Wywiad z Elżbietą Wysoczańską, twórczynią kosmetyków Visoanska
Jak to się stało, że córka diwy operowej i profesora lingwistyki zainteresowała się kosmetykami?
Był moment, że sama się nad tym zastanawiałam. Dopiero z czasem zrozumiałam, że rodzice mieli ogromne znaczenie w ukształtowaniu mojej osobowości. Z jednej strony, mama wychowywała mnie w duchu artystycznym, uwrażliwiała na sztukę i na teatr, w którym pracują ludzie z pasją, z drugiej – tata przekazał mi wielką potrzebę analizowania, odkrywania zasad i struktur. Wiedziałam, że nie będę w pełni szczęśliwa, dopóki te dwie strony mojej osobowości nie zostaną usatysfakcjonowane, nie scalą się. Moja praca to tworzenie czegoś od A do Z. Łączy się w niej potrzeba zarówno fantazji, jak i tworzenia silnych podstaw. Szkoła muzyczna, a szczególnie gra na fortepianie, nauczyły mnie natomiast cierpliwości oraz przywiązywania wagi do szczegółów. Czasami dojście do celu składa się z wielu elementów, które na pierwszy rzut oka nie mają z nim nic wspólnego, jednak to one sprawiają, że ten cel osiągamy.
Samo zainteresowanie kosmetykami było wynikiem mojej obsesji pięknej cery… a tę obsesję miałam odkąd tylko pamiętam.
Co było najważniejszą inspiracją dla powstania marki VISOANSKA? Jak długo dojrzewała w Tobie myśl o jej stworzeniu?
Zawsze powtarzam, że ta marka to owoc mojej życiowej pasji. Od 15 roku życia zastanawiałam się nad czynnikami, które wpływają na stan skóry, a tym samym na piękno kobiety. Stałam się koneserem kosmetyków, moja łazienka była przepełniona setkami próbek. Eksperymentowałam też z dietą. A wszystko przez to, że miałam bardzo problematyczną cerę. Postanowiłam, że pewnego dnia stanie się tak piękna, że będę mogła reklamować kremy. Może własne… Potem 7 lat pracowałam w sektorze medyczno-farmaceutycznym, fascynowałam się nowymi technologiami, etyką medyczną. Następnym krokiem przybliżającym mnie do celu, czyli realizacji marzeń, był Paryż i MBA z zarządzania markami luksusowymi. W końcu musiałam dokonać wyboru: praca w wielkim koncernie czy mój autorski projekt. Cóż… zdecydowałam się ziścić marzenia pod własną marką.
Jak długo trwał proces powstawania marki? Jakie można w nim wyróżnić etapy?
Od długiego czasu miałam w głowie gotową koncepcję, znałam potrzeby rynku i byłam świadoma tego, co chcę osiągnąć. Pierwszym etapem było zatem znalezienie inwestorów, a potem partnerów. Chciałam współpracować z najlepszymi w danej dziedzinie, z ludźmi, którzy będą podzielać mój pogląd, że pracować warto tylko nad stworzeniem nowej jakości. W innym razie lepiej się w ogóle nie fatygować. Ten etap był najtrudniejszy, bo dobra ekipa to skarb. Szczególnie ekipa naukowców, która chce zejść z ubitych ścieżek. Potem było poszukiwanie składników i tworzenie samych produktów. Wylansowaliśmy je po 3 latach.
Co okazało się największą trudnością? Czy były chwile, w których brakowało Ci determinacji? Co dodawało Ci skrzydeł?
Po dwóch latach jedno laboratorium powiedziało mi, że potrzebuje jeszcze co najmniej dwóch lat, aby ustabilizować składniki aktywne i technologiczne w naturalnej bazie kremu. W żadnym razie nie chciałam stosować sztucznych konserwantów. Był to czas stresu i wątpliwości. Ale niedługo potem druga ekipa, która pracowała jednocześnie z pierwszą, uratowała projekt i opatentowała system, który stabilizował składniki i „konserwował” produkt. Mamy około 32 składników aktywnych i 13 opatentowanych technologii i to wszystko bez sztucznych konserwantów!
