, z intensywną nutą sosny.
Było wspaniale! Dziękuję!