Czym są perfumy niszowe? Jaka jest ich definicja? Co je wyróżnia? Co w nich urzeka, a co inspiruje? Jak je odkryliście? Dlaczego kochacie? Dlaczego wszyscy straciliśmy dla nich głowę?
Kiedy w 2004 r. sprowadziliśmy naszą pierwszą ekskluzywną markę niszową Amouage, świadomość perfum niszowych w Polsce dopiero się rozwijała. Z czasem zdobywały one coraz więcej wielbicieli i pasjonatów, a nasze działania nabierały rozmachu.
Ogłaszamy WIELKIE PISANIE O PERFUMACH NISZOWYCH. Zapraszamy wszystkich entuzjastów do wpisywania poprzez komentarze do niniejszego wpisu (www.blog.missala.pl) własnych przemyśleń o perfumach niszowych. Jesteśmy przekonani, że wspólnie uda nam się stworzyć coś interesującego!
Czekamy do 20 kwietnia.
Za najciekawsze wpisy przewidujemy wyjątkowo atrakcyjne NAGRODY:
I nagroda: FRANCIS KURKDJIAN Absolue pour le Soir EDP 70 ml
II nagroda: HUITIEME ART PARFUMS Fareb EDP 50ml
Dla wyróżnionych: zestawy próbek
<>Rozmyślając na temat perfum niszowych nie sposób choć przez chwilę nie wpaść w zadumę nad tym, czym jest zapach. Dla niektórych to tylko pewna zlepka różnych składników, dla innych piękna część otaczającej nas rzeczywistości. Zapach towarzyszy nam na każdym kroku naszego życia. Nie tylko perfumy przecież wydają aromatyczną woń. Warto doceniać wszystkie zapachy, nie tylko te pochodzące z pięknie zdobionego flakonika. Zapach, to przede wszystkim emocje. Gdy czujemy pewne charakterystyczne zapachy, pamięć przywołuje wspomnienia i dane sytuacje. Można też zapachem delektować się, rozbierając go na części, nuta po nutce. Jednak jego prawdziwa moc, tkwi w całości kompozycji.
To właśnie wyróżnia zapachy niszowe od popularnych. Są zawsze starannie zaprojektowane, od samego początku do końca. Zapachy popularne są projektowane dla klienta masowego. Tworzy się je tak, aby przypadły do gustu szerszemu gronu odbiorców. Ktoś może pomyśleć, że to przecież nic złego. Prawda jest jednak taka, że perfumiarze bywają ograniczani w pewnym stopniu przez projektantów. Skutkuje to tym, że zapachy nie niosą ze sobą pewnego przesłania od osoby je tworzącej. Zapachy niszowe to w 100% popis umiejętności danego perfumiarza. Często zapach zostaje stworzony na podstawie przeżyć czy doświadczeń danego człowieka. Kiedy po raz pierwszy wchodzimy w relację z tego typu perfumami, zamykając oczy możemy się bez trudu przenieść w inne miejsce. Tak jest chociażby ze świeżym Amouage Ciel, który przenosi nas na piękną plażę na bezludnej wyspie, tuż za którą rozpościera się wilgotny zielony las tropikalny. Tak jest z Serge Lutens Five O’Clock au Gingembre, którego delikatna słodycz przenosi nas do eleganckiej angielskiej restauracji. Tak jest z zapachami Carthusii, które sprawiają, że czujemy się jak na słonecznej włoskiej wyspie. Tak jest też z wieloma innymi zapachami niszowymi. Emocje… od nich aż kipi cały flakonik niszowego zapachu.
Swoją przygodę z zapachami niszowymi zacząłem niedawno. Zacząłem ją też, prawdę mówiąc, od Perfumerii Quality Missala. Szukałem miejsca, w którym będę mógł na spokojnie przetestować perfumy. Będąc człowiekiem zafascynowanym zapachami, wiedziałem, że perfumy powinno się wypróbować na sobie, a nie tylko powąchać na papierku. W popularnych perfumeriach doproszenie się o próbki graniczy z cudem. A ja uwielbiam testować nowe zapachy. Kiedy znajdę wśród nich coś pięknego, bez zastanowienia będę mógł kupić, aby móc się częściej rozkoszować daną kompozycją. Jednak nie chcę kupować czegoś, co może mi nie przypaść do gustu. Ostatnio miałem właśni taką sytuację. Testując perfumy w jednej z popularnych perfumerii poprosiłem o poradę miłą Panią z obsługi. Gdyby nie moja świadomość tego, jak perfumy rozwijają się na skórze, najprawdopodobniej wyszedłbym z tej perfumerii z nowym zapachem. Ja jednak wyszedłem z niej z nadgarstkiem spryskanym ciekawymi perfumami. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy po 15 minutach okazało się, że do kompozycji zapachowej dochodzi nuta, która w moim odczuciu była zupełnie nie na miejscu. Pozostało tylko delikatne zadowolenie z siebie, że udało mi się uniknąć złego zakupu. Dzięki Perfumerii Quality Missala mogę spokojnie poznawać nowe zapachy w domowym zaciszu. Dodatkowo Pani Joanna, którą serdecznie z tego miejsca pozdrawiam, zawsze mailowo służy cenną pomocą w wyborze perfum. Potrafi świetnie podsunąć coś ciekawego i doradzić.
W zapachach niszowych jest jeszcze jedna rzecz, która urzeka – ich niepowtarzalność. Po pierwsze zapachy niszowe, stworzone w większej części ze składników naturalnych, na każdej skórze pachną inaczej. I to w nich jest piękne. Powiedzmy sobie przecież szczerze – nie lubimy sytuacji, gdy ktoś pachnie czy jest tak samo ubrany jak my. Dodatkowo, jeśli uznamy, że zapachy w silny sposób potrafią przywoływać różne emocje i sytuacje, wyobraźmy sobie sytuację, kiedy nowo poznana osoba mówi nam – „pachniesz jak jeden mój znajomy, który…” To nie jest korzystna sytuacja, ponieważ zostajemy od razu porównani do innego człowieka i pewne jego cechy są jako pierwsze wrażenie przelewane na naszą osobę. Dlatego trudno nosi się perfumy popularne, szczególnie te najczęściej kupowane. Taka jest prawda. Ciężko też zrobić dobre pierwsze wrażenie, pachnąc tak jak wszyscy wokół.
Ostatnią rzeczą jaką muszę oddać perfumom niszowym jest jeszcze raz ich kompozycja sama w sobie. Dużo bardziej naturalna, dużo lepiej wyważona od masowych wyrobów. To co jest tutaj piękne to także fakt, że pomimo piękna całej kompozycji, jej poszczególne składniki także dostarczają wiele przyjemności. Kiedy czujemy całą kompozycję możemy starać się rozłożyć ją na części pierwsze i delektować się poszczególnymi nutami zapachowymi. To naprawdę ogromna przyjemność.
Na koniec pozostaje mi zachęcić każdego do testowania niszowych perfum. Warto. Pamiętajcie tylko, że to naprawdę wciąga 🙂<>
<>Perfumy to moja wielka pasja, są uzupełnieniem i przedłużeniem mnie samego… ich magiczna otoczka która rozpościera się wokół mojej osoby, z każdym moim ruchem jest mą swoistą wizytówką….
wyraża moje emocje, na swój dyskretny sposób mnie definiuje i przedstawia światu w subtelny i wyrafinowany sposób… jestem czym pachnę 😉
Czym jest nisza? jak ją wyrazić?
Ciężkie zadanie Pani Agnieszko, bo ciężko w słowach opowiadać o uczuciach…
trzeba doświadczyć jej magii na własny nos, by spróbować zrozumieć wyrafinowaną głębie i zawarte w każdym pojedynczym flakonie przesłanie…. autorzy kompozycji niszowych są jak wolne ptaki, bez kajdan narzuconych prze barbarzyński marketing i bezlitosne prawa rynku kreują kompozycje sięgające nieprzebraną głębią wprost z ich serc i czerpią garściami z ich wspomnień, a te jak rwący górski potok spływają w postaci nieszablonowych, oryginalnych, pełnych świeżości i inwencji zapachów – jakże pełnych i bogatych w zderzeniu z szaroburą rzeczywistością massmarketowych kompozycji skrojonych jednako pod każdy nos… zapachów miłych łatwych i przyjemnych, ale jednocześnie nijakich, banalnych i wręcz tandetnych… w zestawieniu z produktami „zrobionymi na miarę” kompozycje niszowe są autentyczne i naturalne, dokładnie takie jak zapragnął autor by były…
W niszy znajdziemy to czego nie zapewnią nam zapachy dla mas, a mianowicie indywidualizm i nieprzebrane bogactwo formy nie stłamszone żadnymi nakazami, zakazami i odgórnie przyjętymi wytycznymi… nisza pozwala pobłażliwie na najbardziej kontrowersyjne kompozycje, których większość nosów przeciętnego amatora perfum nie była by w stanie znieść, jednocześnie oddając w ręce koneserom pachnideł olbrzymi bukiet fenomenalnych akordów, które wznoszą olfaktoryczne doznania na same wyżyny sztuki perfumiarskiej…. tym właśnie jest dla mnie nisza.
Wybitne „nosy” które stoją za tymi dziełami sztuki zaklętymi w szkło, przelewają wprost na blotery to co gra w ich sercach. Powstają niepowtarzalne, szlachetne i odważne kompozycje mające oddać chwile, marzenia, doniosłe momenty i całe wirtualne światy zaklęte w ich wspomnieniach. Ci ludzie odzwierciedlają za pomocą zapachu prawdziwe uczucia, miejsca, emocje…
Jeśli kompozycje oferowane w perfumeriach sieciowych przestają wystarczać, to najwyższa pora skierować swą uwagę na „niszę”, której wyrafinowane kompozycje tylko czekają by zadziwić i rozkochać w sobie bez pamięci kolejnego adoratora…
Co urzeka w niszy, co inspiruje?
Nieprzebrane bogactwo nieznanych wcześniej nut i rozbudowanych akordów, których próżno zazwyczaj szukać w kompozycjach designerskich…. Nisza dzięki przytłaczającej zawartości najwyższej jakości składników pochodzenia naturalnego jest przede wszystkim – a to dla mnie bardzo ważne – autentyczna…
tu nie ma miejsca na kompromisy, półśrodki i syntetyczną plastikową miałkość cechującą perfumy dla mas…
Otrzymujemy dopracowany produkt wykonany z największą starannością, zarówno pod względem nienagannej kompozycji jak również składników najwyższych lotów, wyselekcjonowanych z najwyższą starannością… W końcu to produkty luksusowe gdzie jakość odgrywa pierwsze skrzypce na równi dzieląc tron z wzniosłością kompozycji… A kompozycje te są fenomenalne… złożone, różnorodne, zdolne zadowolić najbardziej wyrafinowane gusta.
Nisza oferuje akordy niebanalne i zaskakujące w odbiorze, pełne nieprzebranego bogactwa nut i prawdziwego mistrzostwa w ich perfekcyjnym łączeniu w spójną całość dającą w efekcie – majstersztyk w płynie… płynne złoto budzące w naszych duszach płomienne uczucia i stawiające nam przed oczami sceny tak rzeczywiste, że aż namacalne… oto prawdziwa potęga zaklęta w niszy…
Jak niszę odkryłem i za co kocham?
Kiedy zawartość półek perfumerii sieciowych zaczęła mnie przytłaczać banalnością coraz mocniej, za namową znajomej skierowałem swe kroki do jednej z Waszych partnerskich perfumerii oferującej tajemniczą dla mnie wówczas niszę… i zaglądam tam regularnie po dziś dzień co rusz zaskakując me zmysły czymś nowym, wyrafinowanym i pełnym świeżych doznań, których mój zmysł powonienia nieustannie pożąda…
Tego pamiętnego dnia zakochałem się w dwóch przecudnych zapachach, które wielbię po dziś dzień za ich wyrafinowaną kompozycję, a jeden z nich stał się nieomal mym „Świętym Graalem”…
na szczęście „nieomal”, bo musiałbym siłą rzeczy zakończyć mą nieustającą gonitwę w poszukiwaniu tego jednego – jedynego zapachu, z którym się identyfikuję i który jest mną samym…
Mowa tu o wręcz namacalnej w swym orientalnym, soczystym sercu Azyiade i fenomenalnym, wysoce uduchowianym Black Turmalinie, który poruszył mnie do żywego swym naturalnym i szlachetnym ujęciem kadzidła…
Lubię tę gonitwę za nowymi doznaniami i wiem że nisza będzie mnie zaskakiwać jeszcze nie raz… ten dreszczyk podniecenia i emocje podczas wąchania kolejnego misternie utkanego z najwyższej jakości składników cudeńka… czym mnie zaskoczy, gdzie zaprowadzi mnie gdy mrużąc oczy zanurzę me zmysły w fantazyjnie pachnącym obłoku?