Potrzebna mi była ogromna determinacja, aby skierować ludzi na drogę innowacyjności. Byłam i nadal jestem motorem całego projektu. Dużym wyzwaniem okazuje się też umiejętne zarządzanie własną energią, której potrzeba… non stop. Nigdy jednak nie zabrakło mi determinacji. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę robić to, co robię i co lubię; ten fakt dodaje mi sił. W międzyczasie urodziłam córeczkę, która uświadomiła mi, co w życiu jest najważniejsze, i tym samym dała poczucie dużej stabilności emocjonalnej.
Czy Twoje polskie pochodzenie i „polski charakter” miały jakieś znaczenie?
Pokonywanie problemów Polacy mają we krwi. Nie paraliżują nas trudności. Wręcz przeciwnie, inspirują do szukania nowych rozwiązań! Moi partnerzy powtarzają, że mam „zdeterminowany” charakter wschodni. Decyzja o podpisaniu się własnym nazwiskiem (trochę uproszczonym, by ułatwić wymowę) wynikała z chęci potwierdzenia własną osobą jakości produktów, ale kierowała mną także duma z polskich korzeni. Prasa zawsze to podkreśla.
Co jest największą zaletą marki VISOANSKA?
Stworzenie nowej marki dla samego faktu tworzenia nie miało dla mnie żadnego sensu. Sens pojawia się tylko wtedy, gdy wnosi się naprawdę coś nowego. My wnosimy dwie innowacje: po pierwsze, produkt na bazie naturalnych składników, który jest zarazem owocem najnowszych biotechnologii, po drugie, synergiczne, nierozłączne współmierne działanie suplementu diety i kremu w celu uzyskania wzmożonej, pełnej skuteczności. Pierwsza innowacja przyniosła nam tytuł „młodej firmy innowacyjnej”, nadany przez francuskie Ministerstwo Rozwoju, a dzięki drugiej otrzymaliśmy kosmetycznego Oscara 2007 za koncepcję i opakowanie.
Najważniejsze jest jednak to, że zareagowaliśmy na potrzeby kobiet, które nie chcą wybierać pomiędzy kosmetykami naturalnymi a tymi opartymi na najnowszych nowinkach naukowych. Proponujemy bowiem produkty odpowiadające kobietom zafascynowanym postępem i nowymi technologiami, kobietom, które oczekują wysokiej skuteczności w walce z widocznymi efektami starzenia, a jednocześnie kwestionują chemiczny skład kremów. Dlaczego rezygnować z postępu XXI wieku w imię naturalnych składników?
Które składniki aktywne stosowane w kosmetykach VISOANSKA były najtrudniejsze do zdobycia?
Aby nauczyć naszą skórę bronić się przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi, nasi naukowcy zainspirowali się roślinami, które na co dzień zmagają się z niekorzystnymi warunkami środowiska. Odkryli w składzie nietypowe cząsteczki ATP*, naturalnie łączące się z naszym organizmem, odpowiedzialne za wyjątkową siłę adaptacji i przetrwania roślin oraz stymulujące długowieczność.
Nasze produkty zawierają na przykład glikoproteinę wytwarzaną przez drobnoustroje żyjące w głębi lodowców, która jest nie do pobicia pod względem aktywowania produkcji kolagenu i elastyny. Kolejne składniki to komórki z saharyjskiego glonu, który potrafi tak rozporządzać energią, aby przeżyć nawet 10 lat bez wody, albo wyciąg z czerwonych włókien baobabu, którego użycie legalizowaliśmy we Francji jako pierwsi.
Zdobycie niektórych składników okazało się ogromnym wyzwaniem. Zwłaszcza skomplikowany był proces pozyskiwania macierzystych komórek roślinnych. Produkcja ich jest bardzo żmudna, ale dzięki nim odtwarzamy całość informacji genetycznej określonej rośliny, czego żaden inny ekstrakt nie zapewnia.
