Wśród tegorocznych majowych nowości zapachowych znalazły się dwie z piękną historią w tle. Obie skomponowane zostały przez markę Rancé, której historyczne konotacje są doskonale znane – i cenione. Zapachy L’Aigle de la Victoire i Élise łączy kunszt kompozycji i bogactwo najlepszych składników, a różni – cała reszta. 🙂
Naszą recenzję zaczniemy mocnym, BARDZO mocnym akcentem. Takim z werblami, bitewną wrzawą i łopotem sztandarów, ponieważ L`Aigle de la Victoire dokładnie tak nam się kojarzy.
Powiedzieć o tej kompozycji, że jest mocna, to nie powiedzieć nic. Zapach jest zdecydowany, silny, potężny. Bogactwo akordów to nie jakieś tam forte. To fortissimo possibile wielkiej orkiestry symfonicznej! I naprawdę mało brakuje, byśmy w roli jej dyrygenta zobaczyli Napoleona Bonaparte!
Pierwotnie ten mocarny zapach powstał w roku 1809 ku chwale zwycięskiej bitwy, jaką Napoleon stoczył pod Wagram z wojskami austriackiego arcyksięcia Karola Ludwika. Jean Rancé postanowił uczcić triumf swojego cesarza, tworząc kompozycję niesłychanie wyrazistą i stanowczą. Nowa odsłona zapachu, za którą stoi Jeanne Sandra Rancé, to kompozycja dedykowana mężczyźnie, którego każdy krok prowadzi do zwycięstwa. Mężczyźnie silnemu i zdecydowanemu, gotowemu stawić czoła wszelkim przeciwnościom, uparcie i pewnie kroczącemu do celu.
Zapach nas oszołomił. Chyba nie spodziewaliśmy się takiej intensywności drzemiącej w smukłym, eleganckim flakonie! Po krótkiej chwili ożywczej, cytrusowej świeżości z bardzo wyraźnym, intensywnym aromatem laurowych liści, porwała nas gwałtowna, gorąca fala aromatów skórzano-przyprawowych. W wyobraźni maszerowaliśmy – dumnie i z podniesioną głową! – polną drogą, pachnącą ziemią, kurzem i dzikimi ziołami. Nad głowami lipcowe słońce, pod nogami piach, a w sercach duma, radość i pewność zwycięstwa. 🙂 Czekała nas sroga bitwa, ale nic nie było w stanie złamać naszego ducha! Gorący jak ogień, przenikliwy oud, intensywna, żywiczna ambra i ostre, suche nuty drzewne zapowiadały wprawdzie walkę na śmierć i życie, zacięty bój o losy Europy – ale to my byliśmy po stronie zwycięzców!
Wzniośle? Bardzo! Ale dokładnie w ten sposób odczytaliśmy historyczne przesłanie L`Aigle de la Victoire. Zachęcamy, byście wypróbowali ten zapach na własnej skórze – i bardzo jesteśmy ciekawi, dokąd poprowadzi Was wyobraźnia.
My w każdym razie wprost z pola bitwy udaliśmy się na salony i to nie byle jakie: ugościła nas młodsza siostra zwycięskiego cesarza, piękna, inteligentna i bardzo … krnąbrna i uparta Eliza Bonaparte, wielka księżna Toskanii. Perfumy dedykowane tej niezwykłej damie powstały pierwotnie również w roku 1809, a ich twórcą był oczywiście Jean Rancé.
Zapach napisała na nowo Jeanne Sandra Rancé i w jej opowieści Élise to kompozycja wprost zachwycająca świeżością. Lekkie, radosne otwarcie to piękny koktajl rześkich nut morskich, słodko-orzeźwiającej mandarynki i neroli, płynnie przechodzące w romantyczne, kwiatowe serce, utkane z aromatu białej róży z Grasse. Ten niewinny w pierwszym kontakcie zapach nabiera na skórze, w miarę upływu czasu, ciepła, czaru i zmysłowości, dzięki harmonijnej mieszance ambry, wanilii i paczuli.
Élise to wspaniała propozycja zapachu na lato. Nam kojarzyła się ze spokojnym, wczesnym popołudniem w ogrodzie pełnym kwiatów. Miękka trawa, cichy szelest liści, delikatny aromat kwiatów i lekki powiew wiatru z niemal niewyczuwalną, ale obecną słoną nutką nieodległego morza… Sielsko, anielsko, elizejsko… 🙂
* * * * *
Obraz przedstawiający Napoleona na koniu z todayinhistoryblog.wordpress.com, obraz Bitwa pod Wagram z Wikipedii, a ogród z e-ogrody.pl
Z L’Aigle de la Victire miałam okazję zapoznać się podczas ostatnich warsztatów .Faktycznie zapach triumfu, sukcesu i zdobycia szczytu. Było to również moje pierwsze spotkanie z marką Rance. To ciekawe odkrycie bowiem Rance ma znakomite zapachy:-). Elise jeszcze przede mną:-).
Pani Beato, cieszymy się, że zapach się spodobał i jesteśmy ciekawi dalszych odkryć z podróży do fascynującego świata Rancé. 🙂 Ciepło pozdrawiamy!