Kocham niszę za nieliniowość i niepowtarzalność, za bogactwo formy i najwyższą jakość, nieprzebrane bogactwo ścieżek którą kroczy i za to jak mnie ujmująco zaskakuje i wciąga coraz mocniej w swe sidła…
Podczas pierwszego nieomal rytualnego koncelebrowania próbki Black Turmalina poczułem prawdziwy błogostan… oto wącham coś tak autentycznego, coś tak przejmująco rzeczywistego, że nieomal namacalnego… coś tak niewyobrażalnie pięknego iż zmysły napędzane szybko bijącym sercem krzyczały tylko jeszcze i jeszcze, gdy rozum próbował racjonalnie nad tymi kotłującymi się uczuciami zapanować…
jak mógłbym z tego zrezygnować? jak mógłbym pozbawić się tej swoistej rozkoszy dla zmysłów? jestem maniakiem i wpadłem świadomie w sidła niszy i dobrze mi z tym, i chcę więcej! 😉<>
<>Podział na perfumy niszowe jaki obowiązuje obecnie nie zawsze jest definiowany tym jak perfumy niszowe są postrzegane. Główną rolę w tym podziale wg. mnie odgrywa ekskluzywność składników. Są w większej części naturalne, niezastępowane chemicznymi substratami. Drugą cechą jest ekskluzywność marki. Im dłuższą historię ma dana marka,im większym uznaniem cieszy się wśród elity bogatszej części społeczeństwa tym większe powodzenie ma wśród wszystkich wielbicieli perfum. Takim przykładem marki niszowej , który pod względem popularności dorównuje mass-marketowym twórcom jest Serge Lutens. Oprócz tego, że jego perfumy pachną unikalnie (choć większość jest dosładzana, aby być bardziej doceniana wśród zmysłowych pań) dużą sławą cieszy się sam autor. Jest między innymi używany przez Donatellę Versace, która słynie z upodobania do wyrafinowanej mody. Taki prestiż ma podprogowy wpływ na przedstawicieli nieco chudszego portfela. Oprócz takich walorów jak promocja, reklama i zastosowanie które łączą perfumy niszowe z popularnymi różnią je od siebie również taka cecha jak specyficzność. Perfumy massmarketowe nie są szczególnie wyrafinowane. Mają do zaoferowania aromaty przyswajalne i akceptowalne wśród większości społeczeństwa. Natomiast perfumy niszowe często są „zauważalne”. Odbierane pozytywnie, czy ze wstrętem często zostawiają po sobie niezapomniane wrażenia. Często są tak speyficzne, że myśląc o wszystkich znajomych osobach można wskazać nielicznych, do których będą one pasować. Dla mnie perfumy niszowe są „inteligentne”. Często testując jakiś niszowy zapach wkraczam w światy zupełnie mi dotąd nieznane. Przenoszę się do innego kraju (Timbuktu Lartisan Perfumeur) wkraczam w świat kamieni (Black Tourmaline O. Durbano) poznaję świat wartości arabskich (Memoir Amouage). Oprócz tego mam również do czynienia ze światem wyobrażeń wielu ludzi, którzy konstruują te perfumy. Mogę je porównać do swoich i odnaleźć w nich uczucia, które gdzieś wcześniej we mnie tkwiły i zostały wyrażone zapachem. Perfumy niszowe są niepopularne również dlatego, że charakteryzuje je duża wrażliwość ludzi je tworzących. Daje się im zazwyczaj wolną rękę, nienarzucając efektu końcowego. To owocuje oczywiście unikalnym dziełem.
Perfumy niszowe to dla mnie nie tyle inspiracja co poszerzanie horyzontów myślowych i uczuciowych, przenoszenie się w nowe rejony rzeczywistości, nowe modele postrzegania i odczuwania świata.
Świat niszy poznałam poprzez fascynację perfumami w ogóle. Od dziecka bardzo interesowały mnie perfumy jako wartość. Nie zwracałam uwagi na to, czy są drogie czy tanie, sam flakonik z gotowym dziełem wzbudzał moje zainteresowanie. Gdy już byłam w wieku młodzieżowym ponownie się nimi zainteresowałam co zaowocowało dość długą fascynacją perfumami popularnymi. Jednak punktem zapalnym do tego, aby poznać niszę były przebogate opisy użytkowniczek na portalach internetowych. Niektóre opisy były tak nasączone emocjami, że zapach można było sobie wyobrazić i odczuć go niemal osobiście. Skusiło mnie to do zamówienia kilku próbek u państwa i zaznajomienia się z tymi cudami. Niektóre perfumy spodobały mi się mniej, inne bardziej, jednak zawsze wzbudzały we mnie emocje. Odkąd zapoznałam się z niszą mam wrażenie jakby mój świat poszerzył się o nowe horyzonty. To tak jakbym zaznajomiła się z operą, teatrem, unikalnymi książkami. Podobny rodzaj doznań intelektualnych i emocjonalnych, które ja odnajduje w świecie zapachów.<>
<>Dzięki perfumom życie jest piękniejsze, a dzięki perfumom niszowym jest piękniejsze i ciekawsze. Dalekie od mainstraimu wonie w sposób niebanalny poruszają emocje i wyobraźnię. Często nie mają łatwej, ugłaskanej urody, ale mają duszę, szlachetne składniki i aurę niezwykłości. Są jak ambitna, odkrywcza i narkotyzująca muzyka, poezja, malarstwo – kto raz spróbuje niszy, ten wpada i od tej pory już nie chce płasko pachnących wytworów z nurtu głównego. Ja wpadłam, kiedy po raz pierwszy spróbowałam Josephine Rance. Potem były Parfum d’Empire, Bondy, Durbano. Cieszy mnie stale rozszerzająca się oferta niszowa. Dzięki niszowemu nurtowi mam pewność, że nie mam żadnej pewności jak mi zapachnie kolejna nowość. Poznawanie i używanie perfum niszowych jest fascynujące!<>
Świat kosmetyków niszowych odkryłam jakiś czas temu.Dotąd były dla mnie czymś nieosiągalnym,dumnym pięknem stojącym za kryształową szybą.Bałam się że za moim dotknięciem,rozpryśnie się na tysiąc kawałków,a ja pozostanę ,ze spuszczonym wzrokiem,i z uczuciem pustki w sercu.Że to co miało być przeznaczone dla mnie ,będzie dane innej kobiecie.
Aż któregoś dnia ,ośmieliłam się i dotknęłam delikatnej szyby .I stała się rzecz dziwna .Szkło nie rozbiło się,wręcz przeciwnie -otworzyło się jak drogocenna szkatułka z wonnościami .A ja z uczuciem spełnienia ,zanurzyłam się w tą cudownie pachnącą otchłań.I tak dzień po dniu zaczęłam odkrywać tajemnicę zapachów,ich przeznaczenie ,ich przesłanie dla kobiet .Te piękno pozostało we mnie ,i tak już pozostanie do końca.Dla mnie świat perfum niszowych jest jak pałac z porcelany,jak delikatny fiołek wyrastający z zielonej trawy,jak prawdziwa miłość do perfum.
Dziękuję że mogłam poznać ten tajemniczy świat.
Drodzy autorzy, jesteśmy pod wrażeniem Waszych pięknych i mądrych przemyśleń. Dziękujemy za te wpisy i czekamy na kolejne. Najserdeczniejsze pozdrowienia!
Zacznę od tego, iż owego tekstu, nigdy nie ośmieliłbym się nazwać komentarzem !. Albowiem w moim mniemaniu, czynić tak można, jedynie wówczas, gdy posiadamy niezbędny zasób wiedzy na określony temat. Ja zaś – pochodząc z tzw. „nizin społecznych” – wiedzy z zakresu „ekskluzywnych” perfum, nijakich nie posiadam. Mogę jedynie, streścić Wam historię, która przydarzyła mi się wiele lat temu. Pewnego dnia, zakupiłem w zwykłym, podrzędnym sklepie spożywczym, tzw. zwykłe perfumy. ( Celowo używam określenia : tzw., by nie wprawić w szok !!!, społeczności tegoż blogu. ) Lecz póżniejsze zdarzenia, coraz bardziej utwierdzały mnie w przekonaniu, że nie są one, znowu takie … zwykłe !. Albowiem, dziać się zaczeły, rzeczy dziwne !. Dziewczyna, która do tej pory, odrzucała moje zaloty, poczeła mnie … adorować, i szybko, doszło do tzw. „konsumpcji związku”. I choć wcześniej, nie narzekałem na brak powodzenia, u płci pięknej, to łatwość z jaką dokonywałem kolejnych „podbojów sercowych”, była zadziwiająca !. Podążały za Mną – i ulegały Mi – kobiety, które nigdy o takową uległość siebie nie podejrzewały, a tym bardziej, nie wobec Mnie. Wyobrażam sobie, jak rozgorączkowani są teraz, czytający ów tekst Panowie. ( Nawet Ci, którym zdawało się, iż o perfumach, wiedzą wszystko. A tak apropo, czy Pani już się domyśla, „CO” dawało taki efekt !. A może, wie już to mama ?. ) Nie, to nie feromony !. Były to czasy, gdy jeszcze nie potrafiono ich wyizolować. O tym, iż owa – przesadna – atrakcyjność, nie wynikała jedynie „ze mnie samego”, przekonałem się wówczas, gdy – po spryskaniu się owymi „perfumami” – zaczeła interesować się Mną, moja … ciocia !. Tego było za wiele !!!. Jednakże ów czar, prysł wraz z ostatnią kroplą, owej „mikstury”. Nigdy już potem, nie udało mi się owych „perfum” zakupić. Czasami tylko, przypominał mi się ich zapach, gdy mijałem kogoś na ulicy. Jednakże moja wrodzona nieśmiałość, niepozwalała mi do owej osoby podejść, by zapytać, jakież to perfumy ?. Zmarnowałem dwie lub trzy szanse, które nigdy już się nie powtórzyły. Po wielu latach, postanowiłem zgłębić, drzemiącą w owych „perfumach” tajemnicę, i dziś, oczywiście ją znam !. Dla mnie, ów zapach, jest właśnie przykładem perfum niszowych, które „przypadają do gustu”, nie wszystkim ludziom, lecz jedynie określonej grupie, co właśnie charakteryzuje – moim zdaniem – perfumy niszowe. Uzmysłowiłem sobie, iż zapomniałem zdradzić, czym że był, ów – mający tak zadziwiające działanie – tajemniczy składnik, tychże „niby perfum”. To oczywiście – naturalne – PIŻMO !!!. Z uszanowaniem Marek M.
A to historia 🙂
Pośród celowości, przewidywalności i nijakości wszystkiego co się wokół dzieje, szukamy czegoś, co pozwoli nam wyjść przed pędzący bez kierunku tłum. Jesteśmy szarpani przez wielu dyktatorów, których zadaniem jest pociągnąć nas za sobą. Bez namysłu, zastanowienia się czy zatrzymania i przemyślenia skręcamy w lewo lub w prawo, czasem zostajemy pośrodku lub też zaczynamy się cofać – a to tylko dlatego, że ktoś powiedział, że tak należy! Wepchnięci w sam środek wiru filozofii i polityki tłumu, zatracamy swój właściwy charakter, to co stanowi o naszej istocie – bo przecież tak należy! o ileż łatwiej również dla wielu z nas jest przyjąć taką politykę? Taką filozofię? Przecież nie my decydujemy, a więc nie jesteśmy już odpowiedzialni. Jesteśmy nie zauważalni w tłumie, anonimowi, bez wyrazu, bez znaczenia – bo przecież dla historii tysiąc i jeden to wciąż tylko tysiąc!
Dopiero kiedy zrozumiemy, że nie warto być tysiącem zaczynamy szukać drogi by stać się tym jednym. Dopiero wtedy szukamy drogi do „jednego”, do wyjścia przed tłum i nieokreśloną masę, szukamy sposobu by zaczęto nas określać indywidualnie. By anonimowość ustąpiła miejsca naszemu imieniu, bezcelowość i nijakość zrobiła miejsce oryginalności, a filozofia i polityka życia zaczęła określać jednostkę nie tłum!
Drogi do takiego stanu rzeczy są różne. Strój, zachowanie, poglądy i ich obrona, wyznawane zasady mające poparcie w życiem nadają autentyczności i charakteru. Jedną z tych dróg jest zapach. Przewidywalny Klein, Hugo Boss czy Armani – nie odznaczy nas na tle tłumu. Zapachy te nie budzą skrajnych emocji – one się po prostu podobają – ponieważ stworzono je dla mas, nie dla mnie! Nie można żyć w taki sposób, by nie budzić żadnych emocji. nie możemy wybierać pomiędzy bardziej i mniej szarym – decydujemy się na biły lub czarny! Tak jest z zapachami niszowymi! położone na skórę i podstawione pod nos wzbudzą niechęć lub skrajny zachwyt! Nie będą po prostu ładne – będą piękne lub znienawidzimy je! Ale ten, który pokochamy, nie będzie miał nigdy zamiennika czy też czegoś podobnego. Zapach ten zacznie określać nasz charakter, naszą osobowość, pokaże autentyczność i oryginalność jednostki, jej niepowtarzalność!