Kolejnym wyzwaniem była utrudniona penetracja skóry przez pewne składniki aktywne, na przykład aminokwasy. Aby ją usprawnić, dokonujemy „przeszczepu” innej cząsteczki, która z kolei świetnie się wchłania.
Jest wiele czynników wpływających na starzenie się skóry. Trudno z nimi walczyć jednym superskładnikiem. W kosmetykach Visoanska mamy do czynienia z synergią wielu superaktywnych składników.
Dlaczego w dzisiejszej kosmetologii tak modne stały się naturalne składniki? Czy ekologia wystarczy, aby zapewnić kobietom dobrą kondycję skóry?
Zachowanie różnorodności biologicznej nie jest ani kaprysem bogatych narodów, ani hamowaniem rozwoju. Wprost przeciwnie, jest sposobem na trwały rozwój. Coraz więcej konsumentów pyta o bardziej naturalne, organiczne produkty. To nie jest tylko moda czy przemijający trend, to konieczna ewolucja. Coraz bardziej jesteśmy świadomi naszego środowiska i chcemy używać produktów, które to środowisko szanują, a zarazem dbają o naszą skórę. Petrochemia jest passé. Jednocześnie konsument poszukuje większego wyrafinowania i glamouru, więc coraz częściej mówimy o eko-luksusie. Wierzę, że nasze klientki bardziej interesują się składnikami, czytają etykietki, unikają marketingowych sztuczek. Są kobiety, których krem organiczny nie pociąga ze względu na swoje ograniczenia w walce z widocznymi oznakami starzenia. Chcą „poważnej” pielęgnacji i szybkich, widocznych rezultatów. Mimo to w tym samym czasie oczekują, aby nie było w nim petrochemii, parabenów i syntetycznego zapachu.
Czy linia VISOANSKA będzie się rozszerzać? Jakie masz plany dotyczące nowych produktów?
Planowaliśmy wprowadzenie na rynek wielu nowych produktów, ale aktualna sytuacja ekonomiczna zmusza nas do podejmowania decyzji o tym, co jest priorytetem. Tak więc w najbliższym czasie pojawi się woda do demakijażu, na którą sama czekam z upragnieniem. Nie chcę wpaść w wir lansowania nowości co sezon. Jak będziemy mieli coś innowacyjnego do zaprezentowania, to pojawi się nowy produkt, ale tylko wtedy. Nigdy nie pojawi się po to, by zwrócić na markę uwagę. Mam nadzieję, że Visoanska zawsze będzie marką oferującą produkty będące w zgodzie z naszymi przekonaniami i że przez to zdobędzie serca konsumentów na całym świecie.
Jaka jest Twoim zdaniem przyszłość kosmetyków?
Przyszłością są kremy, które „nauczą” skórę, jak sama powinna się bronić przed niekorzystnymi czynnikami zewnętrznymi bez pomocy filtrów i innych specyfików. Przyszłością są składniki, które zmienią zachowania skóry na poziomie molekularnym, aby spontanicznie panowała nad różnymi czynnikami starzenia się.
Inny duży trend to pielęgnacja endogenna i egzogenna, czyli holistyczne działanie od wewnątrz i od zewnątrz. Dziś wszyscy są świadomi, że wygląd jest powiązany z dobrym stanem całego organizmu i z tzw. well being. Długość naszego życia znacznie się wydłużyła, a zachowanie młodości stało się społecznym wymogiem. Składniki, które mogą wpłynąć na stan skóry od wewnątrz, są wspaniałym wsparciem dla kremu; działają przecież głęboko, w samych komórkach. To, co powiem, to nie żadne odkrywanie Ameryki – zastosowanie w kosmetyce suplementów diety, wpływających na nasze piękno, będzie największym trendem przyszłego dziesięciolecia.
*Adenozynotrójfosforan (ATP) stanowi rezerwę energetyczną komórki.
Źródło: Album Perfumerii Quality Missala First in Luxury 2010, s. 88-96.