Jak miło jest mieć świadomość, że nie używam zapachu jak co druga osoba w mieście, że zapach, w który się ubieram, przebija się nad aromat latte w kawiarni. Świadomość faktu, że akordy powoli ulatniające się z mojej skóry, zostały stworzone dla mnie – jednostki – a nie w milionowym nakładzie gwiazdy sezonu, jest niezwykle przyjemna. Poszczególne nuty zapachowe, uzyskiwane inaczej niż przez reakcję addycji czy syntezy, nadają pełnemu zapachowi zupełnie nowych znaczeń i doznań. Otulenie się takim niszowym zapachem pozwala od początku zaznaczyć swoją indywidualność, określić emocje, spotęgować je! Zapachy te od początku wykazują się majestatyczną elegancją, dojrzałością, przemyślaną kompozycją. Oddają we władanie to, co nieuchwytne i ulotne. Pozwalają poznać wyobraźnię, odczucia i inspirację jaką wykazał się twórca. Dzięki nim możemy szarość codzienności przełamać cieniem dawanym przez drzewo agarowe, szumem lawendy rosnącej na stokach wzgórz Prowansji czy poczuć wokół siebie cztero metrowe pędy storczyka Vanilla Planifolia.
Wszystko to dostarcza niezapomnianych wrażeń. Do ostatniej kropli zapach niszowy przynosi przyjemność i radość. Zapachy niszowe są mroczne i świetliste zarazem, pokazują ponadczasowy luksus i elegancję oddając użytkownikowi doznania bogate i egzotyczne.
Perfumy w moim domu były od zawsze. Będąc dzieckiem, lubiłem przesiadywać na dywanie, pod szafeczką mojej mamy, w której to trzymała flakoniki perfum. Bawiłem się nimi i wąchałem. Pamiętam także z dzieciństwa perfumerię w moim mieście, której witrynę zdobiły efektowne flakony reklamujące perfumy tzw. factice. Robiły na mnie ogromne wrażenie.
Na studiach już jako dorosły mężczyzna, zacząłem wertować półki tradycyjnych perfumerii w poszukiwaniu osobistych perfum. Choć wcześniej używałem zapachów, miały one jednak charakter mało przemyślanych, czasami przypadkowych. Wraz ze znalezieniem – na tamten czas – swojego zapachu, zaczęła się moja poważna przygoda z perfumami. Jednak na pewnym etapie życia, ów zapach przestał do mnie pasować. Wtedy przypadkiem zwróciłem uwagę na określenie – perfumy niszowe. To tu zaczęła się prawdziwa pasja…
Czym są perfumy niszowe? Jaka jest ich definicja? Na tak postawione pytania odpowiedziałbym natychmiast, że … muszę wziąć głęboki oddech i popatrzeć pytającemu w oczy. Bo gdybym odpowiadał na nie w sposób jasny i czytelny, prawdopodobnie zawiódłbym siebie jako pasjonata albo sprawił zawód pytającemu.
Droga do zrozumienia istoty perfum niszowych, wiedzie przez ich poznanie, i doświadczenie zapachu jako wielowymiarowego kalejdoskopu olfaktorycznych wrażeń.
Perfumy niszowe są czasem, który był ze mną, gdy byłem dzieckiem. Perfumy niszowe są podróżą w głąb siebie. Wędrówką mającą za cel odnalezienie utraconych namiętności. Perfumy niszowe są wojażem na drewnianej łodzi z Bertrandem Duchaufourem u wioseł. Perfumy niszowe są chwilą, w której doświadczam swych pragnień. Perfumy niszowe są pokarmem dla duszy. Perfumy niszowe są ciepłym, słonecznym blaskiem w wiosenny dzień, jak i odbiciem księżyca na tafli jeziora w ciemną i chłodną noc. Perfumy niszowe są bezpośrednim okazaniem radości z życia. Perfumy niszowe są skondensowanym wycinkiem świata. Perfumy niszowe są maską i aktorską grą. Perfumy niszowe są jadaniem banana na talerzyku, widelcem. Perfumy niszowe są rzeczywistością i magią, codzienną, małą celebracją.
Perfumy niszowe wyróżnia ich artyzm. Stworzone przez artystów – zachwycają. Posiadają moc „zabijania żywych i wskrzeszania umarłych”. Podnoszą codzienność do rangi święta. Ofiarowują radość z każdej, wspólnie przeżytej chwili.
Perfumy niszowe urzekają swoją intencją przekazania piękna. Urzekają swym wdziękiem i subtelnością. Dają obietnicę „przeżycia cudu”. Inspirują do życia bogatego w zapachy i rzeczy piękne. Otwierają duszę człowieka na artystyczne doznania. Pozwalają zakochać się w sobie od pierwszego wejrzenia. Zachęcają do snucia opowieści i historii. Inspirują w kuchni i sypialnianym łożu. Pomagają dobierać ubrania, piękniej wyglądać, więcej się uśmiechać, po prostu lepiej i pełniej żyć.
Blisko dwa lata temu, moje życie było szare i przewidywalne. Lubiłem perfumy, miałem swój zapach – słodki i mroczny – ale po pewnym czasie, przestał mi odpowiadać. Wiedziałem, że nie znajdę w perfumerii interesującego mnie zapachu. Nic jednak nie potrafiłem z tym zrobić. Pewnego razu, podczas oczekiwania w studiu fryzjerskim, przeglądałem jeden z kobiecych periodyków. To tam znalazłem artykuł poświęcony kosmetykom i perfumom niszowym, nawiązujący do Perfumerii Quality Missala. Nie rozumiałem wówczas idei niszowych perfum, ale postanowiłem, że przy najbliższej wizycie w Warszawie, odwiedzę opisywany przybytek. W głębi siebie czułem jednak, że za horyzontem chowa się słońce, a ja niebawem odnajdę swoje niebo, swój utracony czas…
Krokiem szybkim i zdecydowanym przemierzałem mokre od deszczu szare płyty chodnika. Świat wokół mnie szalał, buntował się, rozrywał rzeczywistość na strzępy i bezlitośnie wrzucał w kałuże. Do Perfumerii Quality Missala wchodziłem z wypiekiem na twarzy. Z rumieńcem towarzyszącym młodzieńcom w krępujących dla nich chwilach. Z programowo wpisanym lękiem przed luksusem – luksusem zimnym i odczłowieczonym – do jakiego przyzwyczaiły nas lata dziewięćdziesiąte. Tu jednak było inaczej. Było ciepło i przyjemnie. Bezpiecznie i bardzo dobrze. Na półkach stały piękne flakony. Jak modelki w dostojnych sukieneczkach. Jak strażniczki w szklanych zbrojach, strzegące bajecznych wonności, a jednak flirtujące z patrzącymi, zachęcające do kontaktu, mrugające do widza.
Zapytany o perfumy, jakich szukam, odpowiedziałem – słonecznych, które sprawią, że przestanie tak straszliwie lać. Pamiętam zaprezentowany mi wtenczas zapach. Był jak pierwszy dotyk, na którym się nie zatrzymujemy, tylko biegniemy dalej, do celu podróży.
Nie zaspokoiłem wówczas swojego pragnienia. Pora na to przyszła pół roku później, kiedy to odczułem pełną harmonię z poznawanym zapachem, absolutne porozumienie. Dzięki tym doświadczeniom zrozumiałem, jak ważny jest zapach, którego melodia wybrzmiewa na równi z melodią duszy człowieka. Poznając zapachy niszowe, zawsze znajdziemy ten swój, jedyny i niepowtarzalny. Z moim zapachem jestem po dziś dzień. Takie są bowiem oblicza miłości, także tej do wyjątkowych zapachów.
Dlaczego zatem kocham perfumy niszowe? Perfumy niszowe są dla mnie ucieczką od codzienności, perfekcyjnym balansem między rzeczywistością a magią. Powstają z doskonałych składników, przez co zachwycają mnie swoją jakością. Kocham perfumy niszowe, bo prowokują mnie i osoby, z którymi jestem blisko. Perfumy niszowe są tak wielobarwne i wieloznaczne, że każdy z nas, znajduje w nich indywidualną głębię, wyczuwaną przez najbardziej osobistą cząstkę człowieka – duszę. Perfumy niszowe każdemu z nas pozwalają poczuć się prawdziwie i wyjątkowo. I chyba właśnie dlatego – my wszyscy – straciliśmy dla nich głowę.
Na koniec napiszę jeszcze parę słów o moim ukochanym zapachu. To Cuir Ottoman marki Parfum d’Empire. Zapach welurowego łoża, z nagą i piękną hurysą skropioną kwiatowymi perfumami. Zapach kobiecych dłoni ubranych w skórzane rękawiczki i wędrujących po mojej skórze. Zapach słodki i pikantny. Elegancki i wyrafinowany. Luksusowy. Po prostu go kocham…
Szukajcie a znajdziecie…To motto na początku chciałabym przekazać wszystkim poszukiwaczom .
…Kiedy wąchając kolejną nowość czujemy, że to już było, tylko wymyśle flakony się prześcigają i zmieniają , mamy wtedy nieodpartą chęć trafić w końcu na ten jedyny niepowtarzalny dla nas zapach.
A w naszych myślach : „to może poczekam jeszcze na ten zapach co ma (ta) firma wypuścić na rynek latem , może to będzie strzał w dziesiątkę ….i znowu nuda.
Właśnie wtedy decydujemy się otworzyć kolejne drzwi , drzwi za którymi znajdujemy nasycenie ale i spokój, ulgę dla oka. Witają nas wyważone , solidne , wysublimowane flakony. Będąc przed taką defiladą skupiamy się na sednie, na zapachu. Rozpraszamy obłok perfumowany i zachłystujemy się. Ale to nie wszystko , wtedy nasze ciało mówi nam czy jest to zapach który współgra z nami czy powinnyśmy przejść do kolejnego.
Nasza temperatura ciała, nasz charakter, temperament to co jemy wpływa na to jak dany zapach na nas się ułoży. Dopiero kontakt z naszą skórą dopowiada jego historię… kolejną niesamowitą historię.
Twórcy niszowych zapachów tym właśnie się kierują , aby znaleźć odbiorcę swego dzieła w nas samych a nie w naszych oczach i reklamach na krótki czas. Abyśmy mogli poznać i pokochać zapach który podkreśli kim jesteśmy.
Bardzo dziękujemy za te cudne wpisy i gratulujemy daru poruszania ukrytych strun ludzkiej duszy…
Nisza to skarbnica, a perfumy niszowe to najcenniejsze i najbardziej poszukiwane klejnoty, które nie każdy potrafi odnaleźć, i nie każdy chce podjąć wyzwanie żeby to zrobić.
I właśnie to wyzwanie, postawiło przede mną życie podczas spaceru wśród krakowskich uliczek starego miasta. Minął mnie tamtego dnia pewien tajemniczy mężczyzna, którego woń perfum była tak upajająca i niepowtarzalna, że od razu przykuł moją uwagę. Długo poszukiwałam podobieństwa wśród flakonów znanych perfumerii, lecz nadaremnie. Wtedy też zaczęłam naprawdę „czuć” … dosłownie i w przenośni , czuć to co schowane w zapachowych kompozycjach wszystkimi zmysłami. Komercyjne przereklamowane pozycje z półek znanych perfumerii, w większości nie mają charakteru. Stąd pomysł sięgnięcia dalej, w którym utwierdziłam się po przeczytaniu książki „Pachnidło”Patricka Suskinda.
Każdy flakonik niszowych perfum jest jak dzieło sztuki tworzone przez artystę, a każdy kto wszedł w ten świat ich spróbował stał się koneserem, celebrującym tę sztukę. Wystarczy kropla na skórę, i po chwili jakby „diament został oszlifowany”, w połączeniu z indywidualnym naturalnym zapachem każdego z nas odsłania swoje piękno, dając świadectwo wyrafinowania.
Kocham niszowe perfumy za to, że gdziekolwiek jestem zostawiam kawałek siebie, wspomnienie, nie tego jak wyglądam czy tego co mówię, lecz tego jakie wrażenie pozostawił mój zapach.
Czuję się wyjątkowa, bo pachnę czymś wyjątkowym.
Życzę tego każdemu.
Pragnął bym, dołączyć do rzeszy moich wspaniałych „przedmówców”, lecz z racji braku doświadczeń w kontaktach z tak ekskluzywnymi perfumami, moje rozważania, będą wszak wyłącznie teoretyczne. Przewodnia myśl mej wpowiedzi jest taka, że perfumy „niszowe”, to – zgodnie z teorią „Darwinizmu” – perfumy „popularne”, tyle że – kilka lat wcześniej. (?). Albowiem większość obecnych produktów – choć teraz, stoją masowo na półkach wszysykich drogerii – było, u zarania swego poczęcia przez „stwórcę”, perfumami strikte niszowymi !?. Dalsze ich życie wszak pokazało, czy dorastając, osiągneły sławę !, czy też, rozczarowując swego ojca, tkwią nadal w domu rodzinnym. Myślę zatem, iż naturalnym cyklem życiowym perfum niszowych, jest stanie się …… perfumami „popularnymi”. Być może, owe stwierdzenie, obruszy część społeczności tegoż blogu, lecz rzec by można, iż … takie jest życie !. Perfumy niszowe, są jak dzieci !!!. Jako noworodki, otoczone są, zachwycającymi się nimi ludżmi, którzy szczerze, cieszą się z ich narodzin. Lecz ewolucja nie stoi w miejscu !. Dzieci owe, albo „pójdą w świat”, robiąc tzw. karierę i zdobywając sławę, albo wieść będą życie spokojne, pośród starych przyjaciół. Tak też, kończy się cykl rozwojowy „wiecznych dzieci”, jakimi są prawdziwe perfumy niszowe !!!. I nie jest to życie złe, albowiem nie każdy, marzy o ogólnoświatowej sławie. I choć ojciec – stwórca – odwrócił już od nich uwagę, skupiając się na tworzeniu „nowego życia” – nowych perfum – to wiodą sobie One, spokojne, bezpieczne życie, w perfumeriach niszowych, pod czułą ręką Mamy. Albowiem matka, zawsze będzie kochać swe dziecko !. Nawet jeśli „odstaje” Ono od rówieśników i otoczenia. Tym są perfumy niszowe. Dziećmi, które … już nigdy nie dorosną !. Lecz którz by z nas, nie chciał być – wiecznym dzieckiem !. Mieć ciągle w sobie, tę – naiwną – wiarę, że … świat jest piękny !!!. To dają nam perfumy niszowe. Skrapiając się nimi, tworzymy wokół siebie, oddzielającą nas – od zła tego świata – barierę. Dlatego też myślę, iż w perfumeriach z perfumami niszowymi – jaką jest, perfumeria Quality Missala – spotkać można ludzi, ponadprzeciętnie wrażliwych !!!. Z uszanowaniem Marek M.
W świat niszowych perfum wprowadziła mnie koleżanka „siedząca w perfumach”, przedtem nie miałam pojęcia o ich istnieniu. Moja znajomość z perfumami ograniczała się do marek dostępnych w zwyczajnych pefumeriach. Teraz te „zwykłe” perfumy wydają mi się w większości wypadków banalne i w końcu pachnące prawie tak samo, słodko i nudnie. A niszowce? Tu możliwe jest absolutnie wszystko, każdy flakon to niespodzianka, i pewne jest tylko to, że nic nie jest pewne i nie ma żadnych reguł. Można znaleźć zapach fiołków, kadzidła, sosnowego lasu, szlachetnego drewna, ale i marchewki, gum palonych na torze wyścigowym, świeżej grzanki, stoiska z przyprawami, jedwabiu, wschodniej pachnącej skóry, poobiedniej herbatki albo wiercący w nosie zapach spalonego słońcem popiołu i piachu. To nie jest świat zapachów – to są zapachy świata, całego, szerokiego świata. Można znaleźć zapach na każdą pogodę, każdy nastrój, każdą okazję. Ale niszowiec nie wdzięczy się jak modny flakon znanej marki stojący w perfumerii: „Kup mnie, tu jestem!” Niszowiec stoi na półce w swoim powściągliwym stroju, dumny i niedbały. Wie, że jest wypieszczonym dziełem „nosa”, tworzonym z potrzeby duszy. Wie, że składa się z najszlachetniejszych składników i jakością nic mu nie dorówna. Dlatego nie potrzebuje rzucającej się w oczy formy, jego skromny flakonik to znak najwyższej klasy. Niszowiec jest dziełem sztuki sam w sobie, to on wybierze sobie „nosiciela”, na którym się w pełni rozwinie , ujawniając swoją niepowtarzalność. Niszowiec hipnotyzuje i urzeka bogactwem i niezwykłością zapachu, czasem powala, czasem unosi pod niebo. Gdy pachniesz niszowcem, nigdy nie będziesz czuć się jak zwykły szary człowiek – staniesz się indywidualnością, jednostką, SOBĄ . Niszowiec uniesie cię w krainę wyobraźni przekraczającej granice rzeczywistości – w świat, w którym spełniają się marzenia i fascynacje .
To zaczęło się, gdy w którymś momencie moje dojrzałe już życie raptownie zwolniło bieg… a ja, wcześniej tak zapędzona, zapętlona i wciąż niezaspokojona nagle odniosłam wrażenie, że chcę się uczyć świata na nowo. Wróciłam myślami do ogrodów dzieciństwa, do dojrzałych malin, agrestu i czerwonych porzeczek rozgniatanych w dłoni, do pachnącego groszku i miodowych nasturcji, do niezapominajek i konwalii wilgotnych w porannej rosie, dumnych róż łagodnie rozdających ukłony w południowym słońcu i do wyzywającej maciejki w parne, sierpniowe wieczory… Znów znalazłam się na mojej ukochanej plaży, na której piasek zawijał się w spirale pędzone wiatrem w lipcowe poranki, by już kilka godzin później parzyć bose stopy w niemiłosiernym słońcu, które paliło nawet płaskie, białe kamienie omywane słoną wodą. Późnym popołudniem, wieczorem prawie, czerwone smugi słońca dotykały trzaskających płomyków z suchych konarów i gałęzi nadmorskich różyczek. Każda taka chwila niosła ze sobą smak, kolor i… zapach. Każdą taką chwilę pamiętam i czasami próbuję odtworzyć. To nie jest powolne delektowanie się, to gwałtowna namiętność, która wpada w serce jak wiatr przez uchylone okienko. Wiosna ubiegłego roku należała do kryształów i kamieni półszlachetnych, które zafascynowały mnie swoimi kolorami, fakturą i… wibracją. Tak jak zimny potrafi być cytryn, tak niezwykle ciepły i kobiecy karneol. W zależności od mojego nastroju – lodowy fluoryt lub południowy koral. Każdy ze swoją historią. A tej zimy wielkie odkrycie i gwałtowna namiętność – perfumy niszowe… Po perfumach mojej babci, w które mogłam godzinami wpatrywać się, dotykać i wąchać delikatne smużki tańczące wokół szklanych koreczków przepięknie inkrustowanych buteleczek, nie pozostał nawet ślad. Krzykliwe reklamy, zachwalające nowe edycje wciąż tych samych, przejrzysto-wodnych lub kwiatowo-chemicznych perfum jakoś do mnie nie przemawiały. No, może poza linią Hermesa gdzie swój ślad zostawił francuski poeta zapachu… I nagle odkrycie – Amuage, ciężki, orientalny, nie dla mnie wprawdzie ale niezwykle fascynujący. Przez pomyłkę zamiast damskiej próbki, dostałam Amuage Gold Men i znalazłam się w przedziwnym miejscu, ogrodzie tyleż fascynującym, co obcym i nie moim. To nie była miłość do tego konkretnego zapachu ale fascynacja odkrytą niszą. Fascynacja na pograniczu uniesienia. Niecierpliwość towarzysząca każdej doręczanej przez listonosza paczuszce i najbardziej gwałtowne reakcje na zapachy od lat – zachwyt, rozczarowanie, zdziwienie i znów zachwyt – piąte, dziesiąte zbliżenie i pytanie – co to? Moje sekretne, pachnące pudło wciąż się rozrasta, a ja… wciąż szukam. Jeszcze nie trafiłam do swojego dawnego świata – ogrodu dzieciństwa, beztroskiej plaży i sekretarzyka babci. Ale cieszę się, gdy przeżywam coś n a p r a w d ę. Gdy nie jest to kolejny plastikowy wytwór laboratorium chemicznego ale gdy zakradam się do pracowni alchemika i „kradnę” nozdrzami wytworzone przez niego skarby. Skoro znalazłam swój ukochany kamień, znajdę także swoje perfumy. Może Dia, na które właśnie czekam, a może Ananda? A może kiedyś ktoś je zrobi specjalnie dla mnie? A może..? Szaleństwo? Jest wiele przeszkód. Ale najważniejsza jest pasja, a ja mam wiele pasji….
Przepraszam !. To tylko próba, przed wysłaniem, właściwej wiadomości.
Dla mnie, pasjonata astronomii, perfumeria Quality Missala, jest niczym tajemniczy kosmos !!!. Tak jak wszechświat skupia w sobie, siłą grawitacji, tajemniczą materię !, tak Quality Missala, gromadzi w swych zasobach, najprzedniejsze marki tajemniczych perfum !!!. Jest niczym – skrywająca w swym wnętrzu gwiazdy – galaktyka !!!. Zwykłe perfumerie, pokazują ludziom, jedynie to, co można ujrzeć „gołym okiem”, zaś Ona, ukazuje tajemnicę !, która skrywa się za horyzontem … ludzkiej wyobraźni !!!. Wejście do perfumerii Quality Missala, można przyrównać, do stawiania pierwszego kroku, na … nieznanej planecie !. ( Przyznać należy, iż widoczne na zdjęciach Istoty – z owego tajemniczego świata – sprawiają wrażenie przyjaznych !. ) Jednakże prawdopodobnie nigdy !, nie dane będzie mi ich poznanie.(?). Albowiem tak jak tajemnice wszechświata, zgłębiać mogę jedynie przez soczewki teleskopu, tak nieznany, i niedostępny mi świat ekskluzywnych perfum niszowych !, mogę obserwować jedynie poprzez szybę … wystawy, i intrygujące szkło, otoczonych aurą tajemniczości !, przecudnych flakoników !. Informację na temat kosmosu, posiadłem od astronomów, i ludzi, którzy osobiście zapukali do jego wrót – kosmonautów. Zaś – pobudzającą mą wyobrażnię ! – „wiedzę” o przepełnionych mroczną tajemnicą !, perfumach niszowych, pozyskuję ze wspaniałych – opisujących nie tylko zapachy, ale i … duszę autora ! – wpisów na tymże blogu. Albowiem wszystkich, którzy się weń wpisali, przepełniała ogromna wrażliwość !, i fascynacja, poznawaniem – przyciągającego niczym „czarna dziura” – świata ekskluzywnych perfum niszowych !!!. Nazwał bym ich, Perfumonautami !, którzy stoją już u wrót, nieskończonego wszechświata kompozycji zapachowych !!!. I choć nigdy, nie będzie mi dane, zaznać stanu kosmicznej nieważkości, czy też stanąć na obcej planecie, jakąż jest dla mnie perfumeria Quality Missala, to wszak dzięki małym sondom, jakimi są – przesyłane pocztą – tzw. „próbki”, będę mógł, choć przez krótki czas, „oddychać atmosferą” tegoż przecudownego świata !, aż po upojenie zmysłów, i …… stan nieważkości !!!. Z uszanowaniem Marek M.
Perfumy są dla mnie jak muzyka, albo jak poemat – piękne, ciekawe, często tajemnicze, czasem radosne, czasem przepełnione nostalgią. Co odróżnia perfumy niszowe od pozostałych? Głębia, niepowtarzalność, niezwykły styl… to tak jakby porównać muzyczną klasykę (nie mam tu na myśli wyłącznie muzyki klasycznej, ale taką, która przetrwa wiele pokoleń) z hitem jednego sezonu, albo jakby porównać utwór liryczny z dziecięcą rymowanką. Perfumy niszowe to wyższy stopień wtajemniczenia, popularne sklepowe zapachy, choć niektórym nie można odmówić uroku, są często banalne.
Perfumy zawsze wzbudzały we mnie ogromne zainteresowanie, ale mój gust perfumowy nie był od razu sprecyzowany, kiedyś lubiłam lekkie, radosne zapachy, potem zachwyciły mnie zapachy pudrowe, teraz uwielbiam orientalne, często zawierające ciężkie nuty… ma to chyba związek z dojrzewaniem, z poznawaniem różnych aspektów naszego istnienia…
Moja przygoda z perfumami niszowymi jest dość krótka. Zaczęło się w Grasse w małej perfumerii, działającej od kilkuset lat, potem w jakiejś perfumerii internetowej natrafiłam na perfumy Annick Goutal, tak przygarnęłam Songes. Zachwycona tym zapachem postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o kolekcji Annick Goutal i tak trafiłam do Was i się zaczęło 🙂 dzięki Waszej wyszukiwarce dopasowującej zapach do upodobań wybrałam mnóstwo zapachów, które chciałam powąchać i z karteczką pojechałam do sklepu.
Już od chwili przekroczenia progu poczułam się wyjątkowo – nie jak w sklepie – raczej jak w bibliotece, w której zamiast książek są perfumy. Każdy zapach ma swojego autora, każdy wyjątkową oprawę i wreszcie każdy ma też własną historię, o której chętnie opowiadają przemiłe Panie i przesympatyczny Pan. I tu muszę bardzo podziękować za to, w jak wyjątkowy sposób traktujecie każdego Klienta, choć trafiłam akurat na warsztaty, mieliście mnóstwo pracy, nie zostawiliście mnie samej, zaopiekowaliście się mną. Zaczarowaliście mnie, wiem, że nie wrócę już do zwykłej perfumerii, nie kupię popularnego zapachu i wiem, że to początek pięknej przygody. Naprawdę cieszę się, że jesteście!
Natychmiast muszę się określić. Jestem początkującym niszowym amatorem. W najmniejszym stopniu nie jestem ekspertem, nie roszczę sobie do tego pretensji, ani nawet wcale być nim nie pożądam. Stawia mnie to w całkiem komfortowej pozycji osoby z zewnątrz, płyciutko zakorzenionej i poczuwającej się w związku z tym do jakiejś wspólnoty estetycznej, ale dostatecznie oddalonej, aby móc wydawać sądy i (tak mi się wydaje) dostrzegać urok i odrębność tego estetyczno-sensorycznego światka, nie pogrążając się jednocześnie w ryzykownym zachwycie, który roztropny osąd przemieni w plemienny pean.
Zarazem jednak nie jestem na tyle odległy od tematu, aby nie móc go dostrzec i nazwać. Pozostaję zatem w wygodnym położeniu perfumeryjnego Benjaminowsko-Baumanowskiego spacerowicza, który przechadza się w galerii zapachów, niekiedy przystaje, zawsze jednak zachowuje baczną uwagę, w którym punkcie tej olfaktorycznej/sensosferycznej galerii zdarzy się ciekawy spektakl, wart odnotowania, a być może nawet degustacji.
Jak to spacerowicz, potraktuję rzecz odpowiedzialnie – w końcu nie tylko przyjemnością jest wędrować/spacerować, ale (przede wszystkim) zdawać z tych przechadzek relację. Zapiski z podróży mogą być różne. Każdy, kto choć raz brał udział w „spakowanej” zbiorowej wycieczce, doskonale wie, że jedni zaliczają historyczno-muzealne atrakcje, inni tropią kulinarne osobliwości, a jeszcze inni przy filiżance espresso starają się roztopić w tłumie tubylców. W konsekwencji każdy z gości zdobywa jedynie cząstkę prawdy o miejscu i rozprasza się ona po całym autokarze.
Spróbuję zatem – wiedziony troską o wielowątkowość relacji – rozważyć kilka wątków/aspektów. Pobawię się zatem najpierw w jakieś gierki analityczne i znaczeniowo-interpretacyjne rozbiórki fenomenu zapachowej „niszowości”, by ostatecznie skreślić kilka uwag, stanowiących w moim przekonaniu próbę charakterystyki tego zjawiska. Oczywiście, jest to tylko moja wersja jego odczytania (być może w pewnych punktach zgodna z interpretacjami innych uczestników) i jako taka ma charakter z konieczności wybiórczy i arbitralny. Starać się będę jednak osadzić zjawisko na możliwie najszerszym gruncie współczesnej rzeczywistości, tak aby opowieść zdawała się jak najpełniejsza, a stopień frywolności możliwie najmniejszy.
Określenie zapachy „niszowe” jest dość wdzięczne, bo zdecydowanie bardziej komfortowe wydaje się przebywanie na obrzeżach mainstreamu, gdzieś w ramach tzw. alternatywy. Jednak nie jest ono do końca trafne. I zapewne – przyznam defetystycznie – pakuję się w ten sposób nieuchronnie w najprawdopodobniej jałowy i nierozwiązywalny spór leksykalno-semantyczny, który punkt wyjścia obraca w punkt dojścia. Wskażę jednak, dlaczego „niszowość” okazuje się językowym tworem, co prawda nie wzbudzającym euforii, ale ostatecznie, w rezultacie słabości konkurencji, skłaniającym do bycia tolerowanym.
„Niszowość” wydaje się zbytnio akcentować techniczną (w sensie dystrybucji i w konsekwencji możliwości pozyskania/zakupu) właściwość tych produktów. Nader wszystko natomiast można chyba zasadnie zastanowić się nad sensem niszowości współcześnie, w pejzażu (post)nowoczesnej popkultury. A dokładnie – nad sensem mówienia o niszowości dzisiaj, gdy (a więc walka o społeczne wyróżnienie się, odrębność, inność, widzialność) stanowi ona już niemal kulturowy powszechnik. Kliszowa teza o masowości czy inaczej – miałkości/anonimowości/płytkości współczesnej kultury okazuje się, może wciąż chętnie stosowanym, ale już wytartym i przestarzałym tropem badawczym. Skłaniając się ku przeświadczeniu o powszechności nisz czy enklaw we współczesnej popkulturze, które czynią z niej mozaikę niepowtarzalną, wielobarwną, odpowiadającej rozmaitym/zróżnicowanym gustom różnorodnych konsumentów, myślę, że taka niszowość nie stanowi już emblematu charakterystycznego, a tym bardziej nie powinna służyć jako definicyjny wyróżnik takiego rodzaju zapachów. Ponadto, niszowość jest zjawiskiem przemijającym. To, co dzisiaj niszowe, jutro może być na ustach i w nosach większości konsumentów.
Może lepsza jest „elitarność”? Od strony socjologicznej pojęcie ma pewne plusy – wszak faktycznie są to zapachy trudniej dostępne i zdecydowanie nieegalitarne. Przede wszystkim w rozumieniu trudności w ich odczytaniu przez większość konsumentów. Elitarność tych zapachów to przede wszystkim refleks hierarchii kulturowej, czy jak woleliby socjologowie – stopnia kapitału kulturowego. W mniejszym stopniu gradacji ekonomicznej natomiast, bo abstrahując od oczywistych przykładów (np. Amouage), wysoka cena nie jest, wydaje się, warunkiem koniecznym niszowych perfum. Owszem, uśredniając, koszty nabycia flakonów spoza mainstreamu będą nieco wyższe, ale można śmiało buszować (co najmniej rozglądać się) na niszowym podwórku wcale więcej nie wydając niż w sieciowych perfumeriach. Elitarność zbliża się w swym znaczeniowym brzmieniu do „ekskluzywności”, który w jeszcze większym stopniu nie jest do przyjęcia. Oba pojęcia naznaczają hierarchicznie i wplatają perfumeryjne twory w konserwatywno-arystokratyczny dyskurs, co może i ma zastosowanie w przypadku takich historii jak Amouage, ale z pewnością kastruje niszowy światek z niezwykle wyraziście manifestującego się pierwiastka nowoczesnego, po wielokroć buńczucznie polemizującego z koturniczną tradycją, często wprost ją kontestując (choćby CdG czy LeLabo). Co więcej, perfumy niszowe nie mogą być elitarno-ekskluzywne, bo są to wyróżniki zastrzeżone do tworów statycznych, po konserwatywnemu uświęconych tradycją i nieruchomych, uwięzionych w pasażach znaczonych neonami Sephory czy Douglasa.
A świat niszowców taki bynajmniej nie jest. Przeciwnie, jest nowoczesny, tętni życiem w rytm wirtualnych rewolucji. Żywi się nowoczesnymi technologiami (nie tylko w dosłownym sensie, jak w przypadku serii cywilizacyjnej CdG), ale prowokuje niezwykły oddolny quasi-ruch społeczny fanów i antyfanów. Pobudza fantastyczne nowe zjawiska społeczne, które rozpościerają się między „kłusowaniem” de Certeau a „nowoplemiennością” Maffesolego. Inaczej mówiąc – mamy do czynienia ze swoistą konsumencką partyzantką, która na cel obiera sobie trudności w dostępie do rzadkich dóbr (niezwykłe „rozbiórki” perfum kolektywnie kupowanych na zagranicznych portalach kosmetycznych, zapisy na odlewki, wymiany próbek oraz spontaniczne zloty amatorek i amatorów niszowych zapachów). Niszowość okazuje się w ostatecznym rozrachunku przeszkodą i celem partyzanckich działań, należy ją subtelnie sforsować. Subtelnie, to znaczy dyskretnie włamać się do zakazanego ogrodu, poczęstować się i niepostrzeżenie ulotnić. Tak, aby pieczęć niszowości nie przestała obowiązywać.
Okazuje się, że pozornie ulotny i efemeryczny zapach staje się silną społeczną siłą, cementującą związki, pieczętującą przyjaźnie i mobilizującą do wspólnych działań. „Estetyka efemeryczności”, jaką zdaniem Arjuna Appadurai przesycony jest współczesny rynek konsumpcji, w przypadku niszowego segmentu perfumeryjnego rynku potrafi przybrać postać twardych i konkretnych ram dla ludzkich działań, powodowanych pragnieniami szczególnych olfaktorycznych doznań, obiecywanych przez niszowce. Paradoksalnie, okazuje się, że to właśnie zapachy, które można określać jako ekskluzywne/elitarne (czyli zastrzeżone dla elit, które przecież wcale nie pragną rewolucji) stanowią sygnał dla społecznej mobilizacji i kwestionowania zastanego porządku (czyli braku dostępu do upragnionych flakonów). To tutaj pojawia się niezgoda na status quo i działania zmierzające do jego zmiany. Przewrotność tych zapachów polega zatem nie tyle na afirmowaniu istniejącego stanu rzeczy, ale przeciwnie – jego podważaniu i modyfikowaniu.
Umberto Eco przedstawił kiedyś słynny koncept „dzieła otwartego”. I to jest chyba właściwy trop w poszukiwaniu istoty niszowych zapachów. Są one bowiem takimi dziełami otwartymi, niedomkniętymi, których znaczenie nie jest jeszcze ustalone, bo rozgrywa się w specyficznej interakcji z użytkownikiem. Przydanie tym produktom atrybutu „otwartości” wydaje się klamrą spinającą ich wszystkie specyficzne walory: niejednoznaczność formuły zapachowej, konieczność pewnego przygotowania kulturowego (czyli wytrenowania gustu, a zatem i wyrafinowania), niezmiernie bogaty potencjał wzbudzania zażyłości z użytkownikami, czy wreszcie – splot skojarzenia zapachu i doświadczenia estetycznego, na którym ufundowany zostaje związek osoby z perfumami – wszystko to sprawia, że niszowe zapachy, jak żadne inne żyją w kontakcie z przeżywającymi je ludźmi. Okazują się zapachami-matrycami do kształtowania ludzkich emocji i wrażeń, przestrzenią dla przeżywania własnych fascynacji, namiętności czy strachów. Zawsze jednak stają się czyjeś, zdefiniowane właśnie na gruncie czyichś doświadczeń i przeżyć. Przekształcają się w zamknięte (czyli ustalone znaczeniowo/treściwo) właśnie na mocy decyzji ludzi, którzy te perfumy używają bądź jedynie testują. Kształtują rzeczywistości żywe, nie nieruchome, dyskutujące ze sobą, opromieniające bądź odstręczające, rozdarte między blaskami a lękami, aniołami i demonami. Zatęchły wiejski mroczny kościół w L”Eau Trois budzi trwogę, ale oswaja ją złocista świątynność Jaisalmera. Duchowny o niecnych zamiarach w Avignonie powściąga lubieżne zapędy, gdy spada nań twarda karcąca dłoń pogańskiego Czarnego Turmalina.
Dodatkową kwestią, która wzmacnia ten interaktywny (a zarazem otwarty) walor produktów niszowych jest tutaj także osobliwa skłonność takich konsumentów do dzielenia się efektami własnych doświadczeń, co sprawia, że świat alternatywnych zapachów staje się głośnym forum wymiany myśli, emocji, sugestii, a nader wszystko relacji o własnych przeżywanych związkach z konkretnymi flakonami i ich treściami.
Współczesna rzeczywistość w coraz większym stopniu rozgrywa się pod dyktando wzrastającej roli zmysłów. Szczególnie – dotąd spychane na margines – zmysły kontaktu, węch czy smak, nie tylko stwarzają nowe przestrzenie dla zmysłowego poznania, ale i zostają szczególnie dowartościowane jako równoprawne kanały estetycznego przeżycia, niemal na równi z tradycyjnymi wzrokiem czy słuchem. Rzeczywistość zdominowana przez przekazy wizualne, pięknie opatrzona przez Porębskiego etykietą „ikonosfery”, dziś stopniowo staje się w równym stopniu „sensosferą” czyli terytorium doznań sensorycznych, na bazie których budują się estetyczne doświadczenia, a na ich podstawie kształtują fascynujące style życia, wartości i wspólnoty. Tak jak kulinaria, tak i kosmetyczne wonie zaczynają upominać się o należny im status, a zarazem coraz śmielej przedostawać się do kulturowego panteonu, opuszczając strefę dziwadeł czy domenę zmysłów niższych, fizjologiczno-zwierzęcych.
W taki krajobraz doskonale wpisuje się fenomen popularności zapachów niszowych, w największym stopniu spośród produktów kosmetycznych porzucających rewiry użytecznej i funkcjonalnej dezodoryzacji ciała/przestrzeni i lokujących się w rejonach poszukiwań estetycznych. Perfumy niszowe nie mają funkcji, nie są praktyczne. Mają po prostu być. Tak aby można było je testować, wąchać, degustować, czytać, przyswajać.
Sztuka niszowych zapachów ma chyba najwięcej wspólnego ze światem win. Tak jak wina, niszowce tworzą, opowiadają historie i zapraszają do ich wysłuchania. Tak jak wina, bywają naznaczone blaskiem i piętnem swojego terroir czy osobowości twórcy. Zaduma przy rieslingu znad Mozeli nie jest bardzo odległa od tej, którą wzbudza cerkiewna melancholia Zagorska. Upojna słodycz Tokaju czy Moscadello di Montalcino należy do tych samych rzadkich wzruszeń, co wrażenie obrysowanej miodem żywiczności podczas degustacji Duro. Ponadto, jak wina, alternatywne perfumy prowokują do dzielenia się przeżywanymi wrażeniami i uruchamiają niezwykłe pokłady kreatywności, której ślady bez trudu znaleźć na forach czy blogach. Perfumeryjne recenzje Klaudii Heintze ani bogactwem skojarzeń ani rozmachem pióra nie ustępują winnym zapisom wielkich winiarskich krytyków, wskazując na kolejny ważny aspekt niszowej konsumpcji – twórczość, czy raczej zachętę do twórczości. Niszowców nie daje się tylko smakować i przeżywać. Trzeba się nimi dzielić czy opowiadać o nich, zawsze stawiając czoła wyzwaniu, jak skadrować ich estetykę w pojęciowej ramie.
Być może w tej wypowiedzi wkradło się nieco chaosu, a niektóre określenia okazują się sobie nawzajem przeczyć. Ale taka też jest uroda i natura niszowości w zapachach. Bywają paradoksalne. Uświęcone, ale też i wywrotowe. Przeplatają arystokratyczny sznyt z kłusowniczą partyzantką, welurowy salon z garażowym brudem, kontemplacyjny zachwyt z mobilizacją do spontanicznych/wspólnych działań, niewzruszone muzealne sacrum z pulsującym życiem profanum. To zapachy-paradoksy. I ta paradoksalność to druga strona ich otwartej formuły. Wieloznaczność zawsze bowiem stanowi zaproszenie do wielości, często konkurencyjnych albo sprzecznych wobec siebie, odczytań.
Jakkolwiek sztucznie to zabrzmi, bo temat został raptem jedynie zarysowany, przecież nawet nie rozwinięty, troska o syntezę tych rozważań nakazuje mi nakreślenie kilku kluczowych określeń: otwartość, wieloznaczność, paradoksalność, nowoczesność, dynamizm. To jest według mnie istota niszowości w zapachach. Ale podkreślę raz jeszcze – nie jest to esencja statyczna, ale ruchliwa, migotliwa, żywa, gęsta i lepka od znaczeń, jakie tworzą się w tysiącach odcieni relacji między fascynatami (czy spacerowiczami) a alternatywnymi perfumami i ich narracjami.
Perfumy mają w sobie coś magicznego, zapadają w pamięć, wywołują emocje. Z dzieciństwa przypominam sobie zielony flakonik perfum Poison Tendre, których używała mama. Fascynował mnie wtedy ten zapach, wiedziałam też, że na pewno w moim byciu kobietą perfumy będą miały ważne miejsce. Faktycznie tak się stało i tak już zostanie :-)
Bardzo wyraźnie dostrzegam związek między tym, kim jestem, a tym jakich zapachów szukam. Po perfumy niszowe sięgnęłam w momencie, kiedy… zapragnęłam naprawdę być sobą. Taką, jaka jestem, z tym, co kocham, za czym tęsknię, co przeżyłam i co czuję. Zaczęłam poszukiwać zapachu, który do mnie pasuje, który mnie cieszy, chciałam go odnaleźć i poznać, bo chciałam też poznać swoje prawdziwe pragnienia i za nimi podążyć.
Pewnego dnia przypomniałam sobie o ciekawym artykule w „Zwierciadle”, gdzie opisywano niezwykłe zapachy. Przewertowałam stos gazet i znalazłam! Kolejny szlak prowadził do perfumerii Missala i strony internetowej, na której spędziłam wiele zimowych wieczorów. To mi jednak nie wystarczyło, sprawdziłam wiele próbek, ale dopiero po spotkaniu w Warszawie wybrałam: Gin Fizz, który wprawia mnie w dobry nastrój i dodaje mi lekkości. Jest jasny, musujący, orzeźwiający i delikatny – taki, jak lubię. Uczciłam naszą nową znajomość szampanem! Noszę go na co dzień i dobrze nam z sobą.
Nadal zaglądam też do zwykłych perfumerii, jednak zapachy, jakie tam znajduję wydają mi się landrynkowe, grzeczne, uładzone i nie widzę już w nich siebie. Brakuje im charakteru i tej głębi, która coś może poruszyć we mnie samej.
Odnoszę wrażenie, że im więcej zapachów poznaję i im bardziej się im przyglądam, tym mocniej na nie reaguję, jakby poszerzał mi się dostęp do nowych doznań, śladów zapachowych i emocji. To chyba można nazwać uwrażliwianiem, myślę, że przygoda z wonnościami poszerza naszą wrażliwość, a może nawet też czułość. Wąchanie zapachów i zachwyt nad nimi ma w sobie jakąś czułość…
Kiedy pierwszy raz wypróbowałam Feminite du Bois Serge Lutens to chciałam, żeby nuta głowy trwała wiecznie. A kiedy wieczorem zdejmowałam sweter nagle poczułam taki zapach, który obudził we mnie tęsknotę. To było bardzo mocne, ale wciąż nie wiem, co to była za tęsknota… Nigdy wcześniej bym nie uwierzyła, że zapach może wywołać tak silne doznanie!
Na koniec jeszcze dodam, że w chwilach silnego stresu i zmęczenia ukojenie przynosi mi delikatny zapach róży – odkryłam to całkiem niedawno, sięgając po próbki L’Artisan Parfumeur (Secrets de Rose i Poussiere de Rose) – odprężały mnie jak nic innego.
Pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że mogłam się „wygadać”, bo tematyka perfum jest mi bardzo bliska.
Kasia
Moi Drodzy.
Jeszcze jednym spostrzeżeniem chciałabym się z Wami podzielić. Różnicą.
Otóż twórcy zapachów dla ogólnie dostępnych perfumerii muszą brać pod uwagę to ,że zapach musi dość intensywnie trwać na skórze , ubraniach oraz być modny.( ciarki) Inaczej spotka się z kręceniem nosów : za ulotny, nietrwały zapach, odpada…
Na szczęście kreatorzy niszowych zapachów kierują się takim oto wyznacznikiem:
indywidualny odbiorca, naturalne esencje, nietuzinkowe połączenia, tęsknota, wspomnienie, obietnica ….i tak oto każda potwora znajdzie swego amatora 🙂
pozdrawiam wszystkim z tak wspaniałą pasją !
Czytając Wasze komentarze, odnajduję w niektórych z nich cząstkę siebie – daleko mi do konesera perfum niszowych, nie jestem tez górnolotną damą, która stara sie wyróżnić z kolektywnej przeciętności społeczeństwa poprzez bajecznie drogie pachnidła. A wszystko zaczęło się dość niepozornie…
Pełnym moim sercem i duszą jestem podróżniczką. Przenosząc sie do innego miejsca, uwielbiam wtapiać myśli w miejscowe sytuacje, wcielać sie w niezapomniane widoki, atmosferę. To właśnie niepowtarzalna atmosferę zwykłam chwytać za pomocą aparatu – leniwe jesienne promienie słońca oprószające sprzedawców pieczonych kasztanów w Lizbonie, barwność libańskich bazarów mieniących sie różnorodnością towarów, podroż pociągiem w Hyderabadzie. Przedluzalam żywotność moich podróży uwieczniając je na
fotografiach – doprawiałam wspomnienia subtelnym zabarwieniem, by zawsze mogły smakować tak dobrze jak za pierwszym razem. Jednak zawsze, nawet z setkami zjawiskowych zdjęć wracałam do domu z pewnego rodzaju niedosytem – zamykając oczy byłam w stanie odnaleźć siebie w iskrzących emocjami miejscach, odtworzyć w wyobraźni palące promienie słońca, szept przechodniów, aromat tlącej sie w oddali fajki wodnej, której lekko mdłe, jaśminowe akordy unosiły sie w powietrzu spowijając mgłą okoliczne
domostwa. Zapach, dla mnie najbardziej sentymentalny ze zmysłów, uciskał moje wspomnienia szukając ujścia by sie ulotnić i musnąć mnie raz jeszcze swoimi uwodzicielskimi nutami. To właśnie zapach był dla mnie najświeższą gałązką wspomnień, najwierniejszym odzwierciedleniem unikalnej atmosfery z danego miejsca na świecie, to zapach byl brakującym elementem wyśmienitych fotografii.
Czasem nagle objawiał sie przede mną obraz iście soczysty swoją autentycznością – doznawałam przeniesienia w odlegle, aczkolwiek dobrze mi znane miejsce, a powodem tego
irracjonalnego stanu była woń, która tak dobrze charakteryzowała ten obszar.
Od tamtej pory, moim najżywszym wspomnieniem jaki przywoziłam z dalekich podróży był zapach, w swojej najczystszej formie. Zdarzało sie, ze była to drobniutka szklana ampułka wypełniona mieszanka hinduskich przypraw lub szkatułka z liśćmi herbaty z Tybetu.
Perfumy niszowe przywodzą na myśl magiczne, orientalne perfumerie, gdzie ciemne wnętrze spowite jest wibrującymi nutami kadzidła i drzewa sandałowego. Z zaplecza wynurza sie sprzedawca, który ma dla mnie najwspanialszy okaz perfum, majstersztyk w doborze współgrających melodi zapachu, który otulając skorę mieni sie historią opowiedzianą różą, mirrą, a baśń kończy iskrzącą ambrą. Ma tylko jedną butelkę, skrzętnie schowaną w swoim składzie, a mnie uracza jedynie kropelką tego niezwykłego
eliksiru. Owiana tym jedynym zapachem pozwalam mu sie rozwinąć na moim nadgarstku, który co jakiś czas przybiera innej intensywności.
To właśnie zatapiając sie w złożonej, nieodkrytej krainie perfum niszowych przywołuję najpiękniejsze wspomnienia z najskrytszych miejsc na kuli ziemskiej. Czasem pytam siebie, czy nieskazitelne nuty perfum niszowym nie zostały napisane wyłącznie dla mnie? Perfumy niszowe wodzą mnie za nos swoją zadziornością – w zależności od pory roku i mojego nastroju, mam ochotę oprószyć sie ich zapachem i emanować ich siłą, podczas gdy niekiedy odrzucają mnie swoją intensywnością będąc tym samym najbardziej
enigmatycznymi elementami mojej codzienności. Ich wyjątkowość to właśnie ta skrajna przeciwstawność, ale przecież nikt nie powiedział ze perfumy niszowe stworzone są by obcować z nimi codziennie, nie da sie przecież ich jednoznacznie scharakteryzować, objąć w nawias…
Swoją luksusowosc wyrażają w swojej trudnej osobowości, bowiem nie każdemu dane jest oddać sie bez pamięci tym dostojnym i osobliwym woniom. Nie są stworzone by dodawać uroku, są stworzone, by wyrażać siebie.
Szczęśliwie, te szlachetne perfumy są gatunkiem niezwykle nielicznym, tak jak najpiękniejsze momenty w życiu, nie są w stanie zepsuć dobrego smaku… Czy różnią sie od tych popularnych perfum, masowo sprzedawanych w perfumeriach? Różnią sie duszą i charakterem, nie tylko zapachu ale tez i jego nosiciela…
„Zapach jest najczulszym i najbardziej sentymentalnym ze zmysłów”. Zapach, a wraz z nim niepowtarzalne perfumy niszowe to miejsca, osoby, to jesienne popołudnia przydymione przez sprzedawców kasztanów w Lizbonie, to rześka bryza morza zmieszana z odurzającym aromatem fajki wodnej w Tunezji, to najpiękniejsze ze wspomnień …
Moja przygoda z niszowymi zapachami zaczęła się w Perfumerii Quality 6 lat temu… Pamiętam jak dziś- wracałam z kolegą ze szkolenia w Marriocie i wstąpiliśmy do perfumerii, bo przez szybę było widać jakieś niesamowicie piękne flakony. I tu już Pani Stanisława oczarowała mnie baśnią z 1001 nocy- o perfumach Amouage Gold. To było naprawdę fascynujące.
Od tej pory często wracam do sklepu nie tylko po nowe zapachy, ale i ciekawostki. Bo niszowe perfumy mają duszę i prawie zawsze jakąś opowieść.
Perfumy selektywne wydają mi się podobne jedne do drugich. Coś w nich jest takiego, że mam wrażenie, iż stoją często za nimi badania marketingowe: co będzie się w tym roku podobało młodym dziewczynom, i trochę bardziej dojrzałym kobietom. Oczywiście wśród zapachów selektywnych również zdarzają się hity. Nawet hity stulecia. Chanel no 5 to niekwestionowany lider. Co kilka sekund kupuje je ktoś na świecie, a ludzie z branży mówią o nich „Monster”. Jest wiele takich perełek. I wielu ludzi je uwielbia.
Ja perfumy niszowe cenię za to, że można w nich wymieszać cokolwiek się chce. Nikt nie stoi nad głową i nie mówi: to się nie sprzeda. Zawsze trafi się jakiś nawiedzony „perfumoholik”, który uwielbia zapach garażu, dyni, imbiru, benzyny czy kadzidła. Wyobrażacie sobie masową sprzedaż np. Black Afgano czy Pure Aoud? Ja nie, ale wiem że kilka butelek na pewno znajdzie zapalonych zwolenników.
Uwielbiam różnorodność perfum niszowych. Gdy otwieram rano szafkę z ukochanymi buteleczkami, zadaje sobie pytanie: jaki mam mieć dzisiaj dzień? Te perfumy mają wielki wpływ na moje samopoczucie, pewność siebie, sposób działania. Mogę być bardziej kobieca i łagodna lub bardziej stanowcza i pewna swego. To magia…
Ale jedno chcę dodać. Tak jak wśród perfum selektywnych zdarzają się perełki, tak i wśród niszowych są dzieła słabsze. To nie jest tak, że to co trudno dostępne i drogie jest najlepsze. Nawet dobrym i wielkim perfumiarzom zdarza się popełnić marny zapach. Może nie te proporcje, może za dużo różnych perfum dla różnych firm w jednym roku, może po pięknym początku zbyt szybko następuje wyciszenie i zanik zapachu.
Jednak cieszę się ogromnie, że dane mi było poznać perfumy niszowe, bo to wzbogaca moje doznania estetyczne i emocjonalne.
I jeszcze jedno: każdy człowiek odbiera zapach inaczej. Składa się na to bardzo wiele czynników. Dlatego przedstawiona opinia jest bardzo subiektywna. A dowodem na różny odbiór niech będzie przykład cudnych perfum, które ostatnio odkryłam w bardzo niszowej firmie, o nutach skóry, tytoniu, drzewa sandałowego, wanilii, paczuli i labdanum. Koleżanka z pracy szukała mnie na terenie firmy i w końcu po dotarciu do mnie oznajmiła: szłam po zapachu fiołków i w końcu Cię znalazłam. Fiołków?….
Nisza, czyli co?
Pojęcie perfum niszowych bywa częstym przedmiotem dyskusji na perfumowych forach internetowych. „Co jest niszą, a co nie?”, „Czy to już nisza, czy jeszcze nie, a może już nie?” Ile dyskutujących – tyle koncepcji. I ja mam wobec tego swoją. Co tak naprawdę świadczy o tym, że perfumy możemy określić jako niszowe? Z definicji słowa „niszowy” wywodzimy, że artykuł niszowy to rzecz „występująca w małej ilości, wyselekcjonowana” (źródło: Słownik Języka Polskiego). Można to pojęcie stosować bardzo szeroko. Także w przypadku perfum.
Perfumy bowiem potrafią być niszowe w wielu wymiarach. Niszowe są przede wszystkim same kompozycje – oryginalne, niebanalne, niesztampowe, pomysłowe, często awangardowe, czasem przebogate, wręcz gęste od zawartych w nich pachnących ingrediencji. Jednym razem wymyślne i bardzo wymagające, innym – lekkie, zwiewne i urocze, a nawet skrajnie minimalistyczne. Często wizjonerskie i odważne, rzadko zachowawcze. Bogate w wyselekcjonowane składniki, zwykle najwyższej jakości, w dużej mierze pochodzenia naturalnego, choć oczywiście nie tylko. Wreszcie – dostępne w sposób ograniczony. Zakupić je możemy często jedynie przez Internet oraz w wybranych, nielicznych perfumeriach na całym świecie. Czy wiecie, że w Paryżu nie ma ani jednej perfumerii stricte niszowej, która oferowałaby więcej niż produkty jednej marki? Zdumiewające, prawda?
Pachnąca sztuka i luksus
Osobiście chętnie uciekam od określenia „niszowe” jako nie do końca oddającego wyjątkowy charakter tych perfum. Pachnidła, jakie mogę nabyć m.in. w Waszej perfumerii, chętniej nazywam artystycznymi. To bowiem właśnie przede wszystkim artyzm odróżnia je od dostępnych w „sieciówkach” perfum tzw. designerskich. Perfumeria artystyczna tworzona jest bez marketingowych więzów, bez briefów, którym muszą podporządkowywać się twórcy, by trafić w „grupę docelową” (czyli zwykle schlebiać gustom tzw. masowym). Perfumiarz pracujący dla niszowej marki ma przede wszystkim ogromną wolność twórczą, budżet koncentrujący się na samym pachnidle (mniej na flakonie czy kampanii reklamowej), a także – co niezmiernie ważne – ma dostęp to często wyjątkowych, wyselekcjonowanych składników. Jeżeli połączy to z wizją i talentem, już niewiele brakuje to arcydzieła. Oczywiście bądźmy uczciwi – w tzw. „mainstreamie” także powstało bardzo wiele zapachów genialnych i ponadczasowych. Tyle tylko, że dziś rodzi się ich nieporównywalnie mniej niż kiedyś. Rządzący biznesem priorytet maksymalizacji zysku przy minimalizacji kosztów i zastosowaniu efektu skali sprowadził jakość perfumerii designerskiej na poziom drogeryjnych półek. Zmieniły się czasy, zmienił się rynek, zmienił się konsument. Dziś na zapach znanej marki pozwolić sobie może nawet skromnie żyjący student, co zresztą bardzo dobrze świadczy o studencie, jednak już nieco gorzej o samym produkcie. Ten „luksus” jest już osiągalny niemal dla każdego, czyli w zasadzie przestał być luksusem. Aura niedostępności, ekskluzywności i wyjątkowości dziś odnajdywana jest właśnie w perfumerii niszowej, także w kolekcjach butikowych znanych projektantów (Dior, Chanel, Hermes, Tom Ford). Najbardziej wymagająca cząstka społeczeństwa potrzebuje prawdziwego luksusu. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. A to dla nas – entuzjastów perfum – dobra wiadomość, bo oznacza rozwój tej dziedziny sztuki.
Mój pierwszy niszowy raz 😉
Moim pierwszym zetknięciem z perfumerią niszową, który był zresztą naturalnym rozwinięciem mojej wieloletniej perfumowej pasji i efektem ciągłych poszukiwań, były dzieła Andy’ego Tauera. Ten niezwykle uzdolniony szwajcarski chemik i informatyk okazał się artystą wybitnie niszowym. Komponuje i produkuje we własnym domu (!) małe pachnące cuda, zajmując się całym procesem własnoręcznie (od zakupu składników po opakowanie i wysyłkę do klienta!). Jego perfumy gwarantują mi najwyższe zapachowe doznania. Pozwalają przez wiele godzin zachwycać się mistyczną wonią kadzidła olibanum, upojnym zapachem marokańskiego targowiska z przyprawami, zieloną soczystością wetywerii, tajemniczą i hipermęską nutą smoły brzozowej, czy miodową wonią różanego bukietu. Wszystko to podane jest w gustownym i prostym flakonie. Bo tu liczy się zawartość – niebywale esencjonalna, nawet jak na pachnidła niszowe. Każdy inny twórca niszowy odkrywa przede mną swoje własne, odmienne olfaktoryczne interpretacje, inne zapachowe wyobrażenia, przez co często mam wrażenie cudownej bezkresności tego zagadnienia…
Co mnie zachwyca?
Z perspektywy czasu, jako że moja przygoda z niszą trwa już trochę (choć wciąż jestem na samym jej początku), gdybym miał wskazać pachnidła, które dotąd najbardziej mnie poruszyły, urzekły i zafascynowały, byłyby to Parfums de Pierres Poemes Oliviera Durbano. Niebywale sugestywne, niecodzienne, zadziwiające, inne niż wszystko, co znam, z fantastyczną inspiracją półszlachetnymi kamieniami w tle. Pachną one bardzo blisko moich najgłębszych zapachowych pragnień, trącają najczulsze struny mej zapachowej wrażliwości. Mają w sobie element, który niezwykle cenię w perfumach – tajemnicę, której udało się nie popaść w banał. Bo perfumy powinny otaczać noszącego mgiełką tajemnicy…
Co one mi dają?
Perfumy niszowe oferują mi tę niepowtarzalną możliwość obcowania z niezwykłym i bardzo ulotnym pięknem. Nawet niekoniecznie muszę je nosić na co dzień. Czasem wystarczy, że spryskam nimi nadgarstek i spokojnie kontempluję poszczególne akordy. Oczywiście noszenie perfum niszowych pozwala mi poczuć się zupełnie wyjątkowo, szczególnie, inaczej. Jako indywidualista lubię wyróżnić się czymś pośród tłumu. Nawet jeśli nikt w pobliżu nie zwraca na to uwagi lub nie ma o tym pojęcia, mi wystarczy wewnętrzna satysfakcja z tak bliskiego obcowania z nadzwyczajnym dziełem sztuki, w pewnym sensie niedostępnym dla innych.
…….słowem…..
Ktokolwiek złapie bakcyla perfumerii niszowej, artystycznej, czy jakkolwiek ją określimy, prędzej czy później zgodzi się ze mną, że od tego momentu jego życie nie będzie już takie jak dawniej. Będzie lepsze…
Czego wszystkim życzę, zachęcając tym samym do poznawania niszowych pachnideł.
MarcinV
Perfumy niszowe zawsze kojarzyły mi się z luksusem. Dla mnie to tajemniczy ogród, do którego otworzyła mi furtkę moja koleżanka, która podarowała mi próbkę m.in. MONTALE Black Aoud. Moje zmysły oszalały. Do tej pory nie doświadczyłam czegoś takiego. Zawsze lubiłam otaczać się zapachami. Perfumy niszowe to jak poezja, jak muzyka Chopina zabierają mnie w inny wymiar. To jest jak uderzenie piorunem 😉 Mając blisko 40 lat poznałam nowy ląd „perfumy niszowe” 🙂 Jestem zafascynowana tym w jaki sposób zapach rozwija się mojej skórze i jak działa na moje zmysły :)) Totalny odlot 😀
Niezbyt wiele mogę napisać bo dopiero odkrywam perfumy niszowe, ale chciałam podzielić się moją fascynacją 🙂
Pozdrawiam Renia
Czujesz, że to, co do tej pory było całkiem do przyjęcia, co wybijało rytm mniej lub bardziej zrutynizowanemu działaniu, tak naprawdę mieściło się w zgrabnie skrojonej ramce namacalnej rzeczywistości? Wyjście poza tę ramkę jednakże bardzo kusi, pociąga, pozwalasz sobie na to na przykład podczas snu, w chwilach uniesień, w mistycznych momentach kontaktu ze sferą, którą postrzegasz jako sacrum. Każda taka podróż uświadamia Tobie, że istnieje jakaś przedziwna, fascynująca INNA rzeczywistość. I nie jest ona nawet skrojona na miarę Platonowego świata Idei, sięga dalej, poza wszelkie wyobrażenia, jednocześnie nadając głębszy sens Twojej egzystencji oraz przeświadczenie, że w każdej, nawet najbardziej prozaicznej czynności pali się iskierka magii. Jednakże w ciągłej gonitwie za tym, co MUSISZ te ledwie zauważalne iskierki giną wdeptywane w ziemię podeszwami butów, a Twój świat zaczyna przypominać niekończącą się listę z zakupami, z której sukcesywnie skreślasz poszczególne punkty, skreślasz… i skreślasz…i…czy aby nie przekreślasz przy okazji czegoś niezwykle ważnego?
Takie myśli – chwile egzystencjalnej zadumy – nawiedzają z pewnością nie tylko mnie. I jeśli miałabym podjąć się próby zdefiniowania czego tak niejednoznacznego i nie poddającego się szufladkowaniu jak perfumy niszowe (co świetnie nakreślili już moi wspaniali przedmówcy), to byłoby chyba przyrównanie ich do tchnienia magii uzupełniającej codzienność, wodzącej w rejony nie do końca uświadamiane, dającej wielowymiarowe natchnienie za pośrednictwem zmysłu powonienia. Oczywiście, od kiedy tylko pamiętam, ważnym receptorem pomagającym mi poznawać świat był właśnie węch. Do dziś z wieloma miejscami nierozerwalnie wiążę ich zapach (kadzidlana mistyka Bazyliki Mariackiej w Gdańsku, detergenna obcość korytarza prowadzącego do znienawidzonego żłobka, woń kwiatów jabłoni i przekwitających mleczy pierwszego pocałunku). Początkowo wwąchując się w ogólnie dostępne perfumy odnajdowałam namiastkę tych bardzo konkretnych skojarzeń, które jednak przywoływane zapachem, dawały się mu przyćmić i w końcu całkowicie przykryć dwuwymiarową „ładnością”, jednomianownikową słodyczą.
Niszą perfumeryjną zainteresowałam się zupełnie niedawno, po rozmowie z kolegą, który w tajemnicy powiedział mi, że głównym powodem, dla którego rzucił palenie jest … chęć wskrzeszenia w sobie umiejętności delektowania się wszelkimi zapachami otaczającymi nas (a wiadomo, że palacze mają do nich utrudniony dostęp), najbardziej zaś zależało mu na próbie poznania tajemnicy niektórych oferowanych przez Quality Missala perfum. Zafascynowany mrocznym piołunem w Memoir Men Amouage czy zaklętym w Black Tourmaline Oliviera Dourbano jesiennym ogniskiem potrafił o tych kompozycjach opowiadać godzinami, mając jednocześnie świadomość, że nigdy chyba nie zdoła uchwycić ich istoty. Nie potrafił znaleźć do nich klucza wkraczając na pokrętną drogę intelektualnych meandrów, nie znajdował go także podążając za świetlikiem intuicji błądzącym wśród konstruktów wyobraźni. Ale nie przejmował się tym, wszak sama droga potrafi być celem najwspanialszym;) Zaraził mnie pasją do perfum niszowych na dobre, ale wyleczyć się nie mam zamiaru. Na każdą przesyłkę z fiolkami (nawet tymi malusieńkimi) z zawartością inspirującą do snucia historii i marzeń, które często stają się … ciałem: motywują do działania, czekam niemal z wypiekami na twarzy. Całkiem poważnie myślę o podróży szlakiem zapachów zainspirowanych konkretnymi miejscami: chcę sprawdzić, czy odnajdę ślady legendarnego ogrodu Ninfa niedaleko Rzymu (Ninfeo Mio Annick Goutal), pragnę olfaktorycznie doznać tropikalny las w Indonezji (Vetiver Villoresi). Uczę się jak pachnie prawdziwy szafran, kardamon, absynt, wsadzam nos w kuchenne przyprawy, czuję się trochę jak dziecko, które w pełnej beztrosce jeszcze tyle ma do odkrycia… A odkrywam na przykład, że każdy zapach wymaga szczególnej uwagi, każdy wymaga czasu, a na pewno ten sygnowany jako niszowy. Pamiętam, jak kiedyś niecierpliwie chcąc niemal na raz sprawdzić jak pachną wszystkie zamówione przeze mnie próbki perfum, spryskałam nimi różne części swojego ciała, by przypłacić to trzydniowym bólem głowy. Wtedy stwierdziłam, że chyba żadna z zamówionych kompozycji zapachowych nie jest w stanie mnie olśnić. Oczywiście myliłam się testując później poszczególne zapachy oddzielnie, podziwiając je w ich rozwoju, wyłapując ich poszczególne nuty, zestrajając je z moim własnym nastrojem lub pozwalając im lekko go kształtować i – właśnie – kreować tę magiczna aurę wokół nawet najbardziej rutynowych czynności, które od rutyny (może właśnie dzięki tym perfumom?) zaczynają odbiegać.
Zastanawiam się czy to właśnie niszowe zapachy stały się dla mnie impulsem do realizacji tego, co wcześniej nieco uśpione, teraz domaga się zaistnienia: częściej zajmuję się tworzeniem muzyki, co zawsze było moją pasją, zmieniłam dotychczasową pracę, która (jak sobie uświadomiłam) zjadała tylko zaborczo uciekający czas, trochę przemeblowałam swoje życie;) Na pewno jednak za ich pośrednictwem uświadomiłam sobie cud zmysłu powonienia i troszeczkę lepiej poznałam siebie.
Perfumy niszowe…sugerują swoistego rodzaju elitarność, dając poczucie wtajemniczenia i namiastkę koneserstwa. Bywa, że nie są łatwe w odbiorze i wymagają cierpliwości, miłości i przede wszystkim otwartości podczas noszenia. Są bogatą alternatywą dla tak zwanych „zapachów selektywnych”, ich renomę, w dużej mierze, podbudowuje przeświadczenie podszyte marzeniem o indywidualizmie i wyjątkowości. Posiadają magię przyciągania, siłę uzależnienia, moc fascynacji. Są przygodą, zarówno dla ich twórców jak i potencjalnych adoratorów – i jak to z przygodami bywa, nie zawsze są bezpieczne 😉 i miłe, ale zawsze interesujące.
Niezaprzeczalnie, w większości przypadków, wyróżnia je jakość składników, innowacyjność kompozycji, subiektywizm, a bywa że snobizm i niestety cena.
Sama mam słabość do olfaktorycznych cacuszek Serge’a Lutensa takich jak Rousse, Daim Blonde, czy Chergui. Doświadczyłam także głębokiego rozczarowania za sprawą Louve, Nuit de Cellophane i Arabie.
Kompletnie straciłam głowę dla Premier Figuier Extreme L’Artisan Parfumeur…
A ja Pani Agnieszko zostałam uwiedziona przez Amouage Opus 3 i 4 😀 oraz Puredistance.Do tego stopnia że kiedy wącham próbkę ogarnia mnie tęsknota i chęć poznania głębiej tajemnicy orientu 😀
Drodzy Państwo, zostało kilka godzin na wzięcie udziału w konkursie. Bardzo nas Państwo umocnili i dodali skrzydeł swoimi wpisami. Dziękujemy! Będziemy potrzebować chwili na zastanowienie i wkrótce ogłosimy wyniki. Pozdrawiam serdecznie!
To może czas pomyśleć o podróży życia? 🙂
Bardzo bym chciała poznać kulturę orientu :),może kiedyś jak dzieci podrosną wybiorę się wraz z mężem w podróż Tysiąca i nie jednej na pewno nocy 😀
My też czekamy aż dzieci podrosną 🙂 A tymczasem pozostaje nam perfumeryjne zgłębianie orientu, co, jak wiemy, jest równie pasjonujące 🙂
Czym są perfumy? W „Les Flacons de la Seduction” Patrick Grainville nazywa perfumy „uskrzydlonym geniuszem uwodzenia”. Dla jednych są czymś ważnym, czymś bez czego nie wyobrażają sobie siebie, elementem dopełniającym wizerunek, podsumowaniem całości, a dla innych czymś zbędnym.
Jean Paul Guerlain powiedział kiedyś: „Co zostanie z najpiękniejszej kobiety na świecie, gdy zgasi się światło? Nie widać jej włosów, nie widać piersi, nie widać klejnotów ani piękna jej oczu. Co pozostaje? – Kobiecy urok głosu i perfumy…”
Perfumy są jak biżuteria uzupełniająca dekolt, jak piękny lakier na zadbanych paznokciach, jak dobrze dobrane szpilki, czy torebka. Podkreślają osobowość, poprawiają samopoczucie, tworzą niezwykłą aurę.
Zapachy niszowe poznałam przypadkiem. Jak się wówczas poczułam? Jak tytułowa „Alicja”, która trafiła do krainy czarów, albo jak legendarny Ali Baba stojący przed sezamem skrywającym kosztowności – zapachy niszowe pokazały mi swoją głębię, bogactwo naturalnych aromatów, otworzyły wachlarz złożony z idealnie skomponowanych nut pobrzmiewających w fascynujący, tworzący spójną całość akord.
W makabrycznej książce Patricka Suskinda „Pachnidło”, odrażający lecz genialny perfumiarz Jean Baptiste Grenouille poświęcił całe życie by uzyskać najbardziej nieodparty, wręcz zniewalający ze wszystkich zapachów, w rezultacie sporządził pachnidło, które uratowało go w sytuacji beznadziejnej, gdy żądny krwi tłum oczekiwał na jego egzekucję. Stworzył perfumy, które rozbudzały miłość i seksualne pożądanie, ale użyte w zbyt dużej ilości wywoływały histeryczny amok i sprowadzały śmierć. Stworzył coś na kształt zapachowego dzieła sztuki. I dokładnie takie są kompozycje niszowe – wywołują rozmaite emocje, uwodzą, hipnotyzują, pulsują, przemawiają, przenoszą w inny świat, zapadają w pamięć i nie pozwalają o sobie zapomnieć, są wyjątkowe.
Zapachy ogólnodostępne, takie, które możemy znaleźć w każdej drogerii, wszystkie te, z którymi spotykamy się w perfumeriach nie mają w sobie tego uroku, tej magii, która jest ukryta w perfumach niszowych. Kocham niszowe kompozycje zapachowe za to, że dostarczają tak wiele przyjemnych doznań – zamykam oczy i czuję się jak w innej rzeczywistości, wszystko staje się nieistotne, jestem tylko ja i cudowna, bezpieczna aura, która mnie otacza.
Mogę cofnąć się w czasie i wrócić do lat dzieciństwa kiedy życie było beztroskie a powietrze miało zapach uwielbianej wówczas przez mnie czekolady. Mogę się zatrzymać myślami i wyobrazić sobie, że jestem w jakimś odległym, egzotycznym kraju, gdzie w nozdrza uderza woń kory cynamonowca i mieszanka ziół, albo w starej świątyni gdzie aromat odurzającego, palonego kadzidła miesza się z zapachem wilgotnej ziemi i suchych liści. Mogę się oderwać od szarej, zwykłej codzienności, unieść parę metrów nad ziemią i poczuć dawkę niezwykłych wrażeń.
Nosząc intrygujące, erotyczne Ambre Sultan i zmysłowe Chergui S. Lutensa, czuję się jak tajemnicza, uwodzicielska arabska księżniczka, słodki, niewinny Ametyst O. Durbano działa kojąco i uspokaja mnie, z kolei soczyste Aziyade Parfum d’Empire wibrują na mojej skórze i zabierają w podróż do krainy orientu, gdzie przeistaczam się w prawdziwą boginię ociekającą namiętnością, a wybitnie piękne Kyoto czy majestatyczny Zagorsk lub niepokojący Rock Crystal O. Durbano zachwycają mnie idealnie uchwyconym aromatem kadzidła.
Ann Gottlieb, kreatorka zapachów powiedziała kiedyś, że „Perfumy bardziej niż makijaż odwołują się do naszego wnętrza. Są projekcją tego, czym jesteśmy. Poprawiają nasze samopoczucie. […] Zapach, to wewnętrzny kosmetyk, rodzaj szminki dla duszy.”
I właśnie tym są dla mnie perfumy niszowe – takim „wewnętrznym kosmetykiem”, najlepszą „szminką” dla mojej duszy…
Mój pierwszy kontakt z zapachem niszowym był wiele lat temu i wydał mi się on bardzo dziwaczny i szokujący.
Teraz po wielu latach zaczęlam się bardziej nimi interesować i muszę stwierdzić, że są inne, nietuzinkowe, dla konesera. Używając produktów naturalnych zapachy te są głębsze, wielowarstwowe. Nosząc je nie czuję się, że się pachnie perfumami – tylko czymś, tym czym, z czego zapach został stworzony.
Wabi nas nie tylko zapach ale i piękny artystyczny flakon.
Muszę stwierdzić, że trzy zapchy niszowe są mi bardzo bliskie, wpływają na moje emocje i przeżywanie, inspirują do podróży.
Bardzo podobają mi się męskie zapachy niszowe.
Zapachy niszowe są skarbnicą starych kompozycji zapachowych i pomysłowości perfumiarzy.
pozdrawiam
Perfumy niszowe to wizje, marzenia, wspomnienia, wyobrażenia zamknięte we flakonach. Spośród innych perfum wyróżnia je to, że podstawową ideą dotyczącą ich powstania zdaje się być sam zapach; nie obowiązująca tendencja, nie przedział wiekowy, nie łatwość promocji i sprzedaży, lecz właśnie zapach sam w sobie.
Urzeka w nich niezwykła różnorodność, bezkres pejzaży, jakie przed nami roztaczają, oraz zawsze niekwestionowana jakość, niezakłócająca recepcji i pozwalająca delektować się każdą chwilą spędzoną w towarzystwie naszych ulubionych perfum.
Niebywale inspirująca i zachwycająca jest ta niesamowita wręcz możliwość realizacji i wyrażania za pomocą woni wszystkich tych niezwykłych, często abstrakcyjnych idei. To niepojęte niemalże, że w naszym pędzącym świecie znalazło się miejsce na taką… niszę, w której ktoś zadumał się nad pięknem i podjął się trudu podzielenia się nim z innymi.
Wszystko to sprawia, że nie sposób nie kochać perfum niszowych, nie sposób przejść obok nich obojętnie, a zetknąwszy się z nimi choć raz, nie sposób przestać o nich myśleć. Głębia przeżyć i emocje, jakich dostarcza nam poznawanie ich, odkrywanie coraz to nowych zapachowych krajobrazów i samo obcowanie z nimi, powodują, że wszyscy, którzy tego zakosztowali, jeśli tylko nie są pozbawieni wrażliwości, po prostu muszą oszaleć na ich punkcie. 😉 😀
Ależ jestem ciekawa wyników.Tyle jest do przeczytania historii,każda jest inna ..każda jest niepowtarzalna..jak zapach perfum 😀
Drodzy Państwo, napiszę z pełną szczerością. Za czytanie tych wszystkich wspaniałych komentarzy zabrała się cała nasza rodzina (6 osób). Poziom bardzo wysoki! W sumie powstało około dwóch arkuszy tekstu (80 tys. znaków)! Tuż po Świętach będziemy w stanie ogłosić wyniki. Myślę, że wszyscy będą z nich zadowoleni 🙂 Tymczasem jeszcze raz bardzo dziękuję za udział w konkursie. Jesteśmy z Państwa dumni! Życzymy pięknych Świąt Wielkanocnych!
i my dziękujemy za poświęcony czas, (a w ferworze przedświątecznym szczególnie o niego ciężko) i dołączamy się do życzeń spokojnych i zdrowych świąt…
i oby każdy z nas znalazł pod święconką jakąś „niszę” dla siebie 😉
[…] Niezmiernie nam miło ogłosić wyniki KONKURSU – WIELKIE PISANIE O PERFUMACH NISZOWYCH […]
[…] nadzieję, ze do wszystkich uczestników konkursu Wielkie Pisanie o Perfumach Niszowych dotarły już przesyłki. Pan Łukasz, zdobywca pierwszej nagrody, pragnął osobiście odebrać